W 24. kolejce PGNiG Superligi piłkarze ręczni lidera tabeli Łomży Vive pokonali po emocjonującym meczu trzeci zespół rozgrywek Azoty Puławy 30:29 (13:10).
Spotkanie miało wyrównany przebieg i dostarczyło wielu emocji. Gdyby nie kilka prostych, niewymuszonych błędów gości mogło się zakończyć innym rezultatem. Dodajmy, że klasą samą dla siebie był bramkarz Azotów Vadim Bogdanov, który momentami stanowił dla miejscowych zaporę nie do przebycia.
Ostatecznie jednak ekipa Talanta Dujszebajewa zwyciężyła i na dwie kolejki przed końcem sezonu do obrony mistrzowskiego tytułu brakuje jej już tylko jednego punktu.
– Azoty zagrały bardzo dobry mecz. Przyjechali bez żadnej presji o końcowy wynik – zauważył Krzysztof Lijewski.
– Trzeba przyznać, że popsuli nam dużo zdrowia, ale to my zachowaliśmy więcej zimnej krwi pod koniec spotkania i możemy się cieszyć z trzech punktów – podsumował grający drugi trener mistrzów Polski.
– Było blisko, ale wygrali, bo są bardziej doświadczoną drużyną – ocenił Robert Lis.
– Po bolesnej porażce z Orlenem Wisłą Płock przyjechaliśmy tutaj pokazać się z lepszej strony. Myślę, że nam się to udało. Niestety brakuje nam jeszcze trochę, żeby ograć Kielce w Kielcach – skomentował trener puławian.
Łomża Vive Kielce – Azoty Puławy 30:29 (13:10)
Najwięcej bramek: dla Łomży Vive – Alex Dujshebaev i Szymon Sićko po 6, Sigvaldi Gudjonsson 5; dla Azotów – Rafał Przybylski 8, Michał Jurecki i Andrij Akimenko po 5.
Czerwona kartka (za faul): Paweł Podsiadło (Azoty Puławy) – 46. min.