W Kielcach zakończyły się właśnie Młodzieżowe Mistrzostwa Świata w boksie. Zawodnicy przechodzący obok pomnika Leszka Drogosza zapewne nawet nie pomyśleli, że nasz wielki mistrz… zdradził boks. Dla kina.
Pomnik Leszka Drogosza, brązowego medalisty Igrzysk Olimpijskich z Rzymu i jednego z najwybitniejszego polskich bokserów, znajduje się przed Halą Legionów w Kielcach / Fot. Wiktor Taszłow – Radio Kielce
Pamiętam, pacholęciem będąc, bywałem prowadzony przez wujka na mecze bokserskie kieleckiego klubu „Błękitni”. A że to wszystko były kluby milicyjne, w których przy okazji uczono jak walić po łbach przeciwników systemu, dowiedziałem się dopiero po latach. No, ale mniejsza z tym. Kiedyś Polska i Kielce boksem stały. Papa Stamm swoich chłopców sposobił jak należy do bokserskiego rzemiosła, a wielu z nich udowodniło swój kunszt występami medalowymi na mistrzostwach i olimpiadach. Wśród utytułowanych bokserów były takie znakomitości jak Jerzy Kulej, który swe bokserskie rękawice krzyżował choćby z Muhammadem Alim (o nim to właśnie swój kolejny film realizuje Xawery Żuławski), czy kielczanin Leszek Drogosz, który trzykrotnie reprezentował Polskę podczas olimpiad. W 1960 r. w Rzymie wywalczył brązowy medal. Przegrał walkę z Rosjaninem Jurijem Radoniakiem, który był ewidentnie faworyzowany przez włoskich sędziów.
Polski boks filmowy
Kadr z filmu „Bokser”, reż. Julian Dziedzina. Na zdjęciu: Leszek Drogosz i Daniel Olbrychski
To właśnie Leszek Drogosz – „skarb kieleckiego boksu” – zdradził niejako boks dla… kina. Wystąpił bowiem w filmie Juliana Dziedziny „Bokser” (1966 r.), a Polski Związek Bokserski odebrał mu prawo do walk na ringu. W roli Jarka Walczaka Drogosz był sparingpartnerem głównego bohatera filmu, boksera odnoszącego sukcesy w amatorskiej lidze – w tej roli Daniel Olbrychski. Film Dziedziny uchodzi za najlepszy obraz o boksie w historii polskiego kina. Nawet dziś zwracają uwagę realistycznie i dynamicznie zrealizowane sceny walk i świetne wyszkolenie aktorów (zwłaszcza Olbrychskiego), nie mających wcześniej nic wspólnego z boksem.
Innymi polskimi filmami, które trzymają poziom Boksera, jest choćby zapomniany nieco dzisiaj film „Klincz” (1979 r.) Piotra Andrejewa – ukazujący kulisy polskiego boksu.
Czeka na swą kinową premierę „Mistrz” (2021 r.) Macieja Barczewskiego – filmowa biografia Tadeusza „Teddy’ego” Pietrzykowskiego, wybitnego, polskiego boksera, który wywalczył tytuł mistrza wszechwag w niemieckim obozie Auschwitz.
Kadr z filmu „Triumf ducha”, reż. Robert M. Young. Na zdjęciu Willem Dafoe
Zresztą na terenie tego obozu zagłady zrealizowano w 1989 roku amerykański film „Triumf ducha” w reżyserii Roberta M. Younga (według scenariusza Andrzeja Krakowskiego). To oparta na autentycznej historii greckiego Żyda Salamo Aroucha (w tej roli Willem Dafoe), opowieść o walkach bokserskich organizowanych przez SS-manów. W filmie Younga wystąpili również polscy aktorzy, w tym mistrz kieleckiej sceny Edward Kusztal. I co ciekawe, był to ostatni film kręcony na ternie byłego obozu. Nawet Steven Spielberg, realizujący „Listę Schindlera” w 1993 roku, musiał zadowolić się ujęciami z zewnątrz, zmuszony do zbudowania repliki obozu w skali 1:1.
