Fiaskiem zakończyły się rozmowy, w których dziś wzięła udział dyrekcja Teatru im. Stefana Żeromskiego i właściciele kamienicy sąsiadującej z siedzibą kieleckiej sceny dramatycznej przy ulicy Sienkiewicza.
Michał Kotański, dyrektor teatru mówi wprost o próbie wymuszenia haraczu ze strony sąsiadów. Spotkanie odbyło się w czwartek, na prośbę sąsiadów przebiegało za zamkniętymi drzwiami. Relacjonował je dyrektor Michał Kotański.
– Konkrety są takie: usłyszeliśmy, że jeżeli zapłacimy milion złotych, państwo nie będą nam przeszkadzać, nie będą się odwoływać, ani zatrzymywać postępowań administracyjnych – powiedział.
Rozmowy obu stron rozpoczęły się we wrześniu, kiedy teatr kupił budynek, znajdujący się pomiędzy gmachem, a kamienicą sąsiadów.
– Przyszedłem do sąsiadów, kiedy dostałem zielone światło dla inwestycji, przedstawiając wstępne plany, wiedząc, że państwo będą stroną w postępowaniach administracyjnych – mówi Jarosław Milewicz, dyrektor teatru do spraw inwestycji. – Chciałem uniknąć przedłużania postępowań. Zaproponowałem wspólną pracę nad wyglądem budynku od strony ich kamienicy. Zgodzili się, dostawałem od nich wytyczne co do wysokości, nasłonecznienia, przedstawiałem materiały merytoryczne. Co ważne, na żadnym etapie nie dostałem odpowiedzi merytorycznej czy to są dobre materiały czy coś zmienić – tłumaczy.
Jak zaznacza Jarosław Milewicz, ustępstwa ze strony teatru były duże.
– Pierwsze plany dotyczące kamienicy, układu funkcjonalnego, których sąsiedzi nie zaakceptowali, były najbardziej optymalne dla tej rozbudowy. Natomiast uwzględniając uwagi sąsiadów, na przykład obniżając budynek od strony dziedzińca o ponad pięć metrów, aby był poniżej wysokości ich obiektu, zmieniliśmy układ funkcjonalny, co wymusiło pewne zmiany, które wprowadziliśmy, ale nie są one najlepsze. Musieliśmy przenieść urządzenia z dachu do podziemia, ograniczyliśmy magazyny. Przez te zmiany podrożyliśmy inwestycję, żeby wyjść naprzeciw naszym sąsiadom – podkreśla.
Dyrektor do spraw inwestycji wyjaśnia, że te ustalania i porozumienie z sąsiadami są ważne, ponieważ teatrowi zależy na czasie.
– Ta przebudowa pojawiła się w pewnym momencie inwestycji, a musimy ją zakończyć z podstawową częścią. Jest to wciąż realne, mamy spory zapas czasowy, ale chcieliśmy ryzyko ograniczyć do minimum, żeby przeprocedować tę inwestycję tak szybko, jak to będzie możliwe. To bardziej komfortowo i taniej pozwoli nam ją zrealizować, czyli wpisać w tę budowę, którą już rozpoczęliśmy i prowadzić te prace równolegle, bez dodatkowych kosztów – wyjaśnia.
Michał Kotański mówi, że czuje się oszukany przez sąsiadów.
– Straciliśmy dwa miesiące bez powodu. To były udawane rozmowy, po to żeby wymusić na nas wypłacenie pieniędzy – podkreśla i dodaje, że o wypłacie jakichkolwiek pieniędzy nie ma mowy. – Teatr na pewno nie zapłaci takich pieniędzy, bo nie ma podstaw prawnych. To co możemy zrobić, i to jest nasz ukłon w sytuacji wymuszenia haraczu na teatrze, to możemy raz jeszcze usiąść do merytorycznej rozmowy dotyczącej warunków zabudowy – zaznacza.
Dyrektor deklaruje gotowość rozmowy w ciągu najbliższego tygodnia.
– Po tygodniu chcielibyśmy zamknąć temat, ponieważ te rozmowy trwają od września. Jak się okazuje, były jednak zwodzeniem nas, bo tematem nie było nasłonecznienie, ale pieniądze. Ja nie chcę na to tracić czasu. Możemy w ciągu następnego tygodnia wrócić do rozmów, później robimy już taką wersję, jaką będziemy uważali za właściwą – zapowiedział.
Sąsiedzi po spotkaniu nie byli dostępni dla dziennikarzy, nie odbierali też telefonów.