Płynąc Nidą, podczas spływów kajakowych warto poznać historię, w której miłość przeplata się ze śmiercią. Takim miejscem jest Jurków, gdzie nieistniejący już dwór był świadkiem tragedii.
Po śmierci majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala” (30 kwietnia 1940 r.), na konecczyźnie walkę kontynuował jeden z jego żołnierzy – plutonowy Franciszek Głowacz, ps. „Lis”. Utworzył on liczącą 8 osób grupę dywersyjną, która była podporządkowana Komendzie Obwodu Końskie Związku Walki Zbrojnej. Jednym z żołnierzy grupy był Zbigniew Proskurnicki, ps. „Ketling”. Likwidacja oddziału rozpoczęła się od aresztowania przez żandarmerię Antoniego Pękali. Nie wytrzymał on śledztwa i zaczął „sypać”, później został zamordowany.
Zagrożony aresztowaniem Proskurnicki musiał uciekać. Oparcie znalazł w ówczesnym powiecie stopnickim. Szybko włączył się w nurt miejscowej konspiracji, a z biegiem czasu został kierownikiem referatu przerzutów powietrznych w Komendzie Obwodu ZWZ-AK. Mimo młodego wieku powierzono mu bardzo odpowiedzialne zadanie. W jego gestii leżało organizowanie zrzutowisk, gdzie konspiratorzy mieli przyjmować zaopatrzenie zrzucane na spadochronach z samolotów startujących z Anglii.
Zapewne w celu przygotowania miejsc do zrzutów Proskurnicki odwiedzał okolice Wiślicy. Jedno ze zrzutowisk zlokalizowane było bowiem obok pobliskiego Szczerbakowa.
Przebywając na tym terenie Prosukrnicki zatrzymywał się w dworze, w Jurkowie. Zarządzał nim Michał Skadłubowicz, były żołnierz I Brygady Legionów Józefa Piłsudskiego. On sam i jego dzieci związani byli z konspiracją.
31 stycznia 1944 r. do dworu dotarł Zbigniew Proskurnicki ps. „Ketling” oraz 25 letni plut. pchor. Adam Bielewicz ps. „Sławek”. Ten ostatni był sympatią 18-letniej Zosi Skadłubowicz. Niestety o obecności partyzantów poinformował Niemców komendant granatowej policji w Wiślicy, Stanisław Kaczmarek.
Po Jurkowie chodziły plotki, że jeden z młodych Skadłubowiczów zalecał się do jego żony i z tego tytułu Kaczmarek miał się zemścić. Zemsta była krwawa. 1 lutego 1944 r. Niemcy otoczyli zabudowania i zamordowali dwóch konspiratorów oraz sześcioosobową rodzinę Skadłubowiczów.
Ciała pogrzebano pod oknami dworskiej oficyny. Dopiero później zostały w sposób godny pogrzebane. Nie uniknięto jednak błędów. Na nagrobku „Ketlinga” i „Sławka” pochowanych na miejscowym cmentarzu widnieje błędna data śmierci.
Co stało się ze zdrajcą? Kilkanaście dni później wyrokiem Wojskowego Sądu Specjalnego za kolaborację z Niemcami skazano go na karę śmierci. Wyrok wykonało trzech miejscowych konspiratorów.
Historię miejscowości leżących nad brzegiem Nidy prezentujemy w słuchowisku: Wyprawa w nieznane