W Busku-Zdroju trwa Międzynarodowy Festiwal Muzyczny im. Krystyny Jamroz. Gośćmi kawiarenki festiwalowej, prowadzonej przez Artura Jaronia, byli Włodzimierz Pawlik i Artur Żmijewski.
Artur Żmijewski mówił dlaczego warto obejrzeć 333. odcinek „Ojca Mateusza” oraz o tym, czy nie boi się zaszufladkowania. Włodek Pawlik opowiedział natomiast, jak pandemia wywróciła jego grafik do góry nogami oraz o projektach, nad którymi pasuje. Obaj artyści byli gośćmi kawiarenki festiwalowej, która odbyła się w ramach 27. Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego im. Krystyny Jamroz w Busku-Zdroju.
Twórcy przyjechali do Buska-Zdroju, aby zaprezentować publiczności „Tryptyk rzymski” Jana Pawła II – ostatnie dzieło poetyckie Jana Pawła II wydane w 2003 roku.
Włodek Pawlik wspominał, jakie ten utwór wywarł na nim wrażenie. Efektem tego było stworzenie wspólnego projektu z aktorem Krzysztofem Kolbergerem.
– Wtedy rozpoczęliśmy wędrówkę poezji z muzyką. Krzysztof Kolberger – wielki, wybitny aktor, wspaniały recytator, ale też człowiek, który znakomicie wchodzi w interakcję z improwizacjami. Mieliśmy zaszczyt, że mogliśmy w duecie wykonać „Tryptyk rzymski” 9 kwietnia 2005 roku, dzień po pogrzebie Jana Pawła II, w Rzymie – wspominał Włodek Pawlik.
Śmierć Krzysztofa Kolbergera sprawiła, że „Tryptyk rzymski” przestał być grany. Dopiero zbliżająca się 100. rocznica urodzin Karola Wojtyły sprawiła, że powstała idea ponownego zrealizowania tego dzieła. Tym razem muzyk do współpracy zaprosił Artura Żmijewskiego.
Aktor przyznaje, że zapalił się do tego projektu.
– Kiedy usłyszałem o takim pomyśle, to się ogromnie ucieszyłem i zachwyciłem, bo czytałem „Tryptyk rzymski” po jego wydaniu, potem jeszcze kilkukrotnie, ale zawsze po cichu, nie recytując tego dzieła. Przyznaję, że jak Włodek przyszedł do mnie, to się zachwyciłem tym pomysłem, a potem to już samo poszło – wspomina Artur Żmijewski.
Premiera odbyła się 18 maja 2020 roku, w 100. urodziny Jana Pawła II, w bazylice Świętego Krzyża w Warszawie.
Dziś, w poniedziałkowy wieczór, „Tryptyk rzymski” w ich wykonaniu zabrzmiał w kościele pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia NMP Busku-Zdroju.
Poruszanych podczas kawiarenki tematów było jednak więcej. Artur Żmijewski opowiadał o przyszłości serialowego „Ojca Mateusza”. Zachęcał do obejrzenia jesienią odcinka nr 333. Zdradził, że we wtorek jedzie na dokumentację związaną z realizacją kolejnej transzy serialu, bo tym razem znów będzie reżyserował.
– 17 lat temu po raz pierwszy stanąłem za kamerą. To zawód niezwykle inspirujący, ale praca reżysera w podwójnej roli, gdy jeszcze trzeba grać w tak dużym reżimie czasowym jest trudna – przyznał Artur Żmijewski.
Artur Żmijewski zapytany, czy nie boi się zaszufladkowania odpowiedział:
– Jak szedłem do szkoły to chciałem zagrać Gustawa-Konrada. I to się spełniło. Na początku mojej drogi zagrałem w „Lawie” Tadeusza Konwickiego. Wówczas dostawałem role samych romantycznych bohaterów. Włodek Pasikowski zmienił to, dając mi szansę zagrania w „Psach” i wówczas nikt nie widział mnie inaczej, jak tylko w roli gangsterów. Kiedy pod koniec lat 90. XX zaczęły się zdjęcia do „Na dobre i na złe”, wydawało się, że nigdy nie wydobędę się z szuflady z napisem „dr Burski”, a grając go zostałem księdzem i jednocześnie zrealizowałem wiele innych projektów. Nie będę bał się takich szuflad, jeśli tylko będzie możliwość wychodzenia z nich – podkreślił Artur Żmijewski.
Zdradził, że lada dzień zacznie pracę nad nowym filmem Tomasza Koneckiego, w którym zagra z Małgorzatą Kożuchowską.
Włodek Pawlik też realizuje wiele projektów. Napomknął o muzyce, którą pisze do tekstów Cypriana Kamila Norwida. Wcześniej jednak zaprosił słuchaczy do Warszawy, gdzie 1 sierpnia, w amfiteatrze na Woli premierę będzie miał koncert z piosenkami do wierszy Cypriana Kamila Norwida.