„Last Birthday” – film krótkometrażowy autorstwa pochodzącego z Kielc Mateusza Śliwy zdobył nagrodę na festiwalu w Australii. Otrzymał też nominację do Cannes Short Film Festiwal.
Trwający niespełna trzy minuty obraz przenosi widza w czasy II wojny światowej. Jak mówi Mateusz Śliwa – reżyser, autor zdjęć i scenarzysta, dotknął tematu, który w krótkim metrażu nie był poruszany.
– Chciałem pokazać czym jest wojna, ale od strony dzieci. Na wszystkich konfliktach wojennych najbardziej cierpią cywile i dzieci, bez różnić rasowych, pochodzenia, religijnych. Dziecko jest dzieckiem i tak naprawdę one są zawsze największymi ofiarami tego typu zajść. A to, co się wydarzyło na ziemiach polskich w latach 1939-1945, czyli w czasie II wojny światowej napawa grozą. Myślę, że takich historii, jaką ja pokazałem w filmie, było bardzo dużo – wyjaśnia.
Trudna rola dzieci
Film był kręcony w Parku Etnograficznym w Tokarni. Zdjęcia były realizowane trzy dni. Wystąpili w nim zawodowi aktorzy, m.in. Marcin Brykczyński, Janusz Głogowski, ale byli oni tylko tłem dla dzieci. Główne role dziecięce zagrali: Hania Krzysiek i Kalina Kowalik. Pojawili się też: Staś Mielnik, Inga Lang, Olaf Zagórski i Iza Wawrzycka.
Przy doborze aktorów z Mateuszem Śliwą współpracowała Joanna Biskup-Brykczyńska.
– Zaproponowałam dziewczynki, które uczę w pracowni rysunku i malarstwa w Młodzieżowym Domu Kultury w Kielcach, i te akurat dziewczynki są moimi uczennicami od kilku lat. Chodzą też na zajęcia teatralne do Teatru im. Stefana Żeromskiego. Od paru lat pracuję z tymi dziećmi, wiedziałam jakie są relacje między nimi, podczas jednego z projektów widziałam jak samodzielnie tworzą krótkie scenki. Uznałam, że można im powierzyć taką rolę. Myślę, że to był strzał w dziesiątkę – podkreśla.
Jak podkreśla Joanna Biskup-Brykczyńska, dzieci na planie spędziły wiele czasu, a Hania nawet odrabiała lekcje i uczyła się.
– Pomagała jej filmowa mama, Kasia Kołodziejczyk. Było bardzo rodzinnie – śmieje się. – Z kolei Staś od swojego filmowego taty – Marcina Brykczyńskiego, dostał scyzoryk. Poza tym, już po zakończeniu zdjęć, dałam dziewczynkom ich kostiumy. Były bardzo szczęśliwe i chodziły w nich nawet prywatnie.
Skansen tłem wydarzeń
W scenach zbiorowych udział wzięli studenci Joanny Biskup-Brykczyńskiej z Instytutu Sztuk Wizualnych UJK oraz przyjaciele.
Artystka ta odpowiadała także za scenografię.
– Przygotowywałam się do tego filmu, czytałam dużo na ten temat. Zawsze każdą historie staram się poznać od podszewki. Słyszałam także świadectwa bliskich osób żyjących w tamtych czasach. Mimo, że jest to krótki metraż, starałam się tak wgryźć w historię, by jak najpełniej przedstawić sytuację – tłumaczy.
Choć sceneria skansenu już sama w sobie przenosiła w dawne czasy, trzeba było wprowadzić zmiany.
– Na potrzeby filmu przearanżowałam wnętrze chałupy z Bielin, sprowadziłam całkiem inne elementy wyposażenia pomieszczenia – zdradza scenograf.
Pierwsze sukcesy
Film już został zauważony. Pierwszy sukces osiągnął na festiwalu My RODE Reel w Australii.
– To wydarzenie organizowane przez firmę produkującą sprzęt dźwiękowy, filmowy. W tym międzynarodowym konkursie może wziąć udział każdy, prezentując film trwający do 3 minut. Najlepsze filmy są nagradzane. Nie spodziewaliśmy się sukcesu, bo zostało zgłoszonych ponad 3 tys. filmów z całego świata. A tu nagle druga nagroda w kategorii najlepszy film dramatyczny. Niesamowite zaskoczenie przy takiej konkurencji – podkreśla.
„Last Birthday” dostał się również na Cannes Shorts Festival w trzech kategoriach: jako najlepszy film krótkometrażowy nieanglojęzyczny, w kategorii najlepsze zdjęcia i w kategorii najlepszy film dramatyczny.
– Czekamy na informację z innych festiwali – dodaje Mateusz Śliwa i zaznacza, że nie zrobiłby tego filmu bez współpracowników.
– Bez wspaniałej ekipy, którą stworzyłem w Kielcach i mam ją już od pary lat, gdzie są wspaniałe osoby, m.in: Asia Biskup-Brykczyńska, dwóch szwenkierów – Wiktor Szafrański i Przemek Harczuk, dźwiękowiec – Roman Słomka. Mógłbym wymieniać, bo tych osób jest więcej i są to osoby z ziemi świętokrzyskiej – podkreśla.
„Credo” przetarło szlaki
Mateusz Śliwa dodaje, że odwagi w stworzeniu tego filmu dodała mu nagroda od Stowarzyszenia Amerykańskich Reżyserów Filmowych za zdjęcia do filmu „Credo”, którą otrzymał dwa lata temu.
– To też mnie zmobilizowało, że jednak będąc w Polsce, w Kielcach, mając trochę talentu, wkładając w to dużo pracy, jak się chce, można odnosić międzynarodowe sukcesy. I to mobilizuje do działania – podkreśla.