O trudnym temacie holokaustu z dziećmi należy rozmawiać językiem komunikatywnym, zrozumiałym i bez taryfy ulgowej – mówi Tomasz Kaczorowski, reżyser spektaklu „Arka Czasu”, który będzie miał premierę w sobotę, 6 listopada, w Teatrze Lalki i Aktora „Kubuś” w Kielcach.
Kanwą do stworzenia tego przedstawienia była wielokrotnie nagradzana książka Marcina Szczygielskiego pod tym samym tytułem. Tę przejmującą opowieść o okrutnej, wojennej rzeczywistości, widzianej z perspektywy dziecka, na kielecką scenę przeniósł i wyreżyserował Tomasz Kaczorowski. Skorzystał z adaptacji Marii Marcinkiewicz-Górnej.
– Spektakl opowiada o 9-letnim Rafale, który zostaje wyprowadzony z warszawskiego getta i ukrywa się wraz z innymi dziećmi w ogrodzie zoologicznym – mówi reżyser.
– W tym czasie poznaje nowych przyjaciół, uczy się życia w nowych warunkach, traci bliskich, ale jednocześnie odnajduje nadzieję na przyszłość. Powieść Marcina Szczygielskiego jest też przemieszana czasowo, to znaczy zaczynamy w czasach współczesnych i stary Rafał przenosi się w czasie, do przeszłości, żeby skonfrontować się ze swoim wojennym wspomnieniem. O tym jest spektakl – wyjaśnia.
Krytyczna refleksja
Tomasz Kaczorowski dodaje, że sięgnął po historię opowiadającą o holokauście, ale jej wymowa jest o wiele szersza.
– Sprawa dotycząca inności, odmienności wszelkich mniejszości. To jest temat, który niestety wciąż wymaga rozmowy, szerokiej dyskusji, krytycznej refleksji, ponieważ cały czas musimy upominać się o prawa osób, które należą do jakiejś mniejszości lub w jakiś sposób są inne od tej statystycznej większości. To, że wzięliśmy się za spektakl dotyczący holokaustu, ucieczki z warszawskiego getta jest tylko przykładem tego, że taka spirala nienawiści, którą potrafimy rozkręcić wobec inności, wobec odmienności, znalazła swoją kulminację, przerażający finał w tragedii II wojny światowej i tym, co rozpętała cała maszyna nazistowskich Niemiec – tłumaczy.
W rolę głównego bohatera, Rafała, wcielił się Andrzej Kuba Sielski. Wciela się zarówno w dziecko, jak i w dojrzałego mężczyznę.
– To był karkołomny pomysł grać 9-latka. Koncepcja Tomka mnie uspokoiła i przekonała. Myślę, że mój bohater jest taki, jak moje wewnętrzne dziecko. Okoliczności sprawiają, że jego historia jest dramatyczna. Natomiast w gruncie rzeczy to jest normalny chłopiec – podkreśla.
– Gram też dziadka, czyli Rafała w takim wieku, w jakim jestem, więc to było takie poszukiwanie, pod kierunkiem Tomka, tego co każdy w sobie ma, co z wiekiem nie umyka – dodaje.
W przedstawieniu wystąpią też: Rafał Iwański/Michał Olszewski, Aleksandra Sapiaska, Jolanta Kęćko, Ewa Lubacz, Andrzej Matysiak, Małgorzata Sielska/Dorota Anyż i Karol Górski.
Filmowa opowieść na teatralnej scenie
Muzyka jest dziełem Miłosza Sienkiewicza. Scenografię natomiast stworzyła Agnieszka Wielewska, która wyjaśniła, że cała wizualna strona spektaklu opiera się na… kołach od roweru.
– Nasz wehikuł czasu, który stoi na środku sceny, jest zbudowany z kół rowerowych i te koła rowerowe powtarzają się nam rytmicznie w każdych kolejnych scenach, stają się u nas taką metaforą podróży w czasie. Koła rowerowe tworzą również przestrzeń klatek w warszawskim zoo – tłumaczy.
Scenograf musiała się zmierzyć z wieloma wyzwaniami. Jednym z nich było dopasowanie lalek.
– Naszym staraniem z reżyserem od samego początku było nie zinfantylizować lalek, które mogłyby udźwignąć trudny temat. Stąd ich metalowe ażury, które my nazywamy „metalowymi koronkami” i osiągnięcie swoistej delikatności, efemeryczności, szlachetności, będące dalekim echem lalek Kantora czy kompozycji Szajny – zauważa.
Innym problemem było przeniesienie bardzo filmowej opowieści, jaka występuje w książce „Arka Czasu”, do skromnej formy scenicznej.
– Żeby sprowadzić te wszystkie zmiany akcji i różne lokacje na scenę teatru, która ma jednak mniej możliwości zmian miejsca. Naszym pomysłem jest przeniesienie tych podróży na małe laleczki – formy na dłonie, które będą metaforycznie opowiadać o podróży po Warszawie, po warszawskiej Pradze, po warszawskim zoo – uchyla rąbka tajemnicy.
Wiele warstw spektaklu
Historia opisana przez Marcina Szczygielskiego w „Arce Czasu” bazuje na autentycznych wydarzeniach. Małżeństwo Jana i Antoniny Żabińskich podczas niemieckiej okupacji, w czasie II wojny światowej, w swojej willi w warszawskim ZOO uratowali niemal 300 Żydów. Za swoją działalność zostali odznaczeni medalem „Sprawiedliwi wśród Narodów Świata”.
– Zwiedzałem tę willę, gdzie w czasie wojny ukrywało się kilkadziesiąt osób – mówi Piotr Bogusław Jędrzejczak, dyrektor Teatru Lalki i Aktora „Kubuś” im. Stefana Karskiego w Kielcach.
– Skontaktowałem się niedawno z Fundacją Żabińskich w Warszawie i planujemy, że w niedalekiej przyszłości pojedziemy z tym przedstawieniem do teatru Baj, który jest kilkaset metrów od ogrodu zoologicznego – dodaje.
Spektakl jest adresowany do widza od 10. roku życia, ale – jak mówi dyrektor – to kolejna propozycja „Kubusia”, skierowana do widzów w różnym wieku.
– Staramy się, by nasze przedstawienia były warstwowe, i tu też tak jest – mówi Piotr Bogusław Jędrzejczak.
– To znaczy jest warstwa dla dzieci, bo to jest historia przygodowa, pojawia się podróż w czasie. Jest warstwa dla młodzieży, z którą już możemy rozmawiać o holokauście, o historii, bo autorowi udała się rzecz niesamowita – napisał książkę o holokauście bez makabry. Wreszcie są dorośli, którzy mogą przywołać w pamięci kogoś, kto zna taką osobę, która wyszła z getta. Myślę, że realizatorom udało się genialnie przełożyć na scenę materię tej opowieści – ocenia.
Premiera „Arki Czasu” w sobotę, 6 listopada, o godzinie 17, a kolejna szansa na obejrzenie przedstawienia w niedzielę, 7 listopada, o godzinie 16.