Mieszkańcy kilku kieleckich osiedli skarżą się na szczury, które coraz częściej pojawiają się w pobliżu bloków. Na natrętne gryzonie można natknąć się w piwnicach i w pobliżu altan śmietnikowych. Przedstawiciele spółdzielni potwierdzają, że może się to zdarzyć.
Jacek Rek, prezes spółdzielni „Domator” przyznaje, że szczury pojawiają się na osiedlach, ale jego zdaniem problem nie jest poważny. Jak mówi, obecność gryzoni jest dużej mierze powodowana przez samych mieszkańców.
– Wiele osób wyrzuca duże ilości żywności do kontenerów w altanach śmietnikowych na osiedlu. To stwarza idealne warunki do życia i rozmnażania się dla tych szkodników. Chcemy temu zapobiec, dlatego każdego roku wykładamy w piwnicach trutki – powiedział prezes.
Tomasz Jas, kierownik administracji osiedli Ślichowice II i Zacisze mówi, że jeżeli szczury w ogóle się pojawiają w pobliżu budynków, to niezbędne działania są podejmowane w krótkim czasie.
– Szczury pojawiają się u nas sporadycznie w różnych częściach osiedla. Jeśli już występują w budynkach, to najczęściej wychodzą z kanalizacji sanitarnej. Reagujemy na każde zgłoszenie, zlecając deratyzację specjalistycznej firmie – zapewnia.
Natomiast pracownicy administracji os. Pod Dalnią potwierdzają, że w ostatnich dniach pojawiło się kilka zgłoszeń od mieszkańców bloków, którzy zauważyli szkodniki w okolicy.
– Mieszkańcy dwóch bloków zaobserwowali w ostatnim czasie obecność szczurów. Widać, że ich przybyło. Firma zajmująca się deratyzacją zajęła się już problemem, rozkładając trutkę na gryzonie w piwnicach oraz studzienkach kanalizacyjnych – tłumaczą pracownicy administracji.
Z kolei Mariusz Biełoszejew, zastępca kierownika administracji os. Zagórska Północ twierdzi, że na jego osiedlu szczurów aktualnie nie ma.
– Przez ostatnie kilka tygodni nie otrzymaliśmy żadnych zgłoszeń od mieszkańców w sprawie szczurów. Obecnie nasze osiedle jest wolne od tego problemu. Przynajmniej raz w roku wykonujemy deratyzację, chyba że szkodniki pojawią się w większej liczbie. Wtedy podejmujemy szersze działania w konkretnym budynku – wyjaśniał.
Michał Bajko, z firmy deratyzacyjnej Protect mówi, że praktycznie codziennie pojawia się jakiś problem ze szczurami w mieście. Firma co najmniej raz w tygodniu otrzymuje zgłoszenie dotyczącej pilnej potrzeby deratyzacji bloku mieszkalnego.
– Problem ze szczurami wynika z faktu, że mieszkańcy wielorodzinnych budynków wyrzucają duże ilości żywności, a także rozkładają pożywienie dla ptaków lub innych zwierząt, w wyniku czego gryzonie podchodzą coraz bliżej ludzi. Ich gniazda można znaleźć często w piwnicach, pod balkonami czy w kanałach. Pozbycie się tych szkodników jest dość trudne. Szkodniki coraz mniej boją się ludzi. Często słyszymy, że szczur był widziany na klatce lub wychodzi przez toaletę. Ponadto stosowane są ogólnodostępne środki chemiczne, które nie przynoszą takich rezultatów jak można by tego oczekiwać – wyjaśnił.
Przedstawiciel firmy twierdzi, że kompleksowe deratyzacje w budynkach należących do spółdzielni są podejmowane często dopiero wtedy, gdy problem przybiera duże rozmiary. Jego zdaniem, działania powinny być prowadzone co kilka miesięcy. Najlepiej dwa razy w roku na wiosnę i jesień.