Wspaniały człowiek, charyzmatyczna postać, fantastyczna osobowość, która jednoczy ludzi kultury w naszym mieście, barwny motyl w szarzyźnie codzienności. Zyta Trych, bo o niej mowa, w poniedziałek, w Pałacyku Zielińskiego w Kielcach świętowała swój benefis.
Organizatorami wydarzenia było Stowarzyszenie Przyjaciół Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Jego prezes, Grzegorz Strzelczyk wyjaśnił, że kiedy usłyszał, że w tym roku Zyta Trych skończyła 90 lat uznał, że trzeba uczcić ten jubileusz. Tym bardziej, że postać jubilatki jest wyjątkowa.
– Zyta jest wspaniałym człowiekiem, przede wszystkim jest honorowym członkiem stowarzyszenia i jesteśmy z tego powodu wręcz dumni. Często czekamy na jej wypowiedzi, bo jest znakomitym mówcą, doświadczoną osobą, ma bardzo celne spostrzeżenia. W stowarzyszeniu wszyscy ją uwielbiają. A prywatnie, to chciałbym w jej wieku być w takiej formie jak ona, bo jest w rewelacyjnej, szczególnie intelektualnej. Bardzo kolorowa postać. Tak się ubiera, ale takie ma też wnętrze – zaznaczył.
„Najjaśniejszy punkt, jaki mogę wskazać na mapie Kielc”
Środowisko teatralne podczas benefisu miało swoją reprezentację. Dr Paulina Drozdowska z działu marketingu podkreślała, że Zyta Trych to inspirująca osoba.
– Może być wzorem dla nas wszystkich, pełna pozytywnej energii, pełna pasji. Bardzo jej dziękujemy, że propaguje tę pasję i miłość do teatru wśród wielu pokoleń. Ciepła, miła osoba, nosząca kolorowe paznokcie i makijaż. Odnosząc się do swojego wizerunku, opowiadała mi, że to jest inspiracja z czasów, kiedy jeszcze mieszkała w Teatrze przy Sienkiewicza 32, kiedy obserwowała, jak na co dzień zwykłe wydawałoby się kobiety, wieczorem przeistaczały się w piękne aktorki, kolorowe motyle na scenie – mówi Paulina Drozdowska.
– Zyta Trych to barwny motyl na szarzyźnie życia kieleckiego – powiedział aktor, Mirosław Bieliński. – Przecudowny człowiek, cudowna kobieta, wspaniała poetka, malarka, miłośniczka sztuk wszelakich, także teatru, więc dlatego też ta sympatia, jaką się nawzajem darzymy, bo pani Zyta lubi bywać w teatrze i tam się najczęściej spotykaliśmy. Tylko pozazdrościć jej fantastycznej kondycji w jej wieku, otwartości umysłu. Zyta Trych to najjaśniejszy punkt, jaki mogę wskazać na mapie Kielc – stwierdził.
Od wielu, wielu lat jednoczy ludzi w naszym mieście
Ale Zyta Trych to nie tylko teatr. Od 1999 roku jest prezesem Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych. Wtedy poznała ją Maria Salus, obecna wiceprezes, która o swojej szefowej mówi, że to niezwykle charyzmatyczna osoba.
– Przyciąga do siebie wielu ludzi, a prezesem jest nie pierwszą, nie drugą i nie trzecią nawet kadencję. Każdy do niej lgnie, bo to jest taka osoba, która jak sobie coś postanowi, to ciągnie do przodu i realizuje wszystko. Dlatego jesteśmy z nią, bardzo ją cenimy, szanujemy i kochamy. Prywatnie z Zytą jesteśmy blisko, spotykamy się. To ciepła, empatyczna osoba: doradzi, pomoże, wysłucha – wymieniała.
– Człowiek instytucja – tak najkrócej o benefisantce mówił kielecki radny Jarosław Bukowski, przewodniczący komisji i kultury Rady Miasta Kielce. – Artystka, ale także organizatorka, fantastyczna osobowość, która od wielu, wielu lat jednoczy ludzi w naszym mieście.
Zyta Trych od lat działa w rożnych sferach. Cieszy się z każdej.
