Od początku lutego rybacy na polskim wybrzeżu mają ogromne problemy z zatankowaniem paliwa, a co za tym idzie – nie mogą wypływać w morze i zarabiać.
Rybacy, jak sami mówią, „walą głową w mur” i z przerażeniem liczą kolejne dni, które zamiast na łowiskach upływają im na walce z elektronicznym systemem. W ich imieniu interweniował Mariusz Wolański, dziennikarz Polskiego Radia Koszalin.
– Już nie wiemy kogo prosić, żebyśmy mogli dostać to paliwo. Żaden kuter, żadna jednostka rybacka na całym wybrzeżu się nie zatankowała. Mamy jeszcze dwa, trzy miesiące łowienia. Potem rozpocznie się narzucony przez unię czteromiesięczny okres ochronny. Jeśli teraz nie zaczniemy pływać, to będziemy bankrutami – powiedział Andrzej Gościniak, armator kołobrzeskiej jednostki.
Okazuje się, że od 1 lutego rybacy są według prawa tzw. podmiotem odbierającym. Chcąc zatankować paliwo, które ze względu na jego przeznaczenie jest traktowane ulgowo pod względem akcyzy, muszą poprawnie zarejestrować się na Platformie Usług Elektronicznych Skarbowo-Celnych (PUESC) i dodatkowo w systemie przemieszczania się oraz nadzoru wyrobów akcyzowych (EMCS). Dla osób, nieraz starszych, pokonanie tych elektronicznych baz danych, jest bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe. Irytację i złość rybaków potęguje fakt, że zamiast pomocy słyszeli, że dostosowanie się do nowych przepisów „nie jest żadną filozofią”.
Ale Tomasz Klepacki, zastępca naczelnika Zachodniopomorskiego Urzędu Celno-Skarbowego przyznaje, że sprawa wcale nie jest taka prosta, a poprawna rejestracja, w nowym systemie, jest bardzo trudna.
– Szkolenie w tym zakresie jest jak najbardziej zasadne. My jesteśmy otwarci. W godzinach pracy jesteśmy gotowi do pomocy – zadeklarował.
O wsparcie zwrócono się też do Czesława Hoca, posła Prawa i Sprawiedliwości z Kołobrzegu.
– To jest elektroniczny dramat. Z jednej strony miało być nowocześniej i łatwiej, a z drugiej strony – ci ludzie nie mogą prowadzić działalności gospodarczej. Na pewno lada moment rozwiążemy ten problem – powiedział poseł.