Przedstawiciele „Solidarności”, władz samorządowych, a także parlamentarzyści upamiętnili 40. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Uroczystości rozpoczęły się od złożenia kwiatów przed tablicą na budynku Aresztu Śledczego na kieleckich Piaskach gdzie w czasie stanu wojennego internowani zostali członkowie Solidarności i działacze opozycji.
Waldemar Bartosz, przewodniczący świętokrzyskiej „Solidarności” twierdzi, że miejsce inauguracji tegorocznych wydarzeń jest nieprzypadkowe, ponieważ niektórzy, dokładnie 40 lat temu, rozpoczęli w tym miejscu swój dzień.
– Gromadzimy się w tym miejscu, by uczcić pamięć o tamtych wydarzeniach i przekazać młodszym pokoleniom swoje doświadczenia. Stan wojenny jest historią, ale to nie może być przeszłość opisana tylko w podręcznikach. Trzeba pokazać tych, którzy byli represjonowani i mury aresztu, które nie są fikcją. Jestem przekonany, że to 40-lecie posłuży budowaniu prawdziwej świadomości wszystkich Polaków – mówi przewodniczący.
Lider świętokrzyskich struktur Prawa i Sprawiedliwości, Krzysztof Lipiec zaznacza, że stan wojenny był wielkim złem, które komuniści wyrządzili Polsce.
– To była wojna, którą komuniści wypowiedzieli polskiemu narodowi. Wszyscy dążyli do tego, by zapanowała prawdziwa wolność i demokracja. „Solidarność” miała gotowy program, jak można było wyrwać Polskę z tej zapaści gospodarczej, ale to wiązało się z odebraniem władzy przez rządzących. Komuniści zdawali sobie z tego sprawę, dlatego postanowili wprowadzić nielegalny stan wojenny. Uczyniono Polsce wielkie zło, ponieważ cofnęliśmy się kilkanaście lat wstecz. Gospodarka upadła całkowicie, ludzie ledwo wiązali koniec z końcem i wreszcie przyszedł rok 1989, kiedy ta inwestycja w „Solidarność” przyniosła efekty – wyjaśnia Krzysztof Lipiec.
Senator Krzysztof Słoń, uważa, że wprowadzenie stanu wojennego zabrało wszystkim nadzieję na lepsze jutro.
– Nagle, w niedzielny poranek okazało się, że jeden generał w czarnych okularach potrafi zniweczyć nasze nadzieje i marzenia. Oddziały Milicji i ZOMO, żołnierze, aresztowania, więzienia, bicie, tortury, ale też skryte mordy. To wszystko, w połączeniu z manifestacjami i permanentnym brakiem produktów w sklepach, było codziennością. Straszne to były czasy, dlatego dziwię się, że niektórzy dziś porównują to, co dzieje się w Polsce teraz, do tamtego okresu. Warto pomyśleć co wtedy czuło pokolenie Polaków 1981 roku i jak postępować, by ten czas nigdy nie wrócił – komentuje senator.
Po uroczystościach przed kieleckim Aresztem Śledczym, obchody przeniosły się pod kielecką fabrykę Chemar, gdzie wówczas rozpoczęły się pierwsze strajki. Tadeusz Kozior, radny Prawa i Sprawiedliwości mówi, że ta tablica łączy wiele osób.
– Pierwszy strajk w Chemarze odbył się 10 września 1980 roku. W tym budynku, na drugim piętrze, był komitet strajkowy, który liczył około 40 osób, a w fabryce pracowało około 5,5 tysiąca osób. Żyliśmy tym strajkiem i nadzieją, która płynęła od Gdańska. Strajk zakończył się pod dwóch dniach, zapewnieniem, że powstanie tu Niezależny Samorządowy Związek Zawodowy i tak też się stało. Jednak ta radość trwała bardzo krótko, bo przyszedł grudzień 1981 roku i wprowadzono stan wojenny. Z Chemaru internowano ponad 10 osób, wiele osób było represjonowanych i politycznie prześladowanych. Dlatego co roku czcimy ofiary stanu wojennego – dodaje radny.
W pierwszym roku stanu wojennego, wprowadzonego 13 grudnia 1981 roku, internowano ponad 300 osób z regionu świętokrzyskiego.