– To był jeden wielki chaos – tak wydarzenia na trasie szóstego etapu 44. Rajdu Dakar, który rozgrywany jest w Arabii Saudyjskiej, określił kielczanin Maciej Giemza (Husqvarna). Po protestach zawodników organizatorzy przerwali odcinek z powodu niebezpiecznej trasy.
Na piątkowym etapie samochody i ciężarówki zamieniły się odcinkami specjalnymi z motocyklami i quadami. Ci drudzy, startujący po zrytej przez te pierwsze trasie, mieli olbrzymie problemy z jej pokonaniem. Doszło do kilku groźnych wypadków.
– Już na trzecim kilometrze groźny wypadek miał Ross Branch i zabrał go helikopter. Nie przez swój błąd. Po prostu po wczorajszym przejeździe samochodów i ciężarówek trasa była na tyle rozbita, że w miejscu, które w roadbooku było opisane bez żadnych wykrzykników zrobiła się taka wyrwa, że powinny być tam dwa. Jeśli my nawigując nie widzimy dwóch wykrzykników, to nie zwalniamy. Podejrzewam, że on też zaczął hamować w ostatnim momencie i przekoziołkował z motocyklem. To był jeden wielki chaos. Nie powinni nigdy puszczać nas po ciężarówkach. Poprzednio zrobili tak w 2018 roku i było wiele protestów. Nie wiem dlaczego teraz to powtórzyli – podkreślił 26-letni wychowanek KTM Novi Korona Kielce cytowany przez PAP.
Ostatecznie motocyklista ORLEN Team został sklasyfikowany na 18. miejscu, a zwycięzcą etapu uznano Australijczyka Daniela Sandersa (Gas Gas). Drugi był Brytyjczyk Sam Sunderland (Gas Gas), a trzeci Austriak Matthias Walkner (KTM).
Maciej Giemza w klasyfikacji generalnej motocyklistów awansował na 30.miejsce. Prowadzenie utrzymał Sam Sunderland, drugi jest Matthias Walkner, a na trzecie wskoczył Daniel Sanders.
W sobotę uczestnicy Rajdu Dakar będą mieli dzień przerwy. W niedzielę wyruszą na trasę 7. etapu z Rijadu do Al Dawadimi długości 701 km, z czego 402 km stanowił będzie odcinek specjalny.