Felieton Michała Karnowskiego, publicysty tygodnika Sieci i portalu wPolityce.pl.
I tak już mocne wrażenie, że tworzymy w Polsce dwa odrębne narody, przybrało w ostatnich miesiącach na sile. Kryzys graniczny, wywołany cynicznie przez władze białoruskie, ściągające fałszywymi obietnicami przerzutu do Unii Europejskiej migrantów, wyostrzył nasze postawy, zmusił każdego do samookreślenia się. Ten ostry podział słychać czasami także na antenie Radia Kielce, choćby w audycji Punkty Widzenia, w której od czasu do czasu biorę udział. Dzwoniący na antenę zwykle mają w tej sprawie opinie jednoznaczne, przemyślane, najczęściej podbudowane argumentami moralnymi.
O ile jednak większość słuchaczy i generalnie, większość Polaków, spiera się raczej o to, w jaki sposób najlepiej połączyć obronę granicy z wrażliwością na drugiego człowieka, uważnie obserwuje doświadczenie państw zachodnich z masowymi migracjami z krajów dalekich kulturowo, to duża część establishmentu w ogóle nie ma takich dylematów.
Wedle nich wpychanych przez Łukaszenkę migrantów należy wpuścić i tyle. Dalej to już się zobaczy. Zresztą, nawet nie ukrywają, że to, co potem, to już nie ich sprawa. Kłopot spadnie przecież na zwykłych Polaków i państwo polskie, ewentualnie na samorządy i kościoły.
Duża część elit nie ukrywa swojego zniesmaczenia postawą mieszkańców „tego kraju”, którzy doskonale rozpoznali powagę zagrożenia i natychmiast zaczęli wspierać strażników granicznych, żołnierzy, policjantów. Kiedy także szkoły stanęły „murem za polskim mundurem” i uczniowie zaczęli wysyłać kartki pocztowe służącym na granicy, niektóre lewicowe media próbowały to piętnować, opisywać sprawę jako „kontrowersyjną”.
I tak bez przerwy. Koncert zorganizowany przez telewizję publiczną na terenie Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim spodobał się Polakom. Mieszanka popu i pieśni patriotycznych zyskała ponad trzy miliony widzów, co jak na obecny stan rynku telewizyjnego jest wynikiem rewelacyjnym. Ale największe media oczywiście się zniesmaczyły i zaczęły wyszydzanie. Dla zasady.
To zniesmaczenie dotyczy wielu innych spraw. Programów prorodzinnych i prospołecznych rządów Zjednoczonej Prawicy, w tym 500 Plus i trzynastych emerytur, podniesienia pensji minimalnych, obniżenia podniesionego w cyniczny sposób za PO-PSL wieku emerytalnego. Także walki z mafiami vatowskimi i paliwowymi, które na masową skalę okradały Polaków. Również obrony narodowego interesu wobec rosnących apetytów niemieckich w Unii Europejskiej. A nawet zwiększenia wymiaru nauczania polskiej historii i języka ojczystego.
Wszystko, co fundamentalne dla życia milionów Polaków, dla dużej części celebrytów było żenujące, niepotrzebne.
Często trudno tu nawet, szukając z najlepszą wolą, znaleźć jakiś wspólny mianownik. W jaką opowieść te zniesmaczenia się układają? Jaką niosą propozycję? Czym ma być Polska pozbawiona mocnych granic, mediów publicznych, ze słabo opłacanymi pracownikami, wypłukana z młodzieży wyjeżdżającej za lepszym życiem i opieką socjalną, oblana kłamstwem historycznym, przypisującym jej winy niemieckie? Na dodatek rozbita dzielnicowo. Jaki los czeka Polaków w jakiejś nowej IV Rzeszy, na którą podobno musimy dać zgodę?
Historia znowu niestety przyspiesza. Wchodzimy w ten okres z państwem wzmocnionym, z gotowym do poświęceń narodem, ale niestety także z establishmentem, którego duża część nie czuje żadnego związku z tymi wartościami. I to jest nasza największa słabość.
ZNIESMACZONE ELITY – posłuchaj felietonu Michała Karnowskiego: