Zamordowali go czerwoni bandyci. Nie ma własnego grobu. Tak skończył człowiek, który walczył z bolszewikami i Niemcami, na pierwszym miejscu stawiając dobro ojczyzny. Przedstawiamy finał dziennikarskiego śledztwa.
Trudno jest prowadzić dziennikarskie dochodzenie w sprawie wydarzeń rozgrywających się prawie sto lat temu. Sytuacji nie ułatwia fakt, że część „bohaterów” dopuściła się zdrady, inni mają na swoich rękach krew niewinnych. Żyją ich rodziny, które mogą czuć się zagrożone… Nie zemsta jest naszym celem, ale odkrycie prawdy skrzętnie ukrywanej przez lata.
Celne strzały „Czarnego Janka”
W 1905 roku Bronisław Dorobczyński, pochodzący z Suchedniowa, dotarł do Czeladzi. Pod pseudonimem „Czarny Janek” działał w Organizacji Bojowej Polskiej Partii Socjalistycznej. Jego przyjazd ożywił działalność spiskową tajnej organizacji. Konspiratorzy postanowili przeprowadzić zamach na najbardziej znienawidzonego żandarma rosyjskiego i jednocześnie prowokatora – Wołkowa. Do akcji doszło 8 maja 1906 roku, podczas odpustu w kościele św. Stanisława, gdy czeladzki rynek był pełen straganów i ludzi. Wykonanie wyroku wziął na siebie właśnie „Czarny Janek”. Akcja się udała, a Dorobczyńskiemu udało się ujść cało, choć wielu jego konspiracyjnych przyjaciół zostało aresztowanych.
Bronisław Dorobczyński urodził się 26 czerwca 1884 roku w Suchedniowie, w rodzinie Józefa i Antoniny z Silewiczów. Ukończył seminarium nauczycielskie w Jędrzejowie. Miał za sobą także dwa lata szkoły górniczej. Swoje młode życie poświęcił walce o niepodległość. Na zdjęciu z lewej strony: Bronisław Dorobczyński w mundurze legionisty; na zdjęciu z prawej strony: historyczny dom przy ul. Kościelnej (wł. p Makowskiego), w którym zbierali się spiskowcy i gdzie zapadł wyrok śmierci na Wołkowa / źródło Muzeum Saturn w Czeladzi oraz Oficyna Saturnowska Rok 5, nr 2
Przy następnej akcji „Czarny Janek” nie miał już tyle szczęścia. Zlikwidował szpicla Pawlika i żołnierza rosyjskiego, ale sam został pojmany. Wyrokiem Sądu Wojennego w Będzinie został skazany. Udało mu się jednak w 1908 roku uciec do zaboru austriackiego.
Działał tam aktywnie w organizacjach podlegających Józefowi Piłsudskiemu. Został członkiem Związku Strzeleckiego, a w sierpniu 1914 roku wstąpił do Legionów. Wyróżnił się w bitwie pod Konarami – niedaleko Klimontowa, gdzie został ranny 22 maja 1915 roku w boju o lasek kozieniecki.
Bronisław Dorobczyński (na zdjęciu pierwszy z prawej) w czasie służby w legionach / źródło: Muzeum Saturn w Czeladzi
Podporucznik [Bronisław] Dorobczyński z III batalionu prowadził swój pluton w największym ogniu w kontrataku na nieprzyjaciela, który już się silnie okopał. Zdobył okopy, biorąc 85 jeńców z oficerem.” – Józef Piłsudski, rozkaz z powodu bitwy pod Konarami.
Od listopada 1918 roku służył w Wojsku Polskim, a jego bojowe czyny zostały wielokrotnie nagrodzone orderami w tym najważniejszym: Virtuti Militari.
W 1924 roku na własną prośbę został zdemobilizowany. Za zasługi w walce o niepodległość i działalność konspiracyjną, otrzymał majątek Hołowczyce koło Wołkowyska (teren dzisiejszej Białorusi).