Rocky
Kadr z filmu „Rocky”, reż. John G. Avildsen. Na zdjęciu Sylvester Stallone
Chyba najsłynniejszy film o boksie w historii kina – „Rocky” (1976 r.), w reżyserii Johna G. Avildsena z pamiętną rolą Sylvestra Stallone – objawił się ikoną kina, nie tylko sportowego. Boks jest w filmie Avildsena metaforą życia. Nie tyle sportem, który uprawia bohater, ale rodzajem życiowej filozofii, każącej przekraczać własne słabości, mierzyć się z przeciwnościami losu, stawać do nierównej walki, a nawet przegrać (mało kto pamięta, że Rocky w filmie Avildsena przegrywa walkę na punkty). Ale przede wszystkim walczyć i odnieść zwycięstwo moralne. Rzecz jasna nie filozofia, a świetnie rozegrane sceny treningu i samej walki (zrealizowanej za pomocą sześciu kamer) były największą atrakcją Rocky’ego. Nie tylko przyniosły Oscara jego realizatorom (w kategorii dla najlepszego filmu), ale zapoczątkowały jedną z najbardziej dochodowych i działających na wyobraźnię milionów, filmową serię.
Byk, który przeszarżował życie
Palmę pierwszeństwa filmów bokserskich, według mnie, dzierży jednak arcydzieło Martina Scorsese „Wściekły byk” (albo raczej Szarżujący byk) – film z 1981 roku. Oparty na biografii boksera Jacke’a La Motty czarno-biały film (pierwotnie miał być kręcony w kolorze, ale po nakręceniu pierwszej sceny walki na ringu twórcy zdecydowali, że film byłby zbyt drastyczny w soczystym technikolorze) uznawany jest przez specjalistów za najbardziej realistyczny film bokserski w dziejach kina. Wielu ciosów nie markowano – co przyznaje po dziś dzień Robert De Niro, odtwórca roli La Motty. Do roli boksera aktor najpierw przeszedł morderczy bokserski trening, by później – do scen w których La Motta jest otyłym standuperem – przybrać na wadze 40 kg.
Kadr z filmu „Wściekły byk”, reż. Martin Scorsese. Na zdjęciu (w środku) Robert De Niro
„Wściekły byk” jest opowieścią o tym, jak potężną siłą fizyczną dysponuje bokserski mistrz, ale też o tym, że w boksie (tak jak w życiu), wcale nie najważniejsza jest owa siła cielesna, lecz – przede wszystkim – siła ducha.
Tragedią bohatera filmu Scorsese było to, że traktował życie jak ring, nie metaforycznie, lecz naprawdę, zadając prawdziwe ciosy swoim najbliższym. „Wściekły byk” jest więc genialnym filmem o tym, że boks może człowieka wynieść na wyżyny ludzkich możliwości, ale jeśli doskonalenie umiejętności fizycznych nie idzie w parze z treningiem duchowym, najbardziej niebezpiecznych przeciwnikiem boksera staje się on sam.
Warto więc oglądać i ten boks filmowy i ten boks prawdziwy (nagrania z Młodzieżowych Mistrzostw Świata w Kielcach znajdują się na stronie internetowej TVP), ciesząc się, że bokserska liga odradza się. Tak w naszym kraju, jak i w naszym mieście. Bo przecież nawet jeśli nie ćwiczymy boksu w kieleckim klubie bokserskim Rush, lub innym równie godnym polecenia miejscu, to każdemu z nas przychodzi boksować się z życiem i stawać godnie do walki z przeciwnościami losu. I jak mówił Rocky: dać z siebie wszystko, bo to już jest zwycięstwo.
Film dokumentalny o Leszku Drogoszu, „Czarodzieju ringu”
Piotr Kletowski
Urodził się w 1975 roku w Kielcach, doktor habilitowany, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, adiunkt w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu, pracownik Zakładu Korei. Filmoznawca i kulturoznawca specjalizujący się w problematyce historii i antropologii filmu, zwłaszcza kina azjatyckiego. Autor ponad 100 artykułów i publikacji filmoznawczych, w tym monografii autorów światowego kina (Śmierć jest moim zwycięstwem – kino Takeshiego Kitano, 2001; Filmowa odyseja Stanleya Kubricka, 2006; Pier Paolo Pasolini. Twórczość filmowa, 2013), współautor wywiadów-rzek (z Piotrem Mareckim) reżyserów osobnych polskiego kina (Żuławski. Przewodnik Krytyki Politycznej, 2008, 2019; Królikiewicz. Pracuje dla przyszłości, 2011; Piotr Szulkin. Życiopis, 2011) oraz redaktor specjalistycznych monografii (Europejskie kino gatunków, tom I, 2016, Europejskie kino gatunków, tom II, współ. z Maciejem Peplińskim, 2019).