Chciały go w swoich zbiorach mieć dwa polskie muzea, a także niemiecki kolekcjoner. Trafił jednak do Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych im. Ludomira Różyckiego w Kielcach. Unikatowy fortepian-sztambuch z autografami największych artystów początku XX wieku został w poniedziałek (8 listopada) przekazany kieleckiej placówce.
Zabytkowy instrument niemieckiej marki Kaps, wykonany w Dreźnie, w 1900 roku, był pierwotnie własnością Marii Paruszewskiej, poznańskiej mecenas sztuki, która do swojej śmierci w 1937 roku prowadziła salon, skupiający artystów.
Na aukcji zakupił go Marcin Perz, prezes Specjalnej Strefy Ekonomicznej „Starachowice”. Podkreślał, że to wyjątkowy instrument.
– Jedyny w Europie, swoisty sztambuch z podpisami najważniejszych artystów pierwszej połowy XX wieku. Oprócz Ludomira Różyckiego, który grał na tym instrumencie i złożył swój podpis w 1919 roku, mamy Ignacego Friedmana, Feliksa Nowowiejskiego. U Marii Paruszewskiej bywał Artur Rubinstein, zresztą finansowała jego aktywność sceniczną, kiedy był jeszcze mało znany, kiedy borykał się z problemami finansowymi. Więc jest to instrument, na którym grało wiele osób, o których dziś uczą się dzieci i młodzież – podkreślił.
Walka o instrument
Chętnych na zakup fortepianu było więcej. Już po jego nabyciu zgłosiły się dwa muzea oraz osoba z Niemiec. Choć oferowane przez nich kwoty przewyższały cenę kupna, instrument już nie zmienił właściciela. Jak powiedział prezes Marcin Perz, trafił do kieleckiej szkoły muzycznej z przesłaniem, by w ten sposób zapoczątkować ideę wspierania kultury w regionie, na wzór salonu artystycznego Marii Paruszewskiej.
– Dobrze, żeby wśród ludzi biznesu zaczęła kiełkować taka idea, że ten, kto ma umiejętności do zarabiania pieniędzy, powinien się dzielić z innymi, tymi którzy mają umiejętności w innych dziedzinach. Zawsze sztuka była dotowana, mogła liczyć na wsparcie osób majętnych. Mamy XXI wiek, mamy spółki skarbu państwa, mamy społeczną odpowiedzialność biznesu, pan premier Mateusz Morawiecki oczekuje, że spółki skarbu państwa będą zarządzane dobrze, sprawnie, będą zarabiały pieniądze i tym dobrem się dzieliły. Pandemia pokazała, że na te spółki można liczyć – zaznaczył.
To już kolejny dar Specjalnej Strefy Ekonomicznej „Starachowice” dla instytucji kultury w województwie świętokrzyskim.
– SSES wzięła sobie za punkt honoru, aby wspierać kulturę, finansować zakup zabytkowych obiektów, które są związane z ziemią świętokrzyską, albo z osobami, które z naszym województwem miały związek – wyjaśnił Marcin Perz.
Niespotykana korespondencja
W przekazaniu fortepianu uczestniczył poseł Krzysztof Lipiec, lider świętokrzyskich struktur Prawa i Sprawiedliwości. Podkreślał, że zakup instrumentu odbył się w ramach społecznej odpowiedzialności biznesu. Dodał, że trafił we właściwe miejsce.
– Wiem, że szkoła będzie go pielęgnować, jak to czyni dzisiaj pielęgnując polską tradycję i polską muzykę, wysyłając w świat świetnych muzyków, takich jak finalista Konkursu Chopinowskiego, Kamil Pacholec. Jestem przekonany, że połączenie doświadczeń wyniesionych z przeszłości z tym co jest dzisiaj sprawi, że w przyszłości za sprawą naszego środowiska artystycznego będziemy mogli usłyszeć o Świętokrzyskiem to, co najlepsze – zaznaczył.
Poseł Krzysztof Lipiec podziękował dyrektorowi Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Kielcach, Arturowi Jaroniowi za realizowane przez niego przedsięwzięcia, takie jak Międzynarodowy Festiwal Muzyczny im. Krystyny Jamroz w Busku-Zdroju czy koncert, który niedawno odbył się na zamku Ujazdowskim w Warszawie.
– To jest promowanie tego, co w naszym regionie jest dobre – zauważył.
Krzysztof Lipiec zakupił i przekazał szkole korespondencję Ludomira Różyckiego i Marii Paruszewskiej. To też unikat, ponieważ listy te od dawna nie pojawiały się na aukcjach. Można z nich wyczytać m.in. jak wyglądały trudy codziennego życia młodych kompozytorów.
Instrument zabrzmi w pełnej krasie
Z darów ucieszył się dyrektor Artur Jaroń.
– Nie ma przyszłości bez przeszłości, i patrząc śmiało w przyszłość, trzeba wiedzieć, skąd jesteśmy. Sięganie do korzeni, a zwłaszcza do naszych wspaniałych polskich kompozytorów jest bardzo ważne. O wielu z nich słyszymy ostatnio po raz pierwszy, a to za sprawą programów ministra kultury, dziedzictwa narodowego i sportu, które pozwalają wydobyć na światło dzienne literaturę kompozytorów często niesłusznie zapomnianych. Do tego grona należy Ludomir Różycki – wyjaśnił.
