W 32. kolejce PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce przegrała w niedzielę w Gdańsku z Lechią 2:3 (0:2). Obydwie bramki dla Żółto-Czerwonych zdobył w 50. i 60.minucie Wiktor Długosz. Dla gospodarzy gole strzelili: Bohdan Wjunnyk (rzut karny 18.), Iwan Żelizko (45.) i Kacper Sezonienko (90.).
W końcówce spotkania doszło do kuriozalnej sytuacji. Sam na sam z bramkarzem gdańszczan znalazł się Daniel Bąk. 19-letni napastnik zwlekał z oddaniem strzału i piłkę odebrali mu obrońcy Lechii. Gospodarze wyprowadzili kontratak, po którym strzelili zwycięskiego gola.
– Niewiele brakowało, aby mój pomeczowy komentarz został wygłoszony w innym nastroju. To jest jednak piłka, która jednym daje, drugim zabiera i nam dzisiaj w końcówce zabrała. Trudno, trzeba to przyjąć z godnością i szacunkiem. Lechia wygrała i przypieczętowała swoje utrzymanie. Pomimo niezłego meczu wracamy do Kielc na sucho przez kilka godzin, ale mamy jeszcze przed sobą dwa spotkania, w którym możemy się odkuć i zaprezentować z lepszej strony. Zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy statystyczne i punktowe. Taki mamy zamiar. Muszę dzisiaj pogratulować chłopakom naprawdę dobrej gry, szczególnie w drugiej połowie. Wróciliśmy wówczas do meczu i wydawało się, że mamy go pod kontrolą. W futbolu z tą kontrolą to jednak różnie bywa i dzisiejsze spotkanie właśnie to pokazało. Nie mam pretensji do Daniela Bąka za zmarnowaną sytuację. To młody chłopak, który będzie popełniał błędy, będzie się rozwijał i za jakiś czas zachowa się w takiej sytuacji zdecydowanie lepiej. Poza tym straciliśmy dzisiaj nie jedną, a trzy bramki. Zabrakło mu może odwagi, doświadczenia czy też piłkarskiego nosa, żeby to inaczej rozwiązać. Z tego poszła jednak akcja w drugą stronę, ale mieliśmy dwie szanse, aby ją przerwać, także faulem taktycznym na czerwoną kartkę. I tego nie zrobiliśmy i o to możemy mieć do siebie pretensje – podsumował trener Jacek Zieliński.
– Wiedzieliśmy, że będzie to dla nas ekstremalnie trudny mecz. Korona to zespół, który jest obecnie w bardzo dobrej dyspozycji. W pierwszej połowie relatywnie dobrze graliśmy i wykreowaliśmy kilka dogodnych okazji. Prowadziliśmy do przerwy 2:0, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że przeciwnik wróci do gry i będziemy mieli problemy. Przed spotkaniem powiedziałem, że może to być najtrudniejszy dla nas mecz w ostatnich sześciu tygodniach i uważam, że miałem rację. Korona zdobyła piękną bramkę z rzutu wolnego, doprowadziła za chwilę do remisu, ale po raz kolejny nasi zawodnicy pokazali niesamowity charakter – powiedział trener John Carver.
– Zdecydowanie zamieniłbym te moje gole na trzy punkty. Dlaczego nie udało się wygrać? To złożona kwestia. Myślę, że źle zarządziliśmy końcówką spotkania. Mieliśmy swoje sytuacje, mogliśmy zamknąć dużo wcześniej ten mecz. Nie udało się, bo taka jest piłka. Jest przewrotna i zostaliśmy skarceni w końcówce – stwierdził Wiktor Długosz.
– Pierwsza połowa była pod naszą kontrolą, druga połowa tak samo. Straciliśmy dwie bramki po stałych fragmentach gry, ale pokazaliśmy charakter i odrobiliśmy starty. Niestety w poprzednich meczach już w tym sezonie pokazywaliśmy, że możemy odwracać te role i kończyć zwycięstwami w końcówkach. Teraz też była taka sytuacja, okazja, ale niestety w drugą stronę to się skończyło – podsumował obrońca Marcel Pięczek.
W następnym meczu Korona Kielce zmierzy się na Exbud Arenie z Rakowem Częstochowa. Spotkanie odbędzie się w sobotę 17 maja o godzinie 20.15.