Choć stoi tyłem do publiczności, to ona jest najważniejsza. Nie mogłaby żyć bez muzyki, ruchu i słońca. Pasjonuje się motoryzacją, znakomicie radzi sobie na parkiecie, ale to dyrygentura zawładnęła jej życiem. Prof. Ewa Robak z Instytutu Muzyki Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, związana z chórami Fermata, Antidotum czy Mała Fermata była kolejnym gościem Magdy Galas-Klusek i Tomka Dudka w programie „Dzień Dobry, to Ja! Rozmowy inne niż wszystkie w Radiu Kielce”.
– Dyrygowanie jest formą tańca, bo ciało musi być inspirujące. To nie jest tylko pokazywanie: raz, dwa, trzy, cztery. To jest taka pantomima muzyczna – tak o swojej pracy mówi Ewa Robak. Muzyka od zawsze była obecna w jej życiu: – Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej – podkreśla.
Rodzie i dziadkowie nie byli wykształconymi muzykami, ale tata kochał muzykę i sam się nauczył grać na instrumentach.
– Tato całe swoje życie chyba podświadomie poświęcił muzyce, nie mogąc się w tym kierunku rozwijać zawodowo, ale miał akordeon i skrzypce. Grywał na różnych uroczystościach w szkole, w remizie, na imprezach rodzinnych, bo takie akurat miał możliwości. Tak sobie myślę z perspektywy lat, że dzięki niemu znam wszystkie motywy i melodie ludowe oraz wszystkie przyśpiewki. To, że mamy w środowisku domowym kogoś, kto muzykuje, to żyjemy tą muzyką i to jest dla nas tak naturalne, że uczymy się tego przy okazji. Ja się tak nauczyłam – wyjaśnia.
Terpsychora kusiła

Mama Ewy Robak nie grała na żadnym instrumencie.
– Ma wykształcenie medyczne, całe lata pracowała w wojewódzkiej stacji krwiodawstwa, ale cała rodzina miała poczucie rytmu i ciało do tańca. Tato bardzo dobrze prowadził – to były konkret i lekkość w tańcu. Z kolei babcia, która była krawcową, zawsze jak szyła, to coś sobie rytmizowała – wspomina.
Muzycznych zdolności u małej Ewy dopatrzyła się rytmiczka z przedszkola, w którym się uczyła.
– Powiedziała rodzicom, że może warto dać to dziecko do szkoły muzycznej, bo wykazuje zdolności. Tak też zrobili. Dostałam się na skrzypce, grałam na nich sześć lat – mówi.
Artystyczne zdolności ma także brat Ewy Robak. Jest nim Grzegorz Pańtak, wicedyrektor Kieleckiego Teatru Tańca. Zresztą Terpsychora kusiła także ją.
– W szkole muzycznej były ruch, rytmika i taniec. Ten taniec też mnie mocno wciągnął. W podstawówce, chyba przez dwa lata, chodziłam na taniec towarzyski, potem powstał zespół Impuls i do niego się zapisałam. Wszystko, co się wiązało z muzyką, z ruchem, z rytmem, z tańcem było dla mnie ważne. Myślę, że gdyby w Kielcach była szkoła baletowa, to ona byłaby priorytetem, ale warunki były inne. Była więc szkoła muzyczna, szkoła zwykła i taniec. Trudno było jeszcze coś innego wybrać, zwłaszcza że mieszkaliśmy w domu z ogrodem, nasza mama uczyła nas obowiązków, więc zawsze była też praca – podkreśla.
Kapitał wyniesiony z domu

Przyznaje, że kiedy trzeba było, pomagali dziadkom w pracach polowych: przerzucanie siana, zbieranie śliwek czy ziemniaków było czynnościami, do których angażowano dzieci.
– Jestem wdzięczna, że czegoś takiego doświadczyłam, ale to wtedy było normalne – zaznacza.
Był czas na pracę, rodzinne spotkania, muzykowanie. Przyznaje, że z rodzinnego domu wyniosła kapitał na całe życie. Są nim wartości, jak również siła i wiara w swoje możliwości.
– Teraz pracując z amatorami, widzę, jak ważne jest, by mieć takie wzmocnienie w rodzinnym domu. Dostrzegam i doceniam, że u mnie to było naturalne, nie pamiętam, żeby mnie ktoś krytykował, żeby mi mówił, że do czegoś się nie nadaję – stwierdza.
Być może też dlatego zapytana o największy autorytet, wskazuje swoją mamę.
– Mama jest wspierająca, nie krytykuje, nie ma żadnych wad. Do tej pory sobie myślę, jakie znaczenie ma osobowość, usposobienie mamy. Dlatego mówiąc o autorytecie, nie szukałabym wielkich mówców, kompozytorów, bo ich nie znamy, nie wiemy, jakimi ludźmi byli prywatnie – tłumaczy.
Do Kielc wróciła na chwilę
„Dzień Dobry, to Ja! Rozmowy inne niż wszystkie w Radiu Kielce”. Na zdjęciu (od lewej): Magda Galas-Klusek, Tomek Dudek, Ewa Robak / Fot. Wiktor Taszłow – Radio KielceW szkole Ewa starała się być pilną uczennicą, ale śmieje się, że samych piątek od góry do dołu nie miała.
– Chyba jednak nie jestem humanistką, wolałam przedmiot ścisłe: matematykę, chemię. Gdybym się nie dostała na muzykę, to przygotowywałam się również na chemię – zdradza. – Uwielbiam motoryzację, ale chyba nie tak, żeby rzucić muzykę. W zawodzie muzyka fajne jest to, że można pracować w wielu miejscach. Choć z jednej strony jest to zaleta, a z drugiej może absorbujące, bo trzeba szukać tej finansowej stabilności, ale na pewno nie jest to praca od godz. 7.00 do 15.00. Takiej na pewno nie byłabym w stanie znieść – mówi.
Studiowała w dużych ośrodkach, ale ostatecznie wróciła do Kielc. Tu od wielu lat pracuje, zaraża swoją pasją do muzyki kolejne osoby, ale pozwala też spełniać marzenia tym, którzy chcą śpiewać w chórze.
Ewa Robak mówi, że koncepcje na miejsce do życia i pracy były różne.
– Studiowałam w Gdańsku, który do tej pory kojarzy mi się z pięknym morzem, miastem otwartym. Kiedy dziś tam bywam, myślę sobie, że byłoby miło mieszkać w takim miejscu. Ale kiedy studiowałam, zapragnęłam poszukać innego kierunku i pojawił się Kraków. Już wtedy miałam porównanie tych dwóch miast. W pewnym momencie trzeba było podjąć decyzje związane z życiem, pracą. Wtedy jeszcze mój nie mąż, który pochodzi z Koszalina, kończył studia w Stuttgarcie, więc na ja chwilę wróciłam do Kielc. Na chwilę – żartuje.
Chóralna mama

