Czy państwo też zauważyliście, że dominującą cechą wielu środowisk zawodowych w Polsce jest samozachwycenie? Podziwiają siebie sami sędziowie – głusi na dramatyczny krzyk wielu obywateli doświadczających w sądach niesprawiedliwości. Uwielbiają siebie aktorzy, przekonani iż zostali wybrani także do politycznego przewodzenia narodowi. Podziwiają swoje dokonania dziennikarze, którzy sądzą iż ich zadaniem nie jest opisywanie świata czy próba jego zrozumienia, ale udział w wielkim froncie zwalczania, niewłaściwie wybranego przez Polaków, rządu.
Ale najbardziej zadowoleni z siebie są rozmaici aktywiści. To zresztą większa nowość na światowej scenie: zawód – aktywista. Z czego żyje? Nie wiadomo. Ale działa. Aktywista wchodzi na pomnik, zawiesza na nim obelżywy transparent, ale z racji bycia aktywistą zostaje uniewinniony. Aktywiści zagłuszają obchody ważnej tragedii narodowej, blokują wbrew prawu przejście ludzi, niszczą biura poselskie, ale ich aktywizm daje im immunitet.
Największym, najważniejszym aktywistą jest aktywista klimatyczny. Ten może absolutnie wszystko – atakować statek na morzu, wybijać szyby, blokować ruch uliczny. W Wielkiej Brytanii to ostatnie doszło już do takiego poziomu, że premier Boris Johnson zapowiada nowe prawo, mające zwiększyć kary za uporczywe paraliżowanie życia milionów ludzi pod sztandarem walki ze zmianami klimatycznymi. Kładą się tam bowiem masowo aktywiści na drogach i żądają, by ludzkość przestała jeździć, jeść, nawet rozmnażać się.
Skutki tych działań, prowadzonych zgodnie z „naukami” szwedzkiej nastolatki Grety Thunberg, już są dla świata bardzo kosztowne. We wszystkich mediach europejskich i amerykańskich doniesienia o brakach towarów i surowców, szalejących cenach produktów. Przyczyn jest kilka, ale w zgodnej opinii ekspertów najważniejszą jest wzrost cen energii. W USA boczek poszedł w górę o 17 procent.
Argumenty racjonalne niestety nie działają. Nadal zamyka się elektrownie węglowe, które dzisiaj – dzięki systemom filtrów – nie są tymi trucicielami z lat 70. i 80., ale mogą zapewnić dobry standard wpływu na środowisko. Zamiast skupić się na technologiach zmniejszających zanieczyszczenie środowiska zaczęto dusić przemysł.
W Europie wprowadzono pozwolenia na emisję CO2, rodzaj drakońskiego podatku, które windują ceny energii i koszty przemysłu. Biorąc pod uwagę, że cała UE wraz z Wielką Brytanią odpowiada za niecałe 9 procent światowej emisji CO2, zadanie jest oczywiście niewykonalne. Jedynym skutkiem będzie, jak zawsze przy tego rodzaju szaleństwach, bieda i nędza, upadek konkurencyjności gospodarki europejskiej.
A na horyzoncie „Fit for 55” – plan jeszcze bardziej drakońskiego przykręcenie śruby w tym obszarze. A także, jak czytam, wyjątkowo sroga zima.
Ilu ludzi będzie musiało dużo wycierpieć, by i to szaleństwo ideologiczne się skończyło?
U ŹRÓDEŁ DROŻYZNY – posłuchaj felietonu Michała Karnowskiego: