Polska na pierwszym miejscu w Unii Europejskiej i na drugim na świecie pod względem odbudowy rynku pracy po kryzysie wywołanym epidemią koronawirusa – tak wynika z raportu Międzynarodowej Organizacji Pracy.
Odnosząc się do tych danych, wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk powiedział na antenie Radia Kielce, że jest to efekt walki rządu o zachowanie miejsc pracy poprzez finansowe wsparcie dla przedsiębiorców.
– To z kolei napędza odbudowę gospodarki po koronawirusie. Konsumpcja wewnętrzna pozwala zachować wzrost gospodarczy, sprawia, że nie ma problemów z bezrobociem, pozwala utrzymać miejsca pracy. Punktem wyjścia było podjęcie wielkiego wysiłku finansowego i dzisiejsze dane pokazują, że było warto – dodaje.
Zapytany o kolejny wzrost inflacji i podniesienie stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej, wiceminister Wawrzyk zwrócił uwagę, że jest to w pewnym sensie konsekwencja walki o miejsca pracy w czasie pandemii.
– My dawaliśmy pieniądze firmom, żeby nie zwalniały pracowników i wypłacały im pensje, ale te firmy przestały w pewnym momencie działać, bo był lockdown. To sprawiło, że pojawiła się nadwyżka pieniędzy na rynku w stosunku do ilości towarów, których firmy nie dostarczały. Mieliśmy mniej towarów, ale więcej pieniędzy, a w efekcie ceny zaczęły rosnąć. Stąd inflacja. Od wielu miesięcy nie ma lockdownu i prawdopodobnie już nie będzie. To sprawi, że ta proporcja będzie się zmniejszała z każdym tygodniem. Inflacja na początku roku powinna wyhamować – przekonuje wiceminister.
Piotr Wawrzyk zaznacza, że alternatywą byłoby zamknięcie setek tysięcy polskich firm i wyrzucenie na bruk milionów Polaków, którzy byliby pozbawieni dochodów.
– Pewnie wtedy tej inflacji by nie było, ale ludzie nie mieliby z czego żyć. Czy warto byłoby podjąć takie obciążenie dla Polaków? Później powrót do pracy byłby znacznie dłuższy niż powrót do mniejszej inflacji. Mamy mimo pandemii cały czas wzrost gospodarczy, a to sprawia, że portfele Polaków będą rosły, ale będzie rosła też produkcja – dodał.
Z kolei w odniesieniu do sytuacji na granicy polsko białoruskiej, gdzie wczoraj w nocy polscy żołnierze zauważyli trzy umundurowane osoby z bronią długą, które po próbie nawiązania kontaktu przez polskie służby, przeładowały broń i oddaliły się w kierunku Białorusi, wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk podkreślił, że zapora musi tam powstać jak najszybciej.
– Jest to pewna eskalacja, bo dotąd służby białoruskie ograniczały się do działań ze swojego terytorium: rzucania rac, petard, wyzwiska, czy ślepych strzały. To wszystko działo się jednak po stornie białoruskiej. Teraz mieliśmy naruszenie granicy Polski, granicy UE i Paktu Północnoatlantyckiego. To już jest dużo poważniejsza sprawa, niż wszystko, co miało miejsce do tej pory – podkreślił gość Radia Kielce.
Wiceminister zauważył, że jest to forma testowania tego, jak Polska pilnuje swoich granic i jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć w ich obronie.
– Dlatego też powiedziałem szefowi ambasady białoruskiej w Polsce, że tutaj będziemy bardzo konsekwentni i podejmiemy każde działanie w celu ochrony granicy. Powiedział, że przekaże to swoim zwierzchnikom. Mam nadzieję, że dotrze to wreszcie do pana Łukaszenki, że nie ma tolerancji Polski dla tego rodzaju działań i będziemy bronić granicy przy użyciu wszystkich środków – zaznaczył.
Wiceminister dodał, że zapora na granicy dzięki specustawie będzie mogła powstać w pierwszych miesiącach nowego roku. – Będzie miała ponad 5 m wysokości i będzie naszpikowana elektroniką – dodał Piotr Wawrzyk.