W jednej ze zgierskich stajni pod koniec sierpnia, w ramach półkolonii, zorganizowano zajęcia plastyczne, na których dzieci pomalowały kredkami białego konia w kolorowe serduszka, kwiatki, a jego grzywę w tęczowe kolory. Na facebookowym profilu stajni przetoczyła się ogromna fala krytyki.
Paweł Białkowski, współwłaściciel stajni, mówi, że to element hipoterapii, a koń został pomalowany kredkami, które są wykorzystywane do malowania twarzy dzieci na różnych imprezach. Jak dodaje, zwierzę jest odpowiednio przygotowane do tego typu zajęć, a te odbywają się od dawna.
– W swojej metodyce pracy, którą opracowujemy od 18 lat, stosujemy kanony hipoterapii. Punkt, o którym mowa, to strefa motywacyjna. Dziecko przestraszone, które boi się zwierzęcia, na które musi wsiąść, by wykonywać polecenia instruktora, musi przełamać strach. Dzięki temu możemy przejść do strefy poznawczej – tłumaczy Białkowski.
Jak zaznacza, strefa motywacyjna polega na tym, że poprzez dotyk i pielęgnację konia oraz wykazanie uczuć do niego, przełamuje strach.
– Nie mówimy dzieciom, że można malować po zwierzętach, ale w danym momencie służy to konkretnemu celowi – dodaje.
Zdaniem Igora Wiśniewskiego, psychologa dziecięcego, intencja jest dobra, cel słuszny, ale środki nieodpowiednie.
– Nie posiadam być może pełnej wiedzy na temat hipoterapii, mam jednak wiedzę dotyczącą percepcji dzieci, pewnych form zabaw. Nie słyszałem, by ktoś, chcąc zredukować lęk, malował po psie. To nie jest rzecz, tylko czujące i żywe stworzenie. Myślę, że jest to mało uczące także w aspekcie etycznym – twierdzi Wiśniewski.
Inne zdanie na ten temat ma Katarzyna Aranowska, terapeuta, hipoterapeuta, instruktor jazdy konnej.
– Nie zgodzę się z tym, że koń nie wyraża zgody, ponieważ daje sygnały swoją mową ciała. Wiem, kiedy koń zaaprobuje pewne czynności, a kiedy na to nie przyzwala. Koń jest dla mnie bardzo ważnym partnerem i nigdy bym nie pozwoliła, by robić coś na siłę – zaznacza.
Współwłaściciel zgierskiej stajni mówi, że dzieci, które przychodzą na zajęcia się uczyć, nie są zwyrodnialcami.
– One też mają w domu zwierzęta i nie mamy sygnałów, by były one malowane bądź maltretowane – dodaje.
Nic złego w tej formie zajęć nie widzi także Jarosław Naze, zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Zgierzu.
– Jest to być może niezbyt popularna forma hipoterapii, ale nie ma oznak, by temu zwierzakowi przydarzyło się coś złego. Koń po zajęciach został umyty, nie użyto jednak środków, które mogłyby mu zaszkodzić. Stajnia jest nam znana i nie budzi wątpliwości. Jest profesjonalnie prowadzona – komentuje Naze.
Po opublikowaniu zdjęć, na profilu stajni w mediach społecznościowych, rozpętała się prawdziwa burza.
– Ludzie grożą, że przyjadą i będą nas malować. Wyzywają nas od idiotów i cymbałów, grożą, że zniszczą nam interes. Robimy screeny, konsultujemy to z prawnikami, nie mamy sobie nic do zarzucenia – mówi Paweł Białkowski.