W razie wtargnięcia obcego samolotu, śmigłowca, drona lub rakiety w granice Polski prawo wskazuje Dowódcę Operacyjnego RSZ jako osobę, która może podjąć decyzję o zestrzeleniu. Jeśli na pokładzie są ludzie, najpierw musi jednak dojść do wzrokowej identyfikacji intruza i wezwania do zmiany kursu.
Od lutego 2022 r., gdy Rosja na pełną skalę najechała Ukrainę, do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej doszło co najmniej kilka razy, za każdym razem w związku ze zmasowanym ostrzałem tego kraju w wykonaniu rosyjskich rakiet i dronów. Incydent, do którego doszło w nocy z wtorku na środę, jest do tej pory najpoważniejszym, gdyż do polskiej przestrzeni wtargnęło co najmniej kilkanaście dronów-intruzów.
W celu zapewnienia bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych uruchomił wszystkie niezbędne procedury; rano premier Donald Tusk przekazał, że doszło do co najmniej 19 naruszeń polskiej przestrzeni, a co najmniej 3 drony zostały strącone przez polskie i sojusznicze lotnictwo. Użycie uzbrojenia przez polskie lotnictwo to wydarzenie bez precedensu w najnowszej historii Polski.
Za ochronę granicy państwowej na lądzie i morzu odpowiada w Polsce MSWiA, a zadania w tym zakresie wykonuje Straż Graniczna. Inaczej jest w przypadku granicy w przestrzeni powietrznej. Jej ochrona jest zadaniem MON, wykonywanym przez Dowódcę Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych (DORSZ) przy pomocy dyżurnego dowódcy obrony powietrznej, który jest w Centrum Operacji Powietrznych w Warszawie. Dyżurny dowódca jest m.in. polskim przedstawicielem w Zintegrowanym Systemie Obrony Powietrznej NATO (ang. NATO Integrated Air and Missile Defence, w skrócie NATO IAMD).
Za każdym razem, gdy wojsko obserwuje wzmożoną aktywność rosyjskiego lotnictwa dalekiego zasięgu, dowództwo operacyjne podrywa w powietrze polskie i sojusznicze samoloty. W ostatnich tygodniach, w obliczu coraz częstszych zmasowanych nalotów Rosji na Ukrainę, takie misje zdarzają się raz na kilka nocy.
Ustawa o ochronie granicy państwowej opisuje procedurę postępowania, jeśli w polską przestrzeń powietrzną wleci: – obcy wojskowy statek powietrzny (np. samolot lub śmigłowiec); – obcy cywilny statek powietrzny; – pocisk rakietowy (np. rakieta balistyczna lub pocisk manewrujący); – bezzałogowy statek powietrzny (tzw. dron, bezzałogowiec).
Przepisy w obecnym brzmieniu obowiązują od sierpnia 2023 r. Najbardziej zwięzłe są normy dotyczące rakiet i bezzałogowców. Przepisy odnoszące się od obcych maszyn wojskowych i cywilnych są bardziej rozbudowane.
Pociski rakietowe
Pociski rakietowe wystrzelone w kierunku terytorium Polski mogą być zniszczone przez wojskowe środki obrony powietrznej, w tym przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Ustawa wymienia tu zarówno uzbrojenie należące do Wojska Polskiego, jak i innego państwa NATO, jeśli jest wykorzystywane do nadzoru przestrzeni powietrznej i osłony terytorium Polski.
Rozkaz w tej sprawie wydaje Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych. Stanowisko to zajmuje obecnie gen. dyw. Maciej Klisz. „Rozkaz wydaje się adekwatnie do zagrożenia, w granicach określonych w wiążących Rzeczpospolitą Polską ratyfikowanych umowach międzynarodowych, po rozpatrzeniu całokształtu okoliczności konkretnego zdarzenia i wynikającego z niego realnego i poważnego zagrożenia dla życia osób postronnych, w tym możliwych ofiar ataku” – nakazuje ustawa.
Drony
Jeśli dojdzie do tego, że bezzałogowiec przekroczy granicę państwową i wykonuje lot w polskiej przestrzeni powietrznej niezgodnie z obowiązującymi przepisami, ustawa stanowi, że może on „zostać zniszczony, unieruchomiony albo nad jego lotem może zostać przejęta kontrola”. Decyzja należy do dowódcy operacyjnego, ale jest to jedyny przypadek, gdy przepisy wprost mówią, że DORSZ może delegować to uprawnienie na dowódców, którzy mu podlegają.
Rozkaz powinien zostać wydany „po rozpatrzeniu całokształtu okoliczności konkretnego zdarzenia oraz z uwzględnieniem nadrzędności ochrony życia osób postronnych”. Poza tym w przepisach wskazano, że do zniszczenia drona powinien zostać wybrany taki środek, który pozwoli na minimalizację niepożądanych strat ubocznych.
