Na zalewie kieleckim pod człowiekiem chodzącym po tafli załamał się lód. Na miejsce udali się strażacy, by pomóc tonącemu. Na szczęście dziś to były tylko ćwiczenia, ale niestety takie zdarzenia zimą nie należą do rzadkości.
Kielczanie, którzy obserwowali ćwiczenia przyznają, że takie akcje są niezwykle potrzebne i mają także charakter przestrogi dla przechodniów.
– Mimo, że każdy o tym wie, by nie wchodzić na lód, to i tak co roku słyszymy o tym, że na jakimś zbiorniku wodnym pod kimś załamała się tafla. Wiele osób uważa, że przejdą po lodzie i nic im się nie stanie. To jest igranie z własnym życiem, bardzo bezmyślne zachowanie, które często kończy się utratą życia – powiedziała pani Halina.
Beata Gizowska, rzecznik Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Kielcach przypomina, że zbiornik wody zimą może być bardzo niebezpieczny.
– To jest naprawdę bardzo zdradliwy teren. Zdarzają się różne ukryte przeręble, które są lekko podmarznięte, mogą się pojawić również pęknięcia i cieki wodne, dlatego lód może być miejscami kruchy. Gdy się pod nami załamie i wpadniemy do wody, trudno będzie samemu uratować się z tej opresji – przestrzega Beata Gizowska.
Starszy kapitan Marcin Korytnicki, zastępca dowódcy Jednostki Ratowniczo – Gaśniczej nr 3 w Kielcach podkreśla, że gdy widzimy tonącego człowieka, naszym obowiązkiem jest mu pomóc.
– Pierwsze, co należy zrobić to wezwać pomoc, dzwoniąc pod numer 112. Następnie staramy się pomóc tonącemu, ale pamiętajmy, by samemu nie wchodzić na lód. Pomóc możemy poprzez rzucenie tonącemu np. szalika, liny, czy długiego patyka. Nie narażajmy się bardziej, nie wchodźmy na lód. Bezpieczna jego grubość, to około 25 cm – dodał Marcin Korytnicki.
Osoba znajdująca się w wodzie o temperaturze 1 stopnia Celsjusza powyżej zera przeżywa około 10 minut. Zimna woda wychładza organizm, prowadząc do zgonu.