Dwór w Hołowczycach / źródło: Muzeum Saturn w Czeladzi
Gdzie Ojczyzna nakaże
Odbudowujące się państwo szybko poprosiło go o dalszą pracę dla ojczyzny. Najpierw pracował w Starostwie Wołkowyskim, a od 1931 roku był wójtem gminy Podorosk. W lutym 1935 roku został burmistrzem Czeladzi – tej samej, w której działał jeszcze w czasach zaborów. W tym czasie poznał Adelajdę Eljasińską, sosnowiczankę mieszkającą w Sielcu. Do ślubu jednak nie doszło, bowiem skierowano go do Kielc, gdzie w latach 1936-39 był wiceprezydentem Kielc.
Stefan Artwiński był od 1929 roku prezesem Związku Strzeleckiego w województwie kieleckim. Od 1934 roku sprawował urząd prezydenta Kielc. Być może coraz liczniejsze obowiązki i podeszły już wiek sprawiły, że przydzielono mu zaufanego „pomocnika”. Być może właśnie to było jednym z powodów przeniesienia Dorobczyńskiego do Kielc. Na zdjęciu (od lewej): Stefan Artwiński – prezydent Kielc, Bronisław Dorobczyński – wiceprezydent Kielc / źródło: Muzeum Saturn w Czeladzi
Niedługo po przyjeździe do Kielc Dorobczyński stanął na czele Obywatelskiego Komitetu Fundacji Sztandaru dla 2 pal Leg. Sprawnie przeprowadzona zbiórka zaowocowała wykonaniem sztandaru, którego rodzicami chrzestnymi zostali prezydent Stefan Artwiński oraz działaczka niepodległościowa Kazimiera Grunertówna.
Uroczyste przekazanie i poświęcenie sztandaru 2 pal Leg., który artylerzyści otrzymali z rąk marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego, na dzisiejszym placu Wolności, w dniu 16 października 1937 roku. Na zdjęciu (od lewej): marszałek Rydz-Śmigły, Bronisław Dorobczyński, płk Jan Bigo – dowódca 2 pal Leg / źródło: Kieleccy Artylerzyści
Chroniąc rodzinę, broniąc Ojczyznę
Mimo natłoku obowiązków znalazł wreszcie czas na założenie rodziny. Ożenił się w 1937 roku z poznaną wcześniej Adelajdą Eljasińską. Wkrótce na świat przyszedł ich syn – Jan. Latem 1939 roku, aby zapewnić bezpieczeństwo rodzinie przed zbliżającą się wojną, Dorobczyński wysłał żonę z synkiem Jankiem do majątku Hołowczyce. Nie mógł przewidzieć, że tereny te już niebawem zajmą Sowieci. Żona z synem została wywieziona na Sybir. Wybiegając nieco wprzód, dodamy, że oboje przeżyli wojnę. Opuścili nieludzką ziemię ostatnim transportem, z nowo utworzonym wojskiem gen. Władysława Andersa. Przez Syrię, Persję, Palestynę, dotarli aż do Południowej Afryki, na Przylądek Dobrej Nadziei. Tam spędzili resztę wojny. Do Polski wrócili w 1947 roku.
Adelajda Dorobczyńska z synem Janem / źródło: Muzeum Saturn w Czeladzi
27 sierpnia 1939 roku wojsko opuściło kieleckie koszary i zostało skierowane w wyznaczone rejony nad granicą z Niemcami. W mieście pozostały siły pod dowództwem kapitana Dorobczyńskiego. Organizując obronę, współpracował z wojskiem, a gdy żołnierze opuścili miasto, pozostał w kieleckim magistracie.
