Rodzina, przyjaciele, znajomi, dziennikarze i pracownicy Radia Kielce pożegnali Roberta Kałużę, wieloletniego pracownika naszej rozgłośni, który zmarł w piątek 19 listopada.
Robert Kałuża pracował w Polskim Radiu Kielce ponad 25 lat. Przygotowywał Wiadomości, prowadził autorskie audycje muzyczne, a także przedstawiał słuchaczom dzieje najciekawszych miejsc regionu w programie „Moc historii”.
Roberta cechowała: olbrzymia wiedza, kultura, przepiękny głos, który przyciągał uwagę.
– Robert kochał Radio i był geniuszem w tym co robił – powiedziała jego żona Ania. W czasie uroczystości pogrzebowych podziękowała „Armii Aniołów Stróżów”, którzy pomagali i wspierali całą rodzinę w walce z chorobą Roberta.
– Bez pomocy tych „Aniołów” być może nie byłoby tego roku. Te osoby pomagały nam w sytuacjach, które wydawały się bez wyjścia. Dziękuję także lekarzom i pielęgniarkom, którzy w ostatnim czasie heroicznie walczyli o Roberta. W gotowości do niesienia pomocy była radiowa rodzina. Bardzo wam dziękujemy za tak piękne pożegnanie Roberta. Dziękuję przyjaciołom, kolegom dziennikarzom, a także wszystkim ludziom dobrego serca, którzy byli i są z nami – powiedziała.
W imieniu pracowników Radia Kielce, Roberta pożegnał prezes rozgłośni, Janusz Knap. Zwrócił uwagę na jego ogromny talent.
– Robert był niewątpliwie wybitnym mistrzem słowa. Potrafił sprawić, że magia radia stawała się rzeczywistością dla dziesiątek tysięcy jego słuchaczy. Kiedy odchodził inny z wielkich mistrzów radia, Bohdan Gumowski, miałem plany, żeby w programie „Moc historii” zastąpił go Robert. I Robert wszedł w tę rolę bez najmniejszych problemów.
„Moc historii” nie tylko nic nie straciła ze swej mocy, ale zyskała nową siłę, nową jakość. Otrzymała życie na nowo. No, ale też nie na darmo mówi się, że jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to powiedz Mu jakie masz plany – Robert zachorował.
Niektóre bitwy w tej chorobie wygrywał, niektóre przegrywał. Miałem okazję z nim rozmawiać o tych wygranych bitwach, snuliśmy plany, mieliśmy wielkie nadzieje, że Robert wróci, znowu usłyszymy jego magiczny głos w radiu. Ostateczną wojnę przegrał. Pozostaje pytanie, czy jego życie pójdzie na marne? Na pewno nie, i wszyscy mamy tego świadomość. Mistrzowie mają to do siebie, że ich praca jest inspiracją dla tych, którzy przychodzą po nich. Robercie, pomnik trwalszy stworzyłeś niżli w spiżu ryty, a takie pomniki nie znikają tak szybko. Spoczywaj w spokoju – powiedział.
Zapamiętam Roberta jako przyjaciela – mówi Renata Morąg, sekretarz Radia Kielce.
– Osobę, dla której najważniejsza była rodzina, najważniejsze było radio. Człowiek o fantastycznym, radiowym, ciepłym głosie. Bardzo dobry człowiek, spokojny, pogodny i dowcipny. Tak zostanie w naszym, sercu i w sercu całej naszej radiowe rodziny – zaznacza.
Robert był wyjątkowym człowiekiem – wspomina Marek Orkisz, kierownik redakcji informacji.
„Non omnis moriar” – nie wszystek umrę. Pewnie nie raz Robert czytał te słowa Horacego, gdy odwiedzał kolejny świętokrzyski zabytek, by potem przybliżyć słuchaczom jego dzieje w audycji „ Moc historii”.
I pewnie nie zastanawiał się wówczas nad tym, co sam pozostawi po sobie. Jego celem była audycja, malowanie słowem tak, by przenieść odbiorców do pięknego kościoła, czy opuszczonego dworu. Był perfekcjonistą. Godzinami pracował nad programem, by słuchacze mieli „ucztę dla ducha”. I podążaliśmy za Nim, za jego głosem, by przenieść się w to miejsce, by poznać historię sprzed kilku wieków.
Ponieważ prowadził także audycje muzyczne, przy swoim biurku, w skupieniu słuchał muzyki, by potem prezentować najlepsze utwory słuchaczom. Muzyka go wciągała. Była jego pasją. Potrafił o niej pięknie opowiadać i tworzyć niesamowity klimat.
– Robert nigdy nie narzekał. Zawsze kulturalny, taktowny i niezwykle opanowany. Nie pamiętam, aby kiedykolwiek się denerwował.
Bez względu na to co się działo, zawsze był ostoją spokoju i opanowania. Czasami niewiele mówił, ale jego spokój i opanowanie emanowały, mówiły za Niego. Damy radę, będzie dobrze. I tak było.
