Chcieli mnie mieć w Krakowie, ale wybrałem Berlin – wspominał. Odkrywca „Kazań świętokrzyskich” 60 lat spędził w stolicy Prus, nie opuszczając jej nawet po dojściu Hitlera do władzy. Był jednym z największych w dziejach Polski badaczem kultury, którego spuścizną można by obdarzyć cały legion profesorów. Wciąż niespełnione pozostaje ostatnie marzenie autora „Dziejów kultury polskiej”, by spocząć w ziemi, której poświęcił serce i życie.
Interesował się dziejami kultury słowiańskiej w ogóle, polskiej w szczególności, ale jego pole badawcze było o wiele szersze. Obok wciąż wznawianych „Słownika etymologicznego języka polskiego”, „Encyklopedii staropolskiej”, „Mitologii słowiańskiej” i monumentalnych, czterotomowych „Dziejów kultury polskiej”, są tu między innymi „Dzieje literatury polskiej w zarysie”, „Historia literatury rosyjskiej” oraz „Początki i rozwój języka polskiego”. Interesował się dziejami wyznań na naszych ziemiach, komparatystyką, folklorem, kulturą ludów ościennych. Szczególne miejsce znalazły w jego dorobku najdawniejsze zabytki języka polskiego i literatura staropolska. Był również popularyzatorem wiedzy humanistycznej, czego świadectwem pozostały „Poradnik językowy” i liczne hasła jego autorstwa do Encyklopedii Gutenberga. Pasja pisania była tak wielka, że spełniał się również jako publikujący pod pseudonimem recenzent teatralny i nie pogardził tworzeniem zwykłych szkolnych bryków.
Skąd na to wszystko znalazł czas – a napisał z górą 1800 solidnych tekstów – pozostanie tajemnicą.
Aleksander Bruckner – filolog, historyk literatury i kultury polskiej, profesor, członek Polskiej Akademii Umiejętności / Fot. nac.gov.pl
Kuć trzeba
Z pewnością do naszego bohatera pasuje jak ulał ulubiona anegdota profesora Tadeusza Ulewicza. Na wykładach, w których miałem szczęście uczestniczyć mawiał:
Kochance mówimy, że idziemy do żony, żonie, że do kochanki. A my? Do biblioteki!”. I drugie Ulewiczowe powiedzonko o innym, mitycznym profesorze: „Ja się nazywam Kutrzeba. Kuć trzeba!”.
Brückner wykuł fundamenty slawistyki polskiej i niemieckiej – studiując i podróżując. Studiował we Lwowie, Lipsku, Berlinie i Wiedniu. Doktorat obronił w wieku 20 lat, habilitację dwa lata później, a jako 25-latek, w 1881 roku, objął katedrę slawistyki na Uniwersytecie w Berlinie, gdzie jeden z najwybitniejszych slawistów tamtych czasów – Vratoslav Jagić – namaścił go na następcę. Świadomy znaczenia faktu, napisał w liście do przyjaciela:
Chcieli mnie mieć w Krakowie, ale wybrałem Berlin”.
Jako profesor i nieformalny ambasador dobrych relacji polsko-niemieckich, przepracował w Berlinie 43 lata, nie licząc czasów młodości i ostatnich 15 lat.
Polihistor z umlautem
Jego rodzina przybyła do Polski w XVIII wieku z Niemiec, jednak zarówno dziadowie, jak i on sam zdecydowanie podkreślali swoją polskość. Jako Polak miał jednocześnie zrozumienie dla spraw niemieckich i potrafił być krytyczny wobec heroicznych interpretacji naszych dziejów. Nie wyrzekał się jednak korzeni i do końca życia pozostawił pisownię nazwiska z niemieckim „umlaut”, a rodzinę tworzył z Niemką, Emmą.
Jak donosiła lwowska prasa, na pogrzebie profesora Brücknera, 31 maja 1939 roku, zjawili się przedstawiciele polskiej dyplomacji i nauki oraz ich niemieccy koledzy. „Zmarłego żegnał w pięknych i serdecznych słowach imieniem polskiego świata naukowego w języku polskim i niemieckim prof. Chrzanowski, w imieniu uniwersytetu berlińskiego i nauki niemieckiej prof. Vasmer, uczeń i następca prof. Bruecknera”. Wszyscy wiedzieli, że żegnają jednego z ostatnich, jak go określił później profesor Janusz Tazbir, polihistorów, ludzi o nieprzeciętnie rozległej wiedzy.