– Jak patrzę na każdy etap mojego życia, to można powiedzieć, że jestem dumna, że to przeszłam. Tak było kiedy kilka ładnych lat przepracowałam w szkole specjalnej. To była ciężka, ale ważna praca. Kiedy ją zakończyłam, poszłam do szkoły zawodowej i tam też przepracowałam ładnych kilka lat. Kiedy odeszłam, pomyślałam, że to też był miły czas. A 25 lat temu związałam się w Towarzystwem Sztuk Pięknych. Przez pandemię wiele się zmieniło, ale nadal mamy plenery. Kiedy w nich uczestniczę, na przykład w Chęcinach, w Iłży, gdzie jest tak wiele osób i powstają piękne obrazy, to myślę, że to jest chyba najpiękniejszy okres mojego życia – mówiła z uśmiechem jubilatka.
„Ja to jestem matuzalem!”
Zyta Trych cały czas, mimo wieku, jest aktywna, bo jak sama powiedziała, praca daje jej radość.
– Człowiek musi mieć coś, co go podnosi na duchu, co go uskrzydla, ale najważniejsze, żeby dawało mu poczucie, że nie jest tym starym, niepotrzebnym emerytem. No nie, ja nie jestem emerytem, bo emeryt ma 70, 80 lat, a ja to jestem matuzalem! – żartowała. – Ale wie pani, ja nadal się czuje potrzebna: jak jest wystawa, jak widzę obrazy Towarzystwa Sztuk Pięknych, które dziś tutaj też są, to ja się cieszę, że oni potrafią to zrobić. To mnie cieszy i podnosi na duchu – mówiła.
Choć w tym roku skończyła 90 lat, Zyta Trych przyznała, że w wielu aspektach nie czuje czasu.
– Nie czuję tego czasu w sobie, nie czuję go w głowie, psychicznie, ale czuję fizycznie. Wydaje mi się, że czas na takie podsumowanie był parę lat temu. To się powinno zdarzyć, kiedy człowiek ma 70 lat. Wtedy potrafi się cieszyć, wtedy mu się wszystko układa. No może jeszcze jak ma 80 lat… Ale jak się skończy 90 lat to już jest trudność nawet z doliczeniem się jakichś konkretnych dat. Chociaż nie narzekam. Głowa pracuje – zaznaczyła.
Dodała, że z okazji jubileuszu nie ma żadnych życzeń, bo jak wyjaśniła, niczego nie może sobie życzyć.
– Jeśli mi taki benefis zrobiono i tak mnie zaskoczono, bo Stowarzyszenie Przyjaciół Teatru im. Stefana Żeromskiego powiedziało mi, że mam się tylko stawić na tę godzinę, że nic mnie nie obchodzi, to co ja mogę myśleć? Ja się tylko zastanawiam, ta myśl we mnie buzuje: czy ja na to zasłużyłam? Co może sobie życzyć kobieta w moim życiu: no być tylko szczęśliwą i tylko dziękować Bogu, że takiego czasu się dożyło – dodała.
Siły, zdrowia i niesłabnącej energii
Tego wieczoru życzeń było wiele: tych składanych wraz z prezentami, w postaci piosenek, wygranych na fortepianie i wypowiedzianych w wierszach, a także tych napisanych przez jubilatkę.
– Dalej niesamowitej energii, chęci działania, i żeby nam żyła przynajmniej 150 lat – mówił Jarosław Bukowski.
– Dużo siły, dużo zdrowia i niesłabnącej energii, by mogła być z nami, żeby mogła odwiedzać teatr, i wszystkiego czego sama sobie życzy, bo na pewno ma wiele planów do osiągniecia i spełnienia – dodała Paulina Drozdowska.
– 200 lat, bo mniej nie wypada – zaznaczył Mirosław Bieliński. – I ciągle otwartego, jasnego umysłu, takiego, jaki w tej chwili ma, i takiej życzliwości, którą niesie z sobą. Jest życzliwym, kolorowym, barwnym człowiekiem, odmieniającym świat. Jej widok rozjaśnia mi duszę – dodał.