To była bardzo intensywna noc świętokrzyskich strażaków. Ratownicy wyjeżdżali prawie 130 razy, aby usuwać skutki burzy i nawałnicy, która przeszła przez nasz region. Strażacy wyjeżdżali głównie do zalanych i uszkodzonych dachów budynków mieszkalnych i gospodarczych.
Najwięcej wyjazdów odnotowano w powiatach: kazimierskim i pińczowskim. Łącznie to ponad 100 interwencji.
Marcin Nyga, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Kielcach informuje, że strażacy przede wszystkim zabezpieczali uszkodzone dachy i wypompowywali wodę z budynków.
– Na terenie powiatów pińczowskiego i kazimierskiego spadł grad wielkości kasztanów, który spowodował uszkodzenia ok. 30 dachów. Najważniejsze było zabezpieczenie tych dachów, by nawalny deszcz, który spadł za chwilę, nie zalał domów. W ciągu 12 godzin, do 5.00 rano, zanotowaliśmy 128 interwencji. Podkreślam jednak, że to dopiero początek. Dziś mieszkańcy regionu szacują szkody i kolejne interwencje do nas ciągle napływają – relacjonuje strażak.
Marcin Nyga dodaje, że najbardziej dramatyczna sytuacja była i jest w Działoszycach.
– Tam wylała woda z pobliskiej rzeczki, która podtopiła ok. 120 budynków. Uruchomiliśmy dodatkowe oddziały pompowe. O północy na miejscu działało ok. 150 strażaków. Nie było potrzeby ewakuacji mieszkańców. Mieliśmy też interwencję związaną z ratowaniem mężczyzny, który wymagał pomocy medycznej, ale nie mogło się do niego dostać pogotowie, ponieważ dojazd blokowała woda o głębokości ok. 1,5 metra. Strażacy dotarli do tego człowieka, udzielili pierwszej pomocy i przetransportowali do karetki pogotowia – mówi strażak.
Starszy kapitan Mateusz Tarka, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej Państwowej Straży Pożarnej w Pińczowie dodaje, że w Działoszycach działania prowadzone są od wczoraj, od godziny 18.00.
– Na miejsce skierowano strażaków i sprzęt z terenu powiatów pińczowskiego oraz buskiego. W działaniach nadal bierze udział ponad 30 zastępów straży pożarnych – mówi.
Także w Skalbmierzu zarówno mieszkańcy jak i strażacy wciąż walczą ze skutkami potężnej nawałnicy.
Druh Krzysztof Kaczmarczyk z pobliskich Drożejowic podkreśla, że na ten moment sytuacja jest opanowana. Dodaje, że działania prowadzone są od wczoraj, od godziny 18.00.
– Wciąż pompowana jest woda z zalanych posesji, zabezpieczamy workami domy, aby woda się tam nie dostała. Na ten moment strażacy odnotowali ok. 30 interwencji na terenie gminy Skalbmierz – mówi.
Ci, z którymi rozmawiała nasza reporterka podkreślali, że krajobraz po burzy nie napawa optymizmem.
– Klęska jednym słowem. Rynek i drogi były zalane. W domu mam wodę po kolana i muł. Zalane pola, łąki. Wszystko działo się dość szybko. Chmury. Z każdej strony się błyskało. Ściana deszczu i mamy to co mamy. Błoto i bardzo dużo sprzątania. To wszystko przed nami – mówią mieszkańcy Skalbmierza.
W Gatnikach w powiecie koneckim ratownicy gasili pożar stodoły, która zapaliła się od uderzenia pioruna. Z kolei w miejscowości Jamskie w powiecie włoszczowskim z tego samego powodu paliło się poszycie leśne.
Z kolei w powiecie opatowskim od wczorajszego wieczora strażacy interweniowali sześć razy. We wszystkich przypadkach zdarzenia miały związek z powalonymi drzewami.
Burze spowodowały też niebezpieczne zdarzenia drogowe. Na odcinku drogi krajowej nr 79 z Ożarowa do Sandomierza, w miejscowości Przybysławice w nocy drzewo przewróciło się na samochód osobowy. Nikt nie został ranny.
Do strażaków nadal napływają nowe zgłoszenia z całego regionu.