Aleksander Bruckner (z prawej) w towarzystwie Stanisława Kota – profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego / Fot. nac.gov.pl
Szczęście szperacza
Wspominając na antenie Polskiego Radia autora „Encyklopedii staropolskiej” w 150-lecie urodzin, profesor Tazbir mówił o jakże przydatnym w pracy badacza darze – szczęściu. Dopisywało ono Brücknerowi podczas wypraw do bibliotek, wieńczonych odnajdywaniem piśmienniczych i literackich rarytasów. Na nic by się jednak szczęście zdało, gdyby mu nie pomógł – łowom w bibliotekach i archiwach od Berlina po Petersburg poświęcił tysiące żmudnych godzin. Największą nagrodę za wytrwałość dostał w bibliotece w Petersburgu. Dzięki błogosławionemu wścibstwu, które nie pozwoliło mu poprzestać na radości z trzymania w rękach starego kodeksu z „Dziejami Apostolskimi” i „Apokalipsą”, wytrawny już wtedy, choć zaledwie 34-letni „myśliwy” przyjrzał się uważnie pergaminowym paskom, którymi kodeks był posklejany. Paski okazały się najważniejszym i najdawniejszym do dziś odnalezionym zabytkiem prozy polskiej – „Kazaniami świętokrzyskimi”.
Sen o powrocie
Profesor Brückner został emerytowany w 1924 roku, jednak skomplikowane, również rodzinne okoliczności, sprawiły, że nie wrócił do Polski. Zmarł w Berlinie, niewiele ponad trzy miesiące przed wybuchem II wojny światowej. Na cmentarzu Tempelhofer Parkfriedhof w Berlinie jest jego grób z dwujęzyczną – polską i niemiecką inskrypcją. W 1992 roku nagrobek staraniem środowisk polskich i niemieckich uzyskał na 20 lat status honorowego. W tym okresie podjęto decyzję o całkowitej likwidacji cmentarza, która ma się dokonać w 2027 roku. Pochowany został z woli żony Emmy i jej doradców w Berlinie, choć marzył, by spocząć w Polsce. Do tej pory ta część testamentu zmarłego jest spełniona tylko symbolicznie – dzięki inicjatywie profesora Ulewicza w Krypcie Zasłużonych na Skałce umieszczono tablicę poświęconą jego pamięci.
Aleksander Bruckner – filolog, historyk literatury i kultury polskiej, profesor, członek Polskiej Akademii Umiejętności (siedzi, drugi z lewej) w towarzystwie nierozpoznanych osób. W środku, pomiędzy fotelami, stoi Roman Knoll / Fot. nac.gov.pl
Instytut Brücknera
Trwają starania o wypełnienie woli Aleksandra Brücknera. Podejmują je szczególnie dwie organizacje – krakowska fundacja „Panteon Narodowy na Skałce” i świętokrzyskie stowarzyszenie „Per Crucem”. Pierwotnym zamiarem fundacji było przeniesienie doczesnych szczątków odkrywcy „Kazań świętokrzyskich” na Skałkę, stowarzyszenie zabiega od kilku lat, by tym miejscem był klasztor na Świętym Krzyżu.
Choć mieszkam w bliskim sąsiedztwie Skałki, chciałbym, żeby Aleksander Brückner spoczął tam, gdzie znajdowała się biblioteka benedyktyńska, a w jej bogatych zbiorach największa perła – „Kazania Świętokrzyskie”. Oczyma wyobraźni widzę Instytut Świętokrzyski Aleksandra Brücknera z siedzibą w dawnej Bibliotece. W moim marzeniu, w cieniu znakomitego patrona, osoby skupione wokół spraw związanych z dziejami Słowian, ich sąsiadów i braci z całego świata, przyglądają się z szerokiej perspektywy naszej współczesności. Zastanawiają się nad świętokrzyską, polską i europejską tożsamością, wsłuchują się z uwagą w głos innych. Staraniem Instytutu Brücknera ukazują się publikacje i naukowe opracowania, powstają strategie na przyszłość w lokalnej i szerszej perspektywie.
To jest marzenie, którego zamiana w rzeczywistość zależy tylko od nas.