Robert kochał rodzinę. W radiu poznał Anię. Cieszył się jak urodziły się dzieci Michał i Adam. Był niezwykłym ojcem. Dzielił się z nami swoimi radościami. Opowiadał o synach jak o największych skarbach.
Trochę żyliśmy tymi opowieściami: jak Michaś z Adasiem szli do przedszkola, jak wybierali się na bal i trzeba było poszukać kostiumów. Chwalił się jak dzieci namalowały dla taty pierwszą laurkę. Potem te rysowane i malowane dziecięcymi rączkami obrazki były wywieszone przy jego biurku. Nawet w pracy chciał być blisko rodziny.
Przez kilkadziesiąt lat wspólnie tworzyliśmy radio. To jakim ono jest dzisiaj, to także zasługa Roberta. To część jego życia i pracy. I takim pozostanie w naszej pamięci i naszych słuchaczy – mówi Marek Orkisz.
Jako siłę spokoju Roberta Kałużę zapamięta Anna Roży, była dziennikarka Radia Kielce, obecnie szefowa informacji TVP3 Kielce.
– Ten spokój, który w sobie miał dawał także nam. Kiedy byliśmy razem w studiu i obawialiśmy się, że coś może pójść nie tak, a był Robert, to było wiadomo, że wyprowadzi nas na prostą, że wszystko się uda – wspomina. – Pamiętam, że Robert był zdenerwowany raz. Nie powiem kiedy, ale to był jeden jedyny raz.
W jej pamięci zapisała się także miłość Roberta i jego żony Ani.
– Bo Ania i Robert poznali się w Radiu, pamiętam ich pierwsze randki, ogromnie szczęście i jeszcze większe szczęście, gdy na świecie pojawili się chłopcy. Bardzo nam będzie brakowało Roberta. Musimy być teraz z Anią i z dzieciakami – podkreśla.
Bardzo ciepło o Robercie wypowiada się Rafał Szymczyk, kierownik redakcji sportowej. – Niesamowita siła spokoju, ciepło, wrażliwość i piękny głos. Miał niesamowitą zdolność opowiadania. Malowanie słowem w jego wykonaniu było mistrzostwem. Nie każdy wie, że Robert Kałuża czasami także pomagał redakcji sportowej. Czytał wiadomości i prowadził programy „Sport i muzyka”. Był kibicem. Wielokrotnie mieliśmy okazję razem oglądać różne wydarzenia sportowe. Znał się na tym. Jedne dyscypliny traktował cieplej, a inne chłodniej, ale zawsze przyjemnie było z nim o tym dyskutować. Będzie go brakować – dodaje.
– Robert był bardzo spokojny, cichy i pokorny – tak o Robercie wypowiada się Ryszard Koziej, jego redakcyjny kolega.
– Może dlatego, że miał bardzo dużą wiedzę i znał się w radiu chyba na wszystkim. Prowadził programy rolnicze, czytał serwisy informacyjne. Czasami prowadził programy sportowe. Miał także swoje własne programy muzyczne. W każdej z tych dziedzin był bardzo dobry. Robert był dobry jako człowiek. Był świetnym przyjacielem. Wiem, że był także doskonałym mężem i cudownym ojcem. Takich ludzi jest coraz i bardzo go żal – dodaje.
– Pamiętam konkurs, w którym Robert urzekł nas swoim głosem – wspomina Ewa Okońska, pierwsza kierowniczka Roberta. – Urzekł nas także kulturą osobistą. Przepracowaliśmy razem 25 lat. To straszne, że umarł tak dobry i młody człowiek. Był kochającym ojcem i mężem. Będzie nam go brakowało – dodaje.
– Robert był człowiekiem niezwykle spokojnym i opanowanym – takiego zapamiętał go Marcin Przemirski, kierownik redakcji publicystyki. – On chyba się nigdy nie zdenerwował. Nigdy go takiego nie widziałem. Był bardzo rzeczowy w tym co robił. Właściwie każde słowo, które powiedział, miało jakieś znaczenie. Bardzo źle mówi się o nim w czasie przeszłym – mówi.
Dr Cezary Jastrzębski razem z Robertem przygotowywał niedzielny program „Moc historii” i choć znali się już wiele lat, ta audycja mocniej ich związała.
– Najgorsze jest to, że kilka razy wybieraliśmy się w teren, przygotowywaliśmy materiały, które już nigdy nie będą zrealizowane, bo zrobiliśmy sobie pewien zapas, ale potem już choroba Roberta spowodowała, że nie mogliśmy tego wszystkiego przekazać słuchaczom. Jego odejście to wielka, wielka strata oczywiście dla wszystkich, którzy Roberta znali, ale też dla całego środowiska. Ja go zapamiętam jako bardzo życzliwego, spokojnego, bardzo koleżeńskiego człowieka, takiego z którym zawsze chciało się być.