Skrzynka na amunicję wykorzystywana jako skarbonka, gogle czołgistów służące motocyklistom, czy hełm niemiecki w roli miski dla psa. Pozostałości po II wojnie światowej zyskiwały nowe przeznaczenie, a ludzie próbowali się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Temu, jak wyglądała ziemia świętokrzyska w 1945 roku było poświęcone środowe (29 stycznia) spotkanie w Archiwum Państwowym w Kielcach.
– Chcieliśmy przybliżyć historię sprzed 80 lat – powiedział Konrad Maj, rzecznik prasowy instytucji. – Ten 1945 rok, jak czytamy w dokumentach, to był taki moment, na który ludzie bardzo czekali. Wynika to z różnych opisów, które były po wojnie, że wszyscy czekali na wyzwolenie, na Armię Czerwoną. Ale już po krótkim czasie wiedzieli, że to nie jest to, czego się spodziewali. Owszem, Niemcy zostali wyparci, ale przyszedł nowy okupant – zaznaczył.
Jak szybko prysły nadzieje na wolność i normalność przekonała się rodzina Massalskich. O doświadczeniach swoich rodziców opowiadał prof. Adam Massalski w wystąpieniu pod tytułem „Pierwszy dzień >wolności< w moim domu na ul. Zacisze”. Jak mówił 15 stycznia 1945 roku Armia Czerwona wkroczyła do Kielc. Walki zakończyły się w nocy. Z kolei przywołane wydarzenia miały miejsce 16 stycznia.
– Ten dzień nie był takim radosnym dniem, dlatego że od razu rano do domu przyszło NKWD w poszukiwania delegata rządu londyńskiego na województwo kieleckie. Te obowiązki pełnił wówczas pan Łukasz Kumor. Ojciec, który wyszedł przed dom sprawdzić, co się dzieje, czy już skończyła się ofensywa, czy już nie ma Niemców, nagle usłyszał łomot do furtki. Ci ludzie po rosyjsku kazali otworzyć. Ojciec zdawał maturę jeszcze w czasie Rosji Carskiej, więc znał dobrze rosyjski. Zażądali, by ojciec prowadził do pana Kumora, na co, zgodnie z prawdą, odpowiedział, że taki człowiek tu nie mieszka, bo mieszkał pod nazwiskiem Grudzień. Grożono ojcu rozstrzelaniem natychmiast, na miejscu. Ale jeden z oficerów NKWD spytał: „Ale Grudzień to tu mieszka?”. Ojciec powiedział, że tak, ale tydzień temu wyszedł z domu i go nie ma. NKWD dokonało rewizji, bardzo brutalnej. I tak się skończył ten pierwszy dzień wolności u nas w domu – wspominał.
W 1945 roku Polacy musieli się zmierzyć nie tylko z rozczarowaniem, jakie przyniosło wyzwolenie, ale także z pozostałościami po działaniach zbrojnych na polach bitwy. Sposób wykorzystania maszyn, broni czy wojskowego wyposażenia pokazuje wystawa ze zbiorów Konrada Maja.
– Nawiązuje do działań wojennych, do wielkiej bitwy pancernej, która miała miejsce w okolicach Kielc, Morawicy, Chmielnika. Pomijana, nie do końca zbadana, a chcieliśmy pokazać, jakie miała konsekwencje dla ludności cywilnej. 80 lat po tych działaniach wojennych w krajobrazie świętokrzyskiej wsi wciąż są widoczne pozostałości z tego pola bitwy – tłumaczył.
Jak pokazał Konrad Maj, wiele elementów wykorzystywano do odbudowywania zniszczonych budynków.
– Z uwagi na to, że wioski były bardzo zniszczone, więc ludzie rozmontowywali na przykład pojazdy, i tak zdobyte elementy wstawiali w oknach, stropach, ścianach. Bardzo ciekawą pozostałością po działaniach wojennych są krzyże przydrożne, które ludzie zaczęli stawiać zaraz po zakończeniu wojny. To była taka forma wotum i podziękowania za ocalenie z tej pożogi wojennej. Ludzie stracili domy, ale byli wdzięczni, że w ogóle przeżyli. Zaczęli więc stawiać krzyże, a do ich budowy wykorzystywano elementy, które wcześniej niosły śmierć i zniszczenie, czyli często elementy czołgów, jak np. lufy. Do dzisiaj możemy je zobaczyć w krajobrazie świętokrzyskiej wsi. Tylko na obecnym terenie gminy Morawica takich krzyży obecnie mamy zinwentaryzowanych 19 – opowiadał.
W Archiwum Państwowym w Kielcach pokazana też została wystawa „Rok 1945 – koniec i początek”, przygotowana przez Pedagogiczną Bibliotekę Wojewódzką im. Gustawa-Herlinga Grudzińskiego w Kielcach.
Wydarzenie pod hasłem „Rok 1945” odbyło się w ramach cyklu „Spotkania ze źródłem archiwalnym”.