210 pacjentów z COVID-19 przebywało w sumie w szpitalu tymczasowym w Targach Kielce. Wojewoda świętokrzyski, wraz z dyrektorem Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach podsumowali dwumiesięczną pracę lecznicy.
Zbigniew Koniusz podkreślił, że szpital tymczasowy spełnił swoją rolę, czyli leczył zakażonych koronawirusem i odciążył inne świętokrzyskie lecznice.
– Historia dzieje się na naszych oczach, bo tak jak dużym wysiłkiem było stworzenie tego szpitala, tak z całą odpowiedzialnością mówię, że ten szpital zdał swój egzamin. Wielu pacjentów uzyskało to profesjonalną, bardzo fachową pomoc – dodał Zbigniew Koniusz.
Dyrektor Bartosz Stemplewski przypomniał, że w bardzo szybkim czasie do pracy udało się zatrudnić ponad 300 osób, w tym 60 lekarzy różnych specjalizacji, m.in. anestezjologów, internistów, ortopedów, kardiologów oraz kardiochirurga.
– Były osoby, które pracowały tu praktycznie cały czas, ale były też osoby na pojedyncze dyżury. Personel szpitala pochodził głównie z kadry Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach, ale tak naprawdę lekarze i pielęgniarki z każdej lecznicy w naszym regionie. Chciałem podziękować anestezjologom, szczególnie z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Czerwonej Górze – dodał Bartosz Stemplewski.
Michał Domagała, który koordynował intensywną terapię w szpitalu tymczasowym wspomina, że była to bardzo trudna praca, ale dzięki niej skutecznie udało się pomóc 180 osobom.
– Dla nas to było bardzo duże wyzwanie logistyczne. Tak naprawdę wystartowaliśmy w nieznane. Dostaliśmy budynek, stworzyliśmy nowy zespół ludzi z różnych ośrodków klinicznych, którzy spotkali się tu niekiedy po raz pierwszy i rozpoczęliśmy pracę. O tym, że potrzeby były bardzo duże niech świadczy fakt, że zaledwie w trzy dni do szpitala trafiło 54 chorych, a w dwa tygodnie po otwarciu tych pacjentów było już 104 – dodał dr Michał Domagała.
W pomoc szpitalowi od początku jego powstawania zaangażowali byli żołnierze z 10. Brygady Wojsk Obrony Terytorialnej. Dowódca formacji, pułkownik Grzegorz Motak informuje, że mundurowi odpowiedzialni byli m.in. za logistykę i transport materiału do badań do szpitala na Czarnowie.
– Cały czas byliśmy w gotowości 24 godziny na dobę. Żołnierze zajmowali się m.in. przewożeniem badań z tego szpitala do szpitala na Czarnowie. Ponadto pilnowaliśmy porządku, zachowywania bezpiecznych odległości i by nikt nie powołany nie dostał się na teren szpitala – mówi płk Grzegorz Motak.
Ostatni pacjent opuści szpital tymczasowy w poniedziałek, a od 1 czerwca będzie on jednostką pasywną, czyli nie będzie w nim już pacjentów, ani lekarzy, ale pozostanie jeszcze sprzęt medyczny.
Pierwsi pacjenci trafili do szpitala 27 marca. Od tego czasu łóżka zaczęły się systematycznie zapełniać, ale nigdy nie były zajęte wszystkie. W szczycie zachorowań, na zakażonych koronawirusem czekały 104 łóżka oraz 50 respiratorów. Koszt budowy szpitala, łącznie z wyposażeniem wyniósł około 16 mln zł.