Ten 15-minutowy film powstał z pasji i ogromnego zaangażowania. Grają w nim amatorzy, a nie zawodowi aktorzy, ale pokazana historia chwyta za serce. W czwartek (27 listopada) premierę miał film „Janko Muzykant”, wyprodukowany przez Koło Gospodyń Wiejskich „Brzezinianki” z gminy Masłów.
Kanwą była historia napisana przez Henryka Sienkiewicza. Jak mówiła Ewa Błachut, jedna z „Brzezinianek”, po tę opowieść postanowił sięgnąć ich instruktor, Michał Kopeć. To trzeci ich wspólny film po ekranizacji „Antka” Bolesława Prusa oraz po dokumencie „Człowiek wsi. Pasja i siła” o losach Władysława Pokusy.
– On nas popycha do tego, żebyśmy działały, a nam się to podoba. Współpraca dobrze się układa, odnajdujemy się w roli aktorek. No i tak pomalutku powstaje filmik za filmikiem, produkcja za produkcją idzie – żartowała.
W wielu rolach
Jedna z „Brzezinianek”. Małgorzata Brzoza wcieliła się w rolę mamy Janka. Jak przyznała, po raz pierwszy wystąpiła w filmie.
– Trudność polegała na tym, że było wiele takich scen, że musiałam tego swojego syna filmowego szarpać, strofować, co było trudne, bo dotyczyło dziecka i nie wiedziałam, jaka będzie jego reakcja. Ale świetnie się spisał i wszystko dobrze się skończyło. Krzyś, który grał Janka był bardzo dobrze przygotowany przez swoich rodziców. Wiedział, że to jest film, gra, rozumiał to. Udało się te sceny dobrze zagrać – oceniła.
Janka zagrał Krzyś Harczuk. Za kamerą stanął jego tata, Przemysław Harczuk, który przyznał, że to utrudniało pracę.
– Niestety te więzi rodzinne nie pozwalają łatwo się przełożyć na pracę, dlatego że ja cały czas próbowałem dążyć do zakończenia pewnych rzeczy. Sprawa była o tyle trudna, że od tych naszych relacji zależało, czy Krzyś wykona pewne zadania więc to nie ułatwiało pracy. Ale ostatecznie efekt końcowy jest zadawalający – wyjaśnił.
W domu nie rozmawiali na temat filmu.
– To raczej żona podpowiadała Krzysiowi, jak ma zagrać, co ma zrobić – przyznał.
Przemysław Harczuk zdradził, że jego rola nie ograniczała się do zdjęć.
– Wraz Michałem Kopciem, czyli reżyserem wystąpiliśmy w kilku różnych rolach. Oprócz tego że filmowałem, to byłem jeszcze oświetleniowcem, dźwiękowcem, zajmowałem się montażem, ale jeszcze kilka ról pewnie by się znalazło. Michał był też reżyserem, kierownikiem planu, więc przyjęliśmy na siebie dużo. To trudne – stwierdził.
Ciężko pobite dziecko
Ocenę filmu pozostawił publiczności.
– Spędziłem bardzo dużo godzin w montażu, znam każdą klatkę tego filmu. Mam nadzieję, że widzowie ocenią ten film pozytywnie i będzie chociaż jeden moment wzruszenia – dodał Przemysław Harczuk.
Za scenografię i kostiumy odpowiadała Joanna Biskup-Brykczyńska. To za sprawą tych elementów wszyscy przenieśli się w odległą przeszłość.
– Udało nam się zgromadzić odpowiednią liczbę kostiumów. Przeszukaliśmy wypożyczalnie kostiumów, teatry, ale też przygotowaliśmy własnym sumptem. Niektóre rzeczy były własnoręcznie robione, ponieważ chodziło o to, by jak najbardziej oddać klimat, nastrój z czasów noweli „Janko Muzykant”. Ręcznie wykonywaliśmy również niektóre rekwizyty, jak na przykład skrzypce Janka. To nie była prosta rzecz, bo trzeba pamiętać, że dużo się dzieje we wrażliwości tego dziecka, w jego wyobraźni, chciał mieć swoje skrzypce, więc je stworzył z kawałka kory. W tekście było, że zrobił je z kawałka gonta, ale musieliśmy to jakoś obejść. I chyba nam się udało, bo potem musieliśmy pilnować te nasze skrzypki – śmiała się.
Joanna Biskup-Brykczyńska czuwała także nad charakteryzacją. Trudnym zadaniem było pokazanie pobitego Janka.
– To nasza kolejna produkcja o dzieciach, o przemocy wobec nich i zawsze sceny przemocy, gdzie ofiarą jest dziecko, są bardzo trudne emocjonalnie, ale też trudne do przygotowania. Krzyś jest miłym wrażliwym, wesołym chłopcem i żeby mógł zagrać tę scenę, pracowaliśmy z nim, żeby dał się ucharakteryzować, żeby zrozumiał, jak ważny jest makijaż, jak ważne są takie krwawe elementy, bo to dziecko w noweli zostało bardzo ciężko pobite. Na planie filmowym zawsze ciężko pracuje się z dziećmi. Teraz też tak było. Makijaż, który nakładałam musiał być powtarzalny. Ale to były kosmetyki, a skóra dziecka jest delikatna, więc bywało, że trzeba było zrobić przerwę, chłopiec musiał się pobawić – zdradziła.
Połączenie przeszłości i teraźniejszości
Michał Kopeć, który napisał scenariusz i wyreżyserował obraz przyznał, że to był impuls, by zrealizować film na podstawie noweli „Janko Muzykant”.
– Ale zrobiłem ten film w taki sposób, żeby on nie był tylko pokazem dramatycznych scen, jakie zostały opisane w książce. Dodałem wątek pedagogiczny, czyli połączyłem współczesność z tamtymi czasami i jakie wnioski z tego napływają – wyjaśnił.
Premiera film odbyła się w Centrum Edukacji i Kultury w Ciekotach. Dyrektor instytucji, Wojciech Purtak zaznaczył, że kolejna produkcja pokazuje, że kultura w gminie Masłów to nie tylko „Szklany Dom”.
– To przede wszystkim bardzo utalentowani mieszkańcy, którzy nie boją się inwestować w swoje pomysły, ale też szukają źródeł dofinansowania, a ich przedsiębiorczość, pomysłowość jest dla nas bardzo dużym motywatorem do pracy – zaznaczył.
Michał Kopeć przyznał, że jeśli uda się zgromadzić budżet na kolejny film, marzy mu się zekranizowanie „Siłaczki” Stefana Żeromskiego.
„Janko Muzykant” powstał dzięki wsparciu gminy Masłów oraz Urzędu Marszałkowskiego Województwa Świętokrzyskiego.
Film na razie nie będzie publicznie dostępny, ponieważ jego twórcy chcą go zgłosić do konkursów.





