Lotnictwo wojskowe
Ustawa szczegółowo opisuje procedurę wydawania zezwoleń na przekroczenie granicy i lot obcej wojskowej maszyny załogowej w polskiej przestrzeni powietrznej. Przepisy inaczej traktują sojuszników z NATO i UE, a inaczej pozostałe państwa, takie jak np. Rosja. Jednak w praktyce wiele zależy od formalnego statusu lotu.
Obce wojskowe samoloty i śmigłowce nie muszą mieć zgody na przelot nad Polską, jeśli wykonują zadania w ramach Zintegrowanego Systemu Obrony Powietrznej NATO. Nie potrzeba zezwolenia, jeśli na pokładzie maszyny znajduje się przedstawiciel obcego państwa, składający oficjalną wizytę w Polsce (dotyczy to również honorowej eskorty takiego statku powietrznego). Bez zgody można wlecieć w polską przestrzeń powietrzną także w stanach wyższej konieczności – np. w razie akcji poszukiwawczo-ratowniczej, niesienia pomocy w razie klęski żywiołowej lub zagrożenia środowiska, a także gdy maszyna znajduje się w niebezpieczeństwie.
Co jeśli obcy wojskowy statek powietrzny przekroczył granicę i wykonuje lot nad Polską bez zezwolenia lub niezgodnie z jego warunkami? Ustawa mówi, że wtedy może być wezwany przez wojsko do opuszczenia przestrzeni powietrznej Polski, „odpowiedniej zmiany” kierunku i wysokości lotu, lądowania na wskazanym lotnisku lub „wykonania innych poleceń”.
Jeżeli obca wojskowa maszyna nadal nie stosuje się do wezwań i poleceń, może być przechwycona przez samolot należący do polskich Sił Powietrznych lub innego państwa NATO. „Przechwycenie polega na identyfikacji obcego wojskowego statku powietrznego, nawiązaniu z nim łączności radiowej i kontaktu wzrokowego oraz naprowadzeniu go na właściwy kierunek lub wysokość lotu albo wymuszeniu lądowania na wskazanym lotnisku” – mówi przepis.
Przechwycenie obiektu oznacza przede wszystkim jego wzrokową identyfikację przez pilota samolotu bojowego, który może w tym celu wykorzystać systemy optoelektroniczne swojego samolotu.
Gdyby obca maszyna wojskowa nadal nie stosowała się wezwań i poleceń ani do czynności związanych z przechwyceniem, polski lub NATO-wski myśliwiec może oddać strzały ostrzegawcze. Jeśli intruz nadal nie stosuje się do wezwania, może zostać zestrzelony. Obecnie polskie samoloty F-16 wyznaczane do tego typu misji wyposażone są przede wszystkim w działko, a także amerykańskie pociski powietrze-powietrze krótkiego zasięgu AIM-9X Sidewinder.
Są trzy potencjalne przypadki, gdy obcy wojskowy statek powietrzny możne zostać zniszczony bez przechwycenia ani bez strzałów ostrzegawczych. To sytuacja, gdy maszyna dokonuje zbrojnego ataku na terytorium Polski, manewruje na pozycję dogodną do takiego ataku lub wykonuje lot rozpoznawczy, by umożliwić taki atak.
Rozkaz przechwycenia, oddania strzałów ostrzegawczych lub zniszczenia obcego wojskowego statku powietrznego wydaje dowódca operacyjny. „Rozkaz wydaje się adekwatnie do zagrożenia, w granicach określonych w wiążących Rzeczpospolitą Polską ratyfikowanych umowach międzynarodowych, po rozpatrzeniu całokształtu okoliczności konkretnego zdarzenia i wynikającego z niego realnego i poważnego zagrożenia dla życia osób postronnych z uwzględnieniem nadrzędności ochrony życia osób postronnych, traktując możliwość zniszczenia obcego wojskowego statku powietrznego jako środek ostateczny” – wylicza warunki ustawa.
Są jednak sytuacje, gdy decyzję o zestrzeleniu podejmuje sam pilot. W każdej sytuacji może on zniszczyć obcy wojskowy statek powietrzny, gdy zostanie przez niego zaatakowany.
Gdyby doszło do utraty łączności z dyżurnym dowódcą obrony powietrznej pilot może zestrzelić obcy wojskowy statek powietrzny, gdy ten manewruje na pozycję dogodną do ataku przeciwko myśliwcowi przechwytującemu. W razie braku łączności pilot ma też prawo samodzielnie zdecydować o zestrzeleniu, gdyby doszło do ataku na terytorium Polski, manewrów na pozycję dogodną do takiego ataku lub lotu rozpoznawczego, by umożliwić taki atak.
