Przedstawiciele służb weterynaryjnych rozpoczęli kontrole w powiecie kieleckim i koneckim w związku z wykryciem rzekomego pomoru drobiu w Mniowie. Choć drób uśmiercono i zutylizowano, istnieje ryzyko rozprzestrzeniania się choroby.
Doktor Jarosław Sułek, powiatowy lekarz weterynarii w Kielcach informuje, że we wtorek 20 maja, dwunastu inspektorów rozpoczęło kontrole w Mniowie.
– Musimy przeprowadzić kontrole we wszystkich miejscowościach w strefie zapowietrzonej i zagrożonej, czyli łącznie w obrębie 10 km od wystąpienia ogniska. Od jutra, czyli od środy, 21 maja, pomogą nam inni powiatowi lekarze weterynarii z regionu – zaznacza.
Podczas kontroli gospodarze będą pytani m. in. o zabezpieczenie paszy, jej pochodzenie, ale także zostaną poinstruowani o restrykcjach, w tym trzymaniu kur w zamknięciu, zasadach dezynfekcji i zakazie wchodzenia osób postronnych na teren gospodarstw.
Dotychczas do inspektoratu nie wpłynęły żadne niepokojące informacje o rozprzestrzenianiu się wirusa. Doktor Jarosław Sułek mówi, że niestety z fermy w Mniowie, gdzie wykryto rzekomy pomór drobiu, kury zostały sprzedane do powiatu koneckiego, który zresztą też znalazł się w specjalnej strefie.
– Powiatowy lekarz weterynarii w Końskich musiał zadecydować o uśmierceniu drobiu w gospodarstwie, gdzie trafiły kury z Mniowa. Tam też są perlustracje i kontrole – zaznacza.
Dr Jarosław Sułek zapowiada, że jeśli nie pojawią się nowe ogniska, to w ciągu miesiąca prawdopodobnie restrykcje zostaną zniesione.
Wirus rzekomego pomoru drobiu krąży w środowisku. Jego nosicielami są również dzikie ptaki, takie jak gołębie, kosy, wróble czy sroki. Wirus powoduje głównie objawy ze strony układu oddechowego, jak świszczący oddech, ale też ze strony układu pokarmowego – to często zapalenie krwotoczne jelit. Kury mają też zauważalnie mniejszy apetyt.
Wirus nie jest groźny dla ludzi, a mięso pochodzące z miejsc zagrożenia, według przepisów, może być ubite w rzeźni, jednak jest specjalnie oznakowane.