W kieleckiej konspiracji
Okres okupacji niemieckiej jest w życiu Dorobczyńskiego najmniej znany. Źródła podają, że bardzo wcześnie wstąpił do kieleckiej konspiracji. Z dużym prawdopodobieństwem możemy przyjąć, że była to Organizacja Orła Białego. Struktury organizacji były budowane m.in. w oparciu o Związek Strzelecki, a jej prezesem przed wojną w województwie kieleckim był Stefan Artwiński. I w sposób naturalny, pod koniec września 1939 roku, prezydent stanął na czele Okręgu Kielce OOB. Trudno więc wyobrazić sobie sytuację, że jego zastępca i najbliższy współpracownik, człowiek od lat związany ze Związkiem Strzeleckim, związał się z inną organizacją. Nie jest to potwierdzona teza, ale wydaje się wielce prawdopodobna.
W tym domu należącym do rodziny Olędzkich, przy ulicy Czarnowskiej 14 w Kielcach, wizytujący Kielce generał Michał Tokarzewski-Karaszewicz spotkał się prawdopodobnie z miejscowymi konspiratorami / Fot. akokregkielce.pl
W połowie października kieleckie struktury Orła Białego zostały podporządkowane Służbie Zwycięstwu Polsce. Odwiedzający wtedy Kielce generał Michał Tokarzewski-Karaszewicz, dowódca SZP powołał Stefana Artwińskiego, działającego w konspiracji pod pseudonimem „Stary”, na komisarza Cywilnego Okręgu SZP.
Kilka dni później Artwiński otrzymał od Niemców rozkaz opuszczenia kieleckiego magistratu, a 27 października został aresztowany przez Gestapo. 2 listopada znaleziono jego zmasakrowane zwłoki zakopane w lesie na Wiśniówce. Niemcy przejęli ster władzy w kieleckim magistracie. Pozbyli się Artwińskiego i prawdopodobnie zwolnili z pracy Dorobczyńskiego.
– Nie wiemy, co się z nim działo przez kolejne miesiące – mówi Paweł Ameryk, pasjonat historii i włoszczowski regionalista. – Prawdopodobnie na przełomie 1940 i 1941 roku trafił do majątku w Nieznanowicach koło Włoszczowy – dodaje.
Objął posadę pod fałszywym nazwiskiem Jan Dobrowolski. Pełnił funkcję kierownika podwórza, a później zajmował się nadzorem nad ogrodami – czytamy we wspomnieniach Antoniego Doerffera rządcy majątku. Otrzymał służbowe mieszkanie. Początkowo był to lokal w jednym z trzech bliźniaczych domków stojących niedaleko młyna. Z relacji rodziny Dorobczyńskiego wiemy jednak, że w roku 1944 mieszkał już w pałacu, gdzie zajmował dwa pokoje w bocznym parterowym skrzydle.
Ojcem świetności majątku Nieznanowice i jego właścicielem od 1884 roku był łódzki przemysłowiec Izrael Poznański. Założył tu zatrudniającą 140 osób fabrykę krochmalu, która pracowała na potrzeby jego zakładów włókienniczych w Łodzi. Za Poznańskich powstały też we wsi mleczarnia, tartak i jednoklasowa szkoła, w której nauczycielką była Jadwiga Szumska, siostra Marii Dąbrowskiej. Poznańscy mieli w Nieznanowicach okazały pałac. W 1910 roku sprzedali go wraz z pozostałym majątkiem Karskim, w rękach których pozostał do czasu wojny. W czasie wojny majątek znajdował się pod niemieckim zarządem. Podczas imprezy sylwestrowej 1940/1941 Niemcy doprowadzili do pożaru dachu. Odtąd pałac niszczał, choć w dalszym ciągu był częściowo zamieszkały.
Bandyci udający patriotów
Nieznanowice miały być dla Dorobczyńskiego ostoją bezpieczeństwa. Niestety…
Aby zrozumieć wydarzenia, które tu miały miejsce, przypomnijmy dzieje zdrady na tym terenie.
Już pod koniec 1939 roku powstały w powiecie włoszczowskim zręby Służby Zwycięstwu Polsce, a później utworzono ZWZ-AK.