Organ dowodzenia obroną powietrzną NATO może w uzgodnieniu z polskim dyżurnym dowódcą obrony powietrznej zdecydować o przechwyceniu obcej wojskowej maszyny naruszającej polską przestrzeń powietrzną. Decyzja o oddaniu strzałów ostrzegawczych lub zniszczeniu takiego intruza należy już jednak wyłącznie do polskiego dowódcy operacyjnego – zastrzega ustawa.
Lotnictwo cywilne
Od czasu zamachów z 11 września 2001 r. w USA, kiedy terroryści użyli samolotów z pasażerami na pokładzie, polskie przepisy określające, co wojsko może zrobić w takiej sytuacji, zmieniały się kilka razy. Prawo lotnicze z 2002 r. zezwalało MON na zniszczenie samolotu, np. gdy porwali go terroryści i mógł stanowić zagrożenie. W 2008 r. Trybunał Konstytucyjny uznał, że nie da się tego pogodzić z konstytucyjnymi zasadami ochrony życia oraz godności człowieka, które uznano za priorytetowe.
Obecnie ustawa mówi, że jeżeli obca cywilna maszyna przekroczy granicę niezgodnie z przepisami Prawa lotniczego, może – podobnie jak wojskowa – zostać wezwana do opuszczenia polskiej przestrzeni, „odpowiedniej zmiany” kierunku i wysokości lotu, lądowania na wskazanym lotnisku lub „wykonania innych poleceń”.
Obcy cywilny samolot lub śmigłowiec, który przekroczył granicę państwową i nie zastosował się do wezwań lub poleceń oraz może być użyty jako środek ataku o charakterze terrorystycznym, „uznaje się za obiekt powietrzny typu Renegade”, czyli dosłownie „renegat”, „odstępca”.
Ustawa przewiduje trzy kategorie tego statusu – podejrzany, prawdopodobny lub potwierdzony „Renegade”. Przepisy obszernie wyliczają, jakie okoliczności wojsko powinno rozpatrzyć, zanim przypisze dany lot do którejś z kategorii. Za kwalifikację do odpowiedniej kategorii „Renegade” odpowiada dyżurny dowódca obrony powietrznej.
Zgodnie z przepisami już na etapie podejrzanego „Renegade” obcy cywilny samolot lub śmigłowiec może zostać przechwycony. Przepisy są tu takie same, jak w przypadku przechwycenia maszyny wojskowej. Do podjęcia decyzji o przechwyceniu uprawniony jest dowódca operacyjny.
Jeżeli przechwycony „renegat” nie stosuje się do poleceń, można oddać strzały ostrzegawcze. Prawo do podjęcia takiej decyzji ma również dowódca operacyjny.
Co jeśli nadal cywilna maszyna nie stosuje się do poleceń? To zależy od tego, czy na pokładzie są pasażerowie. Jeżeli są, to ustawa mówi, że myśliwiec przechwytujący „eskortuje ten statek powietrzny do czasu jego lądowania na lotnisku lub opuszczenia przestrzeni powietrznej RP”.
Natomiast jeżeli z okoliczności wynika, że maszyna zostanie wykorzystana jako środek ataku terrorystycznego i jednocześnie atakowi nie można zapobiec za pomocą innych dostępnych środków oraz maszyna „nie posiada żadnych osób na pokładzie lub na jej pokładzie znajdują się wyłącznie osoby zamierzające użyć tego statku jako środka ataku o charakterze terrorystycznym”, wtedy dowódca operacyjny może podjąć decyzję o zniszczeniu takiej maszyny.
W razie wydania rozkazu o przechwyceniu „renegata”, oddaniu strzałów ostrzegawczych, odeskortowaniu go na lotnisko lub za granicę albo zestrzeleniu ustawa nakazuje dowódcy operacyjnemu, by działał: – adekwatnie do zagrożenia, – w granicach określonych w wiążących Rzeczpospolitą Polską ratyfikowanych umowach międzynarodowych, – po rozpatrzeniu całokształtu okoliczności konkretnego zdarzenia i wynikającego z niego realnego i poważnego zagrożenia dla życia osób postronnych, w tym możliwych ofiar ataku o charakterze terrorystycznym, – z uwzględnieniem nadrzędności ochrony życia osób postronnych, – traktując możliwość zniszczenia obcego cywilnego statku powietrznego jako środek ostateczny”.
Prawo nakazuje więc wziąć pod uwagę, gdzie mogą spaść szczątki ostrzelanej maszyny i czy nie będą stanowić zagrożenia dla ludzi na ziemi. Ten dylemat nie dotyczy tylko sytuacji, gdy tuż za naszą granicą toczy się wojna.