Chwile grozy przeżyła nasza słuchaczka – pani Aleksandra, mieszkająca w pobliżu Bełchatowa. Jak pisze, usłyszała w piwnicy hałas. Myślała, że ktoś włamał się do domu, więc obeszła cały dom, a na koniec udała się do biblioteki z kominkiem… Okazało się, że hałas dochodził właśnie stamtąd, bo w kominku była… sowa.
– Przez szybę patrzyłyśmy na siebie, a ja obserwowałam, czy doznała jakiś uszkodzeń. Na szczęście była cała. Wzięłam cienki ręcznik, owinęłam dłoń, powoli otworzyłam drzwiczki i wsunęłam dłoń. Sowa chciała mnie dziobnąć, ale tylko lekko złapała ręcznik” – pisze pani Aleksandra. „Sowa pozwoliła się dotknąć, więc zaczęłam ją głaskać, żeby się oswoiła. Otworzyłam drzwiczki owinęłam ręcznikiem i wyjęłam. chwile z nią siedziałam i głaskałam. Zrobiłam zdjęcie, pokazałam swojej mamie, która również była w domu – dodaje nasza słuchaczka.
Ostatecznie, pani Aleksandra wyniosła sowę przed dom i wypuściła. Ptak natychmiast poleciał do pobliskiego lasu.