Sekwenator, czyli sprzęt, który potrafi wykryć i sklasyfikować mutacje koronawirusa, trafił do laboratorium mazowieckiego sanepidu. Jest on jednym z sześciu w kraju, które zajmują się badaniami nad SARS-CoV-2.
– Pozwala zbadać genotyp i morfologię dowolnego wirusa czy bakterii – tłumaczy Główny Inspektor Sanitarny Krzysztof Saczka.
– W początkowej fazie następuje wyodrębnienie materiału RNA, który podlega sekwencjonowaniu. Te czynności trwają maksymalnie do dwóch dni. Następnie przebiega już proces samego sekwencjonowania, czyli analizy komputerowej, badania łańcuchów genetycznych wirusa – mówi Krzysztof Saczka.
Wyniki pracy sekwenatora dadzą bardzo istotne informacje na temat epidemii.
– Za pomocą ustalenia bardzo indywidualnych cech danego wirusa u danego chorego można przy okazji, porównując z cechami wirusów w innych ogniskach, ustalić, jaka była droga rozszerzania się tego zakażenia, skąd ono przyszło i ewentualnie, jakie kroki izolacyjne, kwarantannowe czy w zakresie obostrzeń generalnych należy podjąć, żeby zatrzymać tego wirusa – wyjaśnia wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł.
Nasz reporter Adam Abramiuk wybrał się do laboratorium, aby z bliska przyjrzeć się pracy diagnostów.
– Pani w tej chwili robi reakcję odwrotnej transkrypcji. Genomem wirusa SARS-CoV-2 jest kwas RNA, a sekwencjonuje się DNA, więc pierwszym etapem badania jest przepisanie RNA na DNA – tłumaczy Jarosław Paciorek, starszy asystent Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie.
– Moduły skrajne to są takie roboty, które działają jak laborant, automatycznie wykonują różne procesy przygotowujące próbki do sekwencjonowania. Drugi moduł to sam sekwenator. Wkładany jest wcześniej przygotowany chip i tam następuje właściwa reakcja sekwencjonowania i analiza danych – wyjaśnia Paciorek.
Sekwenator kosztował blisko mln zł. Tygodniowo będzie mógł przebadać nawet około 400 próbek.