Muzeum Diecezjalne w Sandomierzu może kojarzyć się przede wszystkim z zabytkami sztuki sakralnej i słusznie, bo tych ma przebogatą kolekcję, jednak to, czym może zaskoczyć niejedną osobę, to zbiory o tematyce patriotycznej, związane z powstaniami narodowymi. Niezwykły był też darczyńca zbiorów.
Do tego nurtu należy obraz „Niespodziewani” albo „Wizyta u powstańca 1863 roku”. Autor dzieła Antoni Kozakiewicz, polski malarz realista, w latach 1857-1866 kształcił się w Szkole Sztuk Pięknych w Krakowie, przerwał jednak naukę, by wziąć udział w powstaniu styczniowym. Za udział w walkach został przez Rosjan uwięziony. Kiedy wrócił do nauki już w 1864 roku, powstały jego pierwsze obrazy i rysunki, w których występowały motywy i sceny powstańcze. Następnie wyjechał do Wiednia, by studiować w Akademii Sztuk Pięknych. Dzięki cesarskiemu stypendium przeniósł się do Monachium, tam mieszkał i tworzył przez 30 lat. W tamtych latach w stolicy Bawarii dużą wagę przykładano do malarstwa historycznego, polscy artyści malujący sceny powstańcze czuli się więc doceniani, a tradycyjne malarstwo Antoniego Kozakiewicza miało powodzenie. Artysta powrócił z Monachium do Warszawy na przełomie XIX i XX wieku, stąd zaś po pięciu latach, zapomniany i ubogi, przeniósł się do Szczawnicy, gdzie zmarł w 1929 roku.
Antoni Kozakiewicz w swoich obrazach niejednokrotnie odnosił się do tematów powstańczych, często będących własnymi wspomnieniami lub inspirowanych sztuką Artura Grottgera. Na zdjęciu: obraz „Niespodziewani” / Fot. ks. Andrzej Rusak
Cenny nabytek
– Obraz „Niespodziewani” pochodzi z kolekcji księdza Jana Wiśniewskiego, wielkiego darczyńcy Muzeum Diecezjalnego. Zakupiony przez niego w 1935 roku w Warszawie za kwotę 2 tys. zł (dziś to około 20 tys. zł), trafił do muzeum w 1936 roku jako część dużego daru złożonego przez duchownego – informuje kustosz doktor Urszula Stępień.
W sporządzonej wówczas dokumentacji przekazania napisano: „Obraz Kozakiewicza wyobraża scenę z 1863 roku. Dwaj powstańcy ranni ukryli się w wiejskiej chałupie. Zawiadomili matkę i żonę, aby przybyły do nich. Gdy stangret wynosi z chałupy walizę – w sieni widać Moskali. W środku obrazu starsza pani gorąco się modli”. Zanim ksiądz Wiśniewski zdecydował się na zakup dzieła, napisał list do Feliksa Kopery, dyrektora Muzeum Narodowego w Krakowie, prosząc o opinię na temat autentyczności obrazu. Kopera odpowiedział, że jest to najpewniej powtórzenie kompozycji dokonane przez artystę. Napisał, że jeden z kustoszy muzeum znał osobiście Kozakiewicza, bywał w jego domu, gdzie widział jak artysta maluje obrazy posługując się fotografią, gdyż pierwotną kompozycję wcześniej sprzedał. W miesięczniku „Sztuki Piękne” z 1929 roku znajduje się fotografia podobna do wspomnianego obrazu, lecz różniąca się szczegółami, opisana w następujący sposób: „Scena z 1863 r. W łóżku leży ranny Kozakiewicz, koło niego siedzi ranny malarz Benedyktowicz.” Obraz prezentowany na fotografii należy uznać za autorską replikę sandomierskiego dzieła Kozakiewicza, w której malarz czyniąc zadość licznym zamówieniom, powtórzył kompozycję, ale zredukował detale – stwierdziła doktor Urszula Stępień.
Jak wynika z opisu, kompozycja obrazu „Niespodziewani” oparta jest na wspomnieniach Antoniego Kozakiewicza z Powstania Styczniowego i zawiera wątki autobiograficzne. Artysta uwiecznił na obrazie siebie (postać leżąca na łóżku) oraz Ludomira Benedyktowicza, malarza i powstańca, który w walkach stracił prawą dłoń i lewą rękę. Powrócił jednak do malarstwa posługując się specjalną protezą wykonaną według własnego pomysłu – była to obręcz zakładana na przegub, z zaciskiem, w którym można było mocować ołówek lub pędzel.