Tak Ewa Robak została na kieleckiej uczelni, a jej mąż, perkusista otrzymał angaż w Filharmonii Świętokrzyskiej.
– Wydaje mi się, że wszystko zależy od ludzi – mówi dyrygent. – Dzisiaj myślę, że najważniejsze jest zdobyć doświadczenie i tworzyć coś w mieście, które nas wychowało, wykształciło. Kiedy przed laty wymyśliłam sobie, że założę chór, wtedy rękę podała mi Elżbieta Szlufik. Jak już zaczęłyśmy coś robić razem i to był naprawdę fajny początek, to czego innego miałam szukać?
Ewa Robak zawsze stawiała na pracę zespołową. Tak było, kiedy jako młoda osoba tańczyła, ale jeszcze ważniejsze jest dziś, w pracy dyrygenta.
– To stanie tyłem do publiczności to znak tego, że ja nie muszę być na wierzchu – tłumaczy.
Dyrygent to ktoś więcej niż kierownik.
– Dyrygent w chórze musi być psychologiem, widzieć więcej. Trudno być prawdziwym, muzykować, patrzeć sobie w oczy, wiedząc, że coś między nami jest nie tak albo że komuś coś dolega. Automatycznie jest się taką mamą chóralną – tłumaczy.
Bezcenne są również zdolności pedagogiczne, ale Ewa Robak zawsze lubiła uczyć.
– Jestem dobrym nauczycielem, ale czy to można od razu nazwać artyzmem? To jest metodyka dochodzenia do pewnych rozwiązań, przyjemności, umuzykalniania społeczności, ale nie zawsze robienie sztuki. Natomiast ja mam to szczęście, że mam i to, i to, bo gdybym była tylko nauczycielem muzyki, bez możliwości zajrzenia do sztuki wyższej, do filharmonii, do połączenia muzyki zawodowej z amatorską, to być może nie realizowałabym siebie, nie mogłabym nagrać płyty na tym poziomie, co chcę, wygrać konkurs, być zadowolona z tego, co udaje nam się osiągnąć – podkreśla.
Talent czy pracowitość?

W zespołach pracuje z osobami od lat trzech do ponad 80. Zapytana, co jest ważniejsze: talent czy praca, przyznaje, że na ten temat mogłaby długo mówić.
– Talent, zdolności są cenne. U różnych ludzi ten poziom zdolności jest mniejszy lub większy, czasami dochodzi do pewnego momentu i koniec. Dlatego sam talent nie wystarczy. Jeśli ludzie mają talent, ale są też pracowici, wytrwali, to ta mozolna praca, ta liczba powtórzeń, ta wola walki są atutem takiej osoby. Bez pracy nie ma możliwości zdobycia technicznej umiejętności, a za tą techniką wyciągnięcia muzykalności, emocjonalności, interpretacji – wymienia.
Przyznaje jednak, że ta praca wymaga także cierpliwości, a o nią coraz trudniej u młodych osób, przyzwyczajonych do szybkiego tempa zmian.
– Zainteresowanie dziecka sztuką wymaga też charakterystycznych cech osobowości lub charakteru prowadzącego. To też jest ważne – zauważa.
Ewa Robak realizuje się nie tylko w muzyce, ale również jako żona i matka, choć…
– Pierwszym mężem jest muzyka, a drugim partner, ale mój partner tego nie akceptuje – śmieje się i już na poważnie dodaje: – Mam męża, który jest bardzo dobrze zorganizowany, solidny, pedantyczny, więc mam duże zaufanie, że jeśli czegoś z codziennych rzeczy nie zrobię, to on to zrobi lepiej.
Starają się wspólnie spędzać wolny czas, najlepiej aktywnie, na rowerze.
– Dbamy o to, żeby ten rower był. Mój mąż lubi, żeby jeździć w dzikim terenie, być daleko od cywilizacji, więc jedziemy kilkadziesiąt kilometrów, męczymy się, ale trzeba się zmęczyć – zaznacza.
Zobacz, posłuchaj
A jak Ewa Robak łączy pracę z rolą mamy? Co ją wzrusza, dlaczego nie zawsze lubi słuchać muzyki, co mówi o niej biskup Marian Florczyk i co ją łączy z Leszkiem Możdżerem? Żeby poznać odpowiedzi na te i inne pytania, zapraszamy do wysłuchania audycji „Dzień Dobry, to Ja!” w formie podcastu na internetowej stronie Radia Kielce lub obejrzenia całej rozmowy na naszym kanale na YouTube.