Dawno już wywietrzał z głów alkohol wypity na urodzinach znanego dziennikarza i człowieka popkultury Roberta Mazurka, a polityczne konsekwencje wydarzenia nabierają tempa. Tabloidy nadal nie schodzą z tematu, teraz żądając od liderów partii politycznych jakichś rozliczeń.
Podobnych imprez jak urodziny Roberta Mazurka odbywa się w Polsce sporo, celebrytów takich jak ten dziennikarz też co najmniej kilku mamy – także w świecie mediów. Na samej imprezie do żadnych ekscesów nie doszło, redaktor to w sumie bowiem dość przewidywalna (i chwała mu za to!) życiowa konserwa.
Co zatem się stało, że rozmawiamy o tym od tygodnia?
Jest prawdą, że ujawniający sprawę tabloid nadał imprezie specyficzny, wyostrzony wydźwięk: bal polityków z lewa i prawa, wspólnie pijących winko, plotkujących, bez śladu oficjalnych podziałów.
To nie jest jednak jedyny i pełny obraz przebiegu spotkania.
Politycy z którymi rozmawiałem, a którzy tam byli, opowiadali mi:
Czy to było „zblatowanie elit” ponad podziałami? Oczywiście nie. Idąc tam, nie wiedzieliśmy, kogo zaprosił gospodarz. Spotkania z politykami opozycji wyglądały tak samo jak na korytarzu sejmowym – „dzień dobry”, ręka na przywitanie, zdawkowa wymiana zdań. Co więcej, to były relacje znacznie bardziej zimne niż dwa lata temu na takiej samej imprezie; wówczas ludzie jeszcze z sobą rozmawiali, teraz już nieliczni”.
Głosów, że wyborcy są oszukiwani, że za pozornym sporem kryje się zblatowanie elit, było sporo także i po prawej stronie. Wystarczyło jednak kilka zdań wyjaśnienia i zwolennicy prawicy temat odpuścili, przenosząc go na półkę z anegdotami i żartami. Z kolei po stronie opozycyjnej poszło to w kierunku diagnozy iż stała się rzecz straszna, kompromitująca. Donald Tusk na tej podstawie rozpoczął czystki, a czyszczeni wystąpili z samokrytykami w upokarzającym stalinowskim stylu.
Dlaczego?
Odpowiedzią jest zrozumienie, że toksyczne emocje, traktowanie sporu politycznego w Polsce jako sporu w istocie między złem (władza) a czystym dobrem (opozycja) są cynicznie używanym środkiem sprawowania kontroli przez establishment opozycyjny nad wyborcami i innymi zasobami.
Stąd tak częste kampanie emocjonalnego wzmożenia przetaczające się przez tamte media. Dlatego ciągłe dążenie do wywołania paniki moralnej – rząd nie może po prostu się czasem mylić, on jest z gruntu podły, nikczemny, haniebny. Co w konsekwencji oczywiście wywołuje u widza konieczność nadzwyczajnej reakcji.
I dlatego zwykłe spotkanie, przypadkowe i zdawkowe, ludzi tworzących polityczną elitę na imprezie u dziennikarza-celebryty wywołało u zwolenników PO, PSL i Lewicy taki szok. Dlatego też tak ostre obserwujemy kajania: rozbicie czarno-białej wizji świata groziłoby opozycji koniecznością spokojnej rozmowy o dorobku poszczególnych rządów, jakości życia. Czy ktoś z tego środowiska byłby dzisiaj w stanie stanąć do debaty o gospodarce z premierem Mateuszem Morawieckim? Czy mają odwagę zderzyć swoje „piniendzy nie ma i nie będzie” z nowelizacją budżetu w czasie pandemii na 80 miliardów złotych plus? Czy chce im się pracować nad programem? Nie. Dlatego jak tlenu potrzebują złych, rozgrzanych nienawiścią, emocji. One są znacznie tańsze i łatwiejsze do osiągnięcia, zwłaszcza przy tej medialnej przewadze, którą dysponują.
Lekcję z afery wokół urodzin redaktora Mazurka powinni zatem odrobić przede wszystkim wyborcy totalnej części opozycji. Zobaczyli kawał prawdy o tym jak są używani. Cynicznie, manipulacyjnie. Ich emocje są prawdziwym mięsem armatnim rozleniwionego establishmentu lewicowo-liberalnego. Jaki wniosek? Dla nich i nas wszystkich? Nawet będąc w pełni oddanymi własnym poglądom nie dopuśćmy, by polityka niszczyła nasze relacje rodzinne i towarzyskie. Czasem wystarczy odrobina tej słynnej tolerancji.
Zdjęcie: Borys Budka na urodzinach dziennikarza Roberta Mazurka / Fot. FAKT
LEKCJA Z URODZIN REDAKTORA MAZURKA – posłuchaj felietonu Michała Karnowskiego: