W 13. kolejce I ligi piłkarze ręczni KSZO Ostrowiec w rekordowych rozmiarach przegrali z zespołem CMC Virtu Viret Zawiercie 19:39 (11:20).
Najwięcej bramek dla gospodarzy rzucił Mateusz Bysiak – 7, wśród gości najskuteczniejszy okazał się zdobywca również 7 goli Mikołaj Burlyta.
Tomasz Radowiecki powiedział, że jego drużynie nic w tym meczu nie wychodziło.
– Powiedziałbym, że kompletnie nic. No ale cóż, takie mecze się zdarzają. Wszystko zawiodło. Każdy element handballowego rzemiosła. Począwszy od gry z tyłu w obronie, gdzie zagraliśmy zbyt pasywnie, bez dojścia na rękę. Przeciwnik w defensywie pokazał jak to powinno wyglądać, a mój zespół na pewno tak potrafi grać, a nawet lepiej. Nie dojechaliśmy na ten mecz. Biorę to na klatę, bo mam pełną świadomość, jaką dysponuję drużyną i jaki chłopaki mają potencjał. My już tego meczu nie mamy w głowie, także nie ma się co rozczulać, bo nawet na najwyższym poziomie zdarzają się tak słabe spotkania. Nam to się przytrafiło. Ten pojedynek nic nie zmienia. Mam nadzieję, że zadziała na nas bardzo pozytywnie. Wniosków z niego nie będziemy żadnych wyciągać, bo nie ma czego z tego meczu wyciągnąć. Trzeba o nim jak najszybciej zapomnieć – podsumował.
Krystian Jurasik, rozgrywający KSZO, przyznał, że jego zespół został przecięty przez rywala.
– Było bardzo dużo było w obronie błędów. Po prostu się nie biliśmy, przysłowiowo mówiąc. Szczerze ciężko mi coś powiedzieć, bo 20 bramek różnicy, jak teraz patrzę na tę tablicę, to nie dowierzam. Pokazaliśmy, wydaje mi się, wszystko co najgorsze. Można powiedzieć, że to była pornografia piłki ręcznej w naszym wykonaniu, a zespół Viretu tak naprawdę grał idealnie, na swoim poziomie. W ogóle nic nam nie wychodziło tak naprawdę. Nie ma co tutaj oszukiwać. I w obronie, i w ataku po prostu zagraliśmy strasznie słabo. Wydaje mi się, że to jest najgorszy mecz w tym sezonie w naszym wykonaniu. Mam nadzieję, że już nigdy więcej się coś takiego nie wydarzy, bo jednak jest to zawód dla fanów, dla nas, dla trenera i na pewno dla wszystkich, którzy tutaj przyszli, żeby to spotkanie zobaczyć – zaznaczył.
Maciej Makuła, skrzydłowy KSZO, uważa, że w zespole wszystko zawiodło.
– Obrona nie funkcjonowała dobrze, przez co nie rzucaliśmy bramek z ataku szybkiego. Ponadto nie trafialiśmy z rzutów karnych. Na pewno wyciągniemy wnioski z tego meczu i nie będziemy starali się zbytnio o nim myśleć. Jesteśmy tylko ludźmi, każdemu się zdarza rozegrać słabszy mecz. Trzeba pracować dalej i liczyć, że w następnych spotkaniach te wyniki będą coraz lepsze – dodał.
Sławomir Szenkel, trener zespołu CMC Virtu Viret Zawiercie, nie spodziewał się, że jego podopieczni odniosą w Ostrowcu tak wysokie zwycięstwo.
– Zdarzało mi się tutaj wygrać, ale nie w takich rozmiarach. Ten wynik to na pewno nie jest różnica, jaka nas dzieli nas od zespołu KSZO. Po prostu nam wychodziło praktycznie wszystko, a gospodarze mieli swój zły dzień. Zagraliśmy bardzo solidnie w obronie, dodatkowo bramkarz dobrze bronił, no i byliśmy skuteczni w ataku. Dla nas najważniejsze były trzy punkty i obojętnie w jakim rozmiarze. Cieszy mnie oczywiście wysoka wygrana i to, że zespół prezentuje się lepiej. Mam nadzieję, że utrzymamy tę formę – zaznacza.
W następnej kolejce, w sobotę 18 stycznia, piłkarze ręczni KSZO Ostrowiec we własnej hali zmierzą się z zespołem SRS NIKO Przemyśl.