W Sandomierzu uroczystości z okazji 44 rocznicy ogłoszenia stanu wojennego rozpoczęły się od mszy świętej w katedrze, w intencji ojczyzny. Po niej zebrani przeszli w kolumnie przez stare miasto pod pomnik „Solidarności”, gdzie były przemówienia okolicznościowe i składanie wiązanek kwiatów.
Kazimierz Plachimowicz, jeden z byłych działaczy NSZZ „Solidarność”, współtwórca zarządu regionu tego związku powiedział, że stan wojenny przerwał wielkie nadzieje związkowców.
– Rozpoczęły się represje niezrozumiałe dla nas, Polak przeciwko Polakowi. To zrodziło pewne działania z naszej strony, podziemie, opozycja Solidarnościowa, skończyło się Komitetem Obywatelskim i wyborami czerwcowymi Później okazało się również, że byli byliśmy oszukiwani – stwierdził były związkowiec.
W uroczystościach wziął udział Grzegorz Socha, wicemarszałek województwa świętokrzyskiego, który powiedział, że gdy ogłoszony został stan wojenny, miał wtedy 6 lat i ten okres kojarzy mu się ze strachem jaki wówczas odczuwał. Podkreślił, że był to bardzo trudny sprawdzian dla Polaków.
– Wtedy zabrano narodowi wolność i nadzieję, zginęło ponad 50 osób, przestały działać telefony, był to bardzo zły czas dla naszego kraju – stwierdził wicemarszałek.
Starosta sandomierski Marcin Piwnik przypomniał, że represje wprowadzone przez ówczesną władzę ludową doprowadziły do tego, że zginęło wiele osób, a ponad milion musiało emigrować ze swojej ojczyzny.
– Nasze spotkania z okazji tych rocznic powinny przestrzegać przed tego typu działaniem władzy, bo Polska jest domem dla wszystkich. Z tamtych dni powinniśmy wyciągać wnioski, że należy być dla siebie dobrym i życzliwym. Samorządowcy oraz ludzie sprawujący różne funkcje powinni się szanować, a przede wszystkim współpracować – podkreślił starosta.
W uroczystościach wzięły udział również władze miasta, radni, mieszkańcy oraz zuchy i harcerze.




