W tej samej gminie – w Rząbcu, Nieznanowicach, Ogarce i Koniecznie – było wielu zwolenników Komunistycznej Partii Polski. Organizacja była przed wojną nielegalna, finansowano ją z Moskwy, a jej członkowie wykonywali polecenia stamtąd idące. Wojna tego nie zmieniła. W pierwszych latach okupacji miejscowi komuniści nie prowadzili działalności antyniemieckiej, ponieważ ich moskiewski mocodawca był sojusznikiem Hitlera. Sytuacja odwróciła się w 1941 roku, gdy Hitler zaatakował Związek Sowiecki. Uśpione dotąd struktury zaczęły działać, ale szybko się okazało, że ich celem nie jest niepodległość, ale dalsze działanie na rzecz Moskwy.
Pod koniec 1942 roku do Nieznanowic dotarł, pochodzący stąd, Stanisław Olczyk „Garbaty”. Powrócił w rodzinne strony, aby wyleczyć rany.
Na zdjęciu (od lewej): Polacy zamordowani przez oddział „Garbatego”; Stanisław Olczyk „Garbaty” – zdjęcie powojenne / źródło: Las i Ludzie, M.Langer; Kryptonimy Hetman i Chrobry Armii Krajowej
Stanisław Olczyk
Jeszcze przed wybuchem wojny należał do KPP. W listopadzie 1942 roku na rozkaz PPR przejął dowództwo nad grupą Żydów (dowodził nią wcześniej Chyl Brawerman), ukrywających się w lasach starachowickich. Doprowadził do dekonspiracji obozowiska. Struktury AK, za pośrednictwem Jana Baśkiewicza „Brzoza”, informowały grupę o niebezpieczeństwie, ale „Garbaty” zignorował ostrzeżenie. 6 grudnia 1942 roku grupa została rozbita przez Niemców, przeżyło tylko kilkanaście osób, w tym Olczyk i Brawerman. Za swoją klęskę obwiniali okolicznych mieszkańców. Brawerman w odwecie zastrzelił mieszkających w Budach Brodzkich: Tadeusza Jagiełłę i Stefana Kuterę oraz gajowego Tomczyka.
W początkach 1943 roku włoszczowscy komuniści z PPR utworzyli oddział partyzancki. Dowódcą trzynastu gwardzistów został „Garbaty”. Myli się jednak ten, kto myśli, że grupa walczyła z okupantem. Częściej były to zwykłe bandyckie napady. Antoni Doerffer pisze, że bojówka systematycznie napadała na okoliczne majątki i żądała haraczy.
Prawdopodobnie pierwszego napadu grupa GL dokonała na por. Franciszka Kaczmarka „Krogulca”, „Korneta” – nadleśniczego w Martyniku koło Nieznanowic, członka Komendy Obwodu AK Włoszczowa. Podczas najścia „Krogulec” został pobity i obrabowany. Nałożono na niego haracz, po który bandyci mieli zgłosić się w innym terminie. Gdy przyszli, nadleśniczy ostrzelał ich. 7 kwietnia 1943 roku bandyci z GL napadli na przysiółek Jakubówka (kilometr od Radkowa). Mieszkał tam ppor. Aleksander Lech Linowski „Jazłowiec”, członek AK. Został zamordowany nożem (inne relacje mówią, że strzałem z pistoletu) przez Władysława Borynia „Kamienia”.
Ofiarą bandytów był też Marian Głąb „Felek”, skierowany przez PPR do oddziału, aby sprawdzić sytuację. Został zamordowany 9 lipca 1943 roku.
Zdrada, donosy i spirala przemocy
26 sierpnia 1943 roku w nocy żandarmeria niemiecka obstawiła wieś Konieczno. Nie były to działania przypadkowe. Niemcy otrzymali od miejscowej organizacji PPR listę członków AK. Znajdowali się na niej: Stanisław Piątek i jego brat Józef, Stefan Gajdzik, Antoni, Józef i Stanisław Łowiccy, Stanisław Suliga. Nie wszyscy byli na miejscu, a część zdołała się ukryć. Niektórzy mieszkańcy na widok nadchodzących okupantów próbowali uciekać i zostali zastrzeleni. Ostatecznie w Koniecznie zginęło pięć osób. Dziewięć innych aresztowano i zabrano na samochody. Niedaleko Oksy zostali rozstrzelani.