Fortepian i pamiątki po kompozytorze staną się przyczynkiem do stworzenia izby pamięci Ludomira Różyckiego w kieleckiej szkole. Instrument będzie także wykorzystywany podczas koncertów. Na razie jednak wymaga renowacji. W ręce specjalistów trafi już w tym tygodniu. Pracownia Andrzeja Włodarczyka, która zajmuje się instrumentami dawnymi, wyceniła koszty naprawy na 85 tys. zł. Prace mają potrwać 100 dni. Po ich zakończeniu, kielczanie usłyszą możliwości fortepianu podczas specjalnego koncertu.
Kim była Maria Paruszewska. Historia jej fortepianu
Była śpiewaczką, pisała prace z zakresu krytyki muzycznej, parała się też literaturą, tworzyła wiersze. Tłumaczyła teksty operowe i pieśni. Sama była artystyczną duszą, ale to troska o innych twórców zapewniła jej pamięć i uznanie.
Urodziła się w 1864 roku. Była córką Kaspra Kramarkiewicza – człowieka majętnego. Był właścicielem hotelu „Berliński”, w którym zatrzymywał się Adam Mickiewicz. Zresztą zachowała się korespondencja, w której wieszcz poleca to miejsce innym.
Sama Maria Paruszewska już pod koniec XIX wieku zaczęła prowadzić salon, który skupiał artystów związanych z różnymi dziedzinami sztuki.
W tekście opublikowanym w „Dzienniku Poznańskim” z 1936 roku czytamy, jak szeroki był zakres wsparcia, jakiego udzielała:
„(…) u Pani Marii, wrzała ciągła praca, tam nie było ani określonych dni, ani nawet godzin, tam po prostu, dzień i noc, jak znicz, płonął ogień jakiejś roboty.
Tam planowały się koncerty, projektowały się i wielkie niekiedy imprezy teatralne, tam pisało się setki, tysiące listów, recenzyj, tam tworzyły się melodie, pieśni, przekłady, tam wrzało od debat i dyskusyj, tam się odżywiało ludzi, układało ich do snu i przykrywało wzorzystymi kocami, a gdy naszła potrzeba to nawet cerowało się im garderobę i przyszywało oberwane guziki, zaś w okresie wojny rozsyłało się na wszystkie strony paczki żywnościowe. Stamtąd szły kwiaty i wieńce dla uczczenia wybitniejszych artystów, stamtąd szły słowa pociechy i otuchy dla niejednego serca zranionego”.
Dalej w tej publikacji czytamy, że choć dom Marii Paruszewskiej był przystanią dla każdego twórcy, to jedna dziedzina sztuki wiodła prym.
„(…) Bez przesady możemy powiedzieć, że Pani Maria odegrała niezapomnianą, czynną rolę w historii naszej sztuki, ściśle mówiąc, muzyki.
A były to czasy, wszak to było przed laty trzydziestu, gdy ekspansja duchowa Polski, tłumiona przez cenzurę zaborców w dziedzinie słowa, zapłonęła tęsknotą do podboju świata przez królestwo tonów. I oto sztandary tego królestwa ujęła wówczas w swoje, wyćwiczone jak szpony orle, ręce tak zwana Młoda Polska w muzyce, a na jej czele stanęli: Karłowicz, Różycki, Friedman, Nowowiejski i inni (…) W szeregach tego jedynego, zdaje się, w dziejach naszych, legionu młodych muzyków stanęła też ta skromna i cicha sługa sług Piękna, Maria Paruszewska”.
Maria Paruszewska zmarła w 1937 roku. Pisząc o niej wtedy Wiesława Cichowicz – śpiewaczka i etnografka-amatorka, wspominała, że Paruszewska lubiła się otaczać rzeczami „niebanalnymi”:
– Skomponowała piękny obrus, na którym cenieni przez nią artyści kładli swe podpisy, a ona uwieczniała je haftem artystycznym. Było to tworzywo nadzwyczaj pomysłowe i jedyne w swoim rodzaju – stwierdziła.
Autografy znalazły się także na fortepianie. Przetrwały do dziś, choć po II wojnie światowej słuch o nim zaginął. O jego istnieniu wiedział krytyk muzyczny, Jerzy Waldorff, który poprzez anonse prasowe szukał informacji o nim:
– Redaktor Waldorff twierdzi, że ten oryginalny instrument z autografiami wielu wybitnych polskich i obcych wirtuozów znajduje się do dzisiaj w Poznaniu, zapewne w rękach spadkobierców pani Paruszewskiej. Chyba warto byłoby go odnaleźć! – czytamy w notce.
– Jerzy Waldorff uważał, że ten instrument powinien trafić do jakiejś instytucji publicznej. Stało się to dopiero teraz, 76 lat po II wojnie światowej – mówi Marcin Perz, prezes Specjalnej Strefy Ekonomicznej „Starachowice, który na aukcji kupił fortepian i przekazał go Zespołowi Państwowych Szkół Muzycznych im. Ludomira Różyckiego w Kielcach.