Jak podkreśla kustosz Urszula Stępień, obraz Antoniego Kozakiewicza jest w pełni dojrzałym dziełem, świadczy o tym nie tylko forma i koloryt, ale również bardzo dobre studia psychologiczne wszystkich postaci. Obraz, uwzględniając jego temat, powstał po powrocie Kozakiewicza z więzienia carskiego, jest artystycznym komentarzem do osobistych przeżyć artysty, zapisem jego udziału w powstaniu styczniowym. Historyczną kompozycję artysta wzbogacił jednak o pewne elementy rodzajowe. Ukazana na obrazie postać kobiety ubranej w białą płócienną koszulę, czerwoną spódnicę i czerwoną chustkę na głowie, to przywołanie młodopolskiej fascynacji barwnością strojów ludowych. Także chłopczyk stojący w głębi kompozycji ma na głowie czapkę krakuskę. Widoczne na obrazie białe króliki należy uznać za autorski motyw rodzajowy, pojawiający się również na obrazie Kozakiewicza zatytułowanym „Maciej, król nad króle”.
Ksiądz Jan Wiśniewski w 1917 roku / Źródło: Muzeum Diecezjalne w Sandomierzu
Prywatne muzeum
Wielki darczyńca Muzeum Diecezjalnego w Sandomierzu ksiądz Jan Wiśniewski po ukończeniu Seminarium Duchownego w Sandomierzu, gdzie w 1899 roku przyjął święcenia kapłańskie, pracował jako wikariusz w parafiach Kozienice, Cerekiew i Ćmielów. Od 1906 roku był nauczycielem religii w szkołach radomskich. W 1913 roku został proboszczem parafii Borkowice, gdzie pracował do swej śmierci. Ksiądz Jan Wiśniewski całe życie poświęcił na gromadzenie pamiątek historycznych. Podwaliny zbiorów sięgają okresu, gdy był wikarym w Ćmielowie, ale to w Radomiu rozpoczął się proces formowania kolekcji, a następnie w Borkowicach, gdzie powstała duża kolekcja o charakterze artystycznym i patriotyczno-narodowym, zadziwiająca bogactwem i różnorodnością.
– Kolekcjonerstwo księdza Wiśniewskiego miało korzenie w atmosferze patriotyzmu i budzącym się w okresie niewoli narodowej zainteresowaniem historią własnego kraju. Gromadzenie różnego rodzaju pamiątek wpisywało się również w szerszy nurt, niezwykłego wśród niektórych kół inteligencji, rozwoju prywatnych kolekcji na początku XX wieku. Tworzono je z myślą o ukazaniu chwalebnej przeszłości narodu, przekazaniu ich społeczeństwu i zachowania dla przyszłych pokoleń. Dzisiaj także księdza Jana Wiśniewskiego możemy stawiać obok tych wybitnych kolekcjonerów polskich, którzy gromadzili swoje zbiory w czasach niewoli, aby w niepodległej już Polsce ofiarować je społeczeństwu – powiedziała kustosz Urszula Stępień.
Ksiądz Jan Wiśniewski urządził w Borkowicach swoiste Muzeum Pamiątek Narodowych. Nazwę tę możemy odczytać na rysunku, który kolekcjoner sporządził w swoim pamiętniku, szkicując niezwykle dziś cenny plan. Widać na nim, że ekspozycja urządzona została na piętrze plebanii w pięciu pokojach, a pamiątki historyczne były rozłożone na stołach, z których każdy tworzył osobną wystawę tematyczną. Zbiory księdza Wiśniewskiego były przedmiotem zainteresowania środowisk naukowych, kolekcjonerów, antykwariuszy. Teraz zachwycają zwiedzających Muzeum Diecezjalne w Sandomierzu, które koniecznie trzeba mieć na swojej mapie miejsc wartych odwiedzenia.
Sala VII w Muzeum Diecezjalnym w Sandomierzu / Źródło: Muzeum Diecezjalne w Sandomierzu