Na zdjęciu (od lewej): dwór w Krzepinie w którym doszło do spotkania na którym zaprzestano bratobójczej walki, Stanisław Piątek „Poniatowski”- żołnierz AK, ranny podczas walki z bojówką GL „Tadka Białego”
Struktury AK nie mogły zostawić bez kary współpracy z okupantem. Przeprowadzono rozpoznanie i wydano odpowiednie rozkazy. 7 września wydzielone z oddziału AK Mieczysława Tarchalskiego „Marcina” pododdziały pojmały i zlikwidowały siedemnaście osób związanych z PPR. Sam Olczyk uciekł.
Pod koniec października 1943 roku żołnierze z oddziału „Marcina” pod dowództwem por. Tadeusza Kozłowskiego „Piotra” zaatakowali w Karczowicach bojówkę GL dowodzoną przez Tadeusza Grochalę „Tadka Białego”. Zginęło czternastu ludzi z GL oraz trzech akowców.
Miejscowe dowództwo AK zdawało sobie sprawę, że musi przerwać spiralę przemocy. Rozpoczęto mozolne próby doprowadzenia do spotkania wszystkich konspiracyjnych sił. 15 listopada 1943 roku w nieistniejącym dziś dworze w Krzepinie spotkali się przedstawiciele BCh, GL, NSZ i AK. Prawdopodobnie wtedy ustalono zaprzestanie zbrojnych działań przeciwko sobie.
Bandyci w dalszym ciągu mordują
Komuniści pomimo zawartego porozumienia, nie zamierzali zaprzestać bandyckich działań. Postanowili zająć się Dorobczyńskim, który, jak podają wszystkie źródła, negatywnie wyrażał się o tej ideologii i działaniach bojówek. Ostatnie tygodnie życia naszego bohatera znamy ze wspomnień Jerzego Dorobczyńskiego – syna Aleksandra, młodszego brata Bronisława. Jerzy, zagrożony aresztowaniem w rodzinnej miejscowości, przyjechał w kwietniu 1944 roku do stryja.
Podaje on, że około 20 maja mieszkanie Dorobczyńskiego odwiedziły dwie młode kobiety. Podawały się za łączniczki i domagały się informacji o miejscu zakwaterowania oddziału „Garbatego”.
Po tygodniu, gdy kobiety ponownie pojawiły się, Dorobczyński sterroryzował je przyniesioną od leśniczego (zapewne Kaczmarka) dubeltówką. Zmusił do wyjaśnień i puścił wolno. Kobiety zostawiły dużą walizkę, mówiąc, że później odbiorą bagaż.
Na zdjęciu (od lewej): Franciszek Kaczmarek „Krogulec” (źródło: „Wspomnienia” M. Tarchalski) – nadleśniczy w Martyniku. Leśniczówka w dawnym folwarku w dobrach Nieznanowic, który nosił nazwę Martynik. Już po wojnie, w wyniku pomyłki, zaczęto dodawać drugie „n” (źródło: Jarosław Kubalski, Radio Kielce)
10 czerwca, w sobotę, do Dorobczyńskiego przyjechali znajomi – kobieta i dwóch mężczyzn. Około godziny 21, podczas kolacji, do mieszkania weszło dwóch uzbrojonych mężczyzn i pod bronią wyprowadzili Dorobczyńskiego, każąc mu nieść pozostawioną walizkę. Po jakimś czasie pozostali goście i bratanek usłyszeli z oddali strzał. Resztę nocy spędzili w ukryciu. Następnego dnia wszyscy udali się na najbliższą stację (prawdopodobnie była to Ludynia), skąd odjechali z zagrożonego terenu.
Jerzy Dorobczyński udał się do Suchedniowa do rodziny. Po kilku dniach powrócił i wtedy dowiedział się od leśniczego Kaczmarka, że Bronisław Dorobczyński został zamordowany niedaleko majątku strzałem w głowę. Został też obrabowany. Znaleziono przy nim tylko zapalniczkę oraz szczątki dewizki od zegarka tkwiące w klapie marynarki. Wiele lat po wojnie zostały one przekazane Janowi – synowi Dorobczyńskiego.
Gdzie grób twój i szczątki twoje…
W naszym dziennikarskim śledztwie dotarliśmy do ostatniego aktu, licząc, że zapalimy znicz na grobie zapomnianego bohatera. Wiemy, że Dorobczyński został pochowany przez administrację majątku na cmentarzu w Koniecznie. I to jest cel naszej ostatniej wyprawy. Nie szukamy odpowiedzi: dlaczego został zamordowany? Szukamy grobu naszego bohatera. O pomoc zwracamy się do miejscowych księży, jednak w parafialnych księgach zmarłych nie ma nazwiska: Dorobczyński. Nie ma śladu po osobie, nie ma śladu po pochówku. Może w miejscowości, gdzie sąsiad wydał sąsiada, pamięć o bohaterach jest zakazana?
Odwiedzamy cmentarz w Koniecznie. Po lewej stronie od wejścia widzimy duży nagrobek. Pochowani są w nim w większości ludzie, którzy zginęli 26 sierpnia 1943 roku. Inskrypcja głosi: „ZGINĘLI Z RĄK FASZYZMU HITLEROWSKIEGO”. Próżno szukać tu informacji, że powodem pacyfikacji był donos komunistów na swoich sąsiadów.
Po drugiej stronie cmentarnej alejki znajduje się nagrobek z pięcioma tablicami. Pogrzebane są tu osoby, zlikwidowane przez AK za bandycką działalność oraz zdradę własnych sąsiadów. Na tablicach możemy przeczytać: „ZGINĘLI Z RĄK FASZYZMU POLSKIEGO”. Uderza nas, że wyrazu – POLSKIEGO – dawno już nie odnawiano, z trudnością można go odczytać. Być może dzisiejsi mieszkańcy inaczej oceniają już historię. Dlaczego więc nie zmieniono niesprawiedliwej inskrypcji?
Nasz spacer po nekropolii kończymy kilkadziesiąt metrów dalej. Przy grobie Stefana Gajdzika „Wichury”. To ostatnia ofiara zdradzieckiej działalności bandytów spod znaku GL. Był dowódcą drużyn AK w Koniecznie. Komuniści umieścili go na liście przekazanej Niemcom, ale podczas pacyfikacji udało mu się ukryć. Walczył potem w oddziale partyzanckim AK, a kiedy w 1945 roku rozpoczęła się sowiecka okupacja, wyjechał do Gliwic. Po powrocie został aresztowany i podczas przesłuchania próbowano nakłonić go do współpracy z UB. Nie złamał się.
13 października 1945 roku uprowadzono go z Konieczna i ślad po nim zaginął. Na początku listopada na płocie domostwa matki, ktoś powiesił kartkę ze wskazówką, gdzie znajdują się zwłoki porwanego. Po ich odnalezieniu i przewiezieniu do stodoły, przybyła komisja orzekła, że został zamordowany (w głowie miał 5 otworów po kulach, połamane ręce i nogi). Nie zaznał też spokoju po śmierci. Już po pochówku „nieznani sprawcy” zrywali z grobu tabliczkę, a opłakująca śmierć syna matka przez wiele lat była szykanowana.
Za zamkniętą bramą
Historia śmierci działacza Organizacji Bojowej PPS, członka Związku Strzeleckiego, legionisty 1 pułku piechoty, oficera Wojska Polskiego, urzędnika państwowego, żołnierza Armii Krajowej – odeszła w zapomnienie. Jego szczątki znajdują się gdzieś na cmentarzu w Koniecznie, w nieznanym dla nas miejscu. Na tym samym cmentarzu leżą piewcy moskiewskiego porządku i ich ofiary.