Nie widać końca procesu w sprawie śmierci Kacpra ze Steklinka (powiat toruński). Chłopiec w 2015 roku został potrącony przez kierowcę, który jechał bez uprawnień, z sądowym zakazem i po spożyciu alkoholu.
Sąd pierwszej instancji uniewinnił kierowcę, ale decyzją sądu odwoławczego sprawa była ponownie rozpatrywana i zapadł wyrok skazujący. Odwołała się od niego adwokat Stanisława G., która domagała się dopuszczenia kolejnych dowodów i sąd we Włocławku w poniedziałek przychylił się do tego. Adwokat Alina Ciechanowicz-Adamska apelowała m.in. o wykorzystanie nowego programu, który mógłby pomóc rozwiać wątpliwości: – Biegli przyjęli jedną prędkość dla poruszającego się Kacpra – 18 km na godzinę. Nie można ustalić na podstawie zebranych dowodów, jaka to była prędkość. Ma to istotne znaczenie dla tego, żeby ustalić moment zderzenia się rowerzysty z kierowcą, co ma bezpośrednie przełożenie na to, jaki mógłby być skutek zdarzenia – tłumaczyła.
Gdy ojciec chłopca usłyszał, że po 6 latach mają być analizowane kolejne dowody – wyszedł z sali sądowej trzaskając drzwiami. Jego adwokat Mariusz Lewandowski przyznaje, że decyzja sądu jest dla niego rozczarowująca. – W tej sprawie mieliśmy kilka opinii. Opinię uzupełniającą przed tutejszym sądem przy okazji ostatniej apelacji, potem cały dzień przesłuchiwania biegłych w sądzie w Lipnie. Niezadowolenie z wyników opinii, wyszukiwanie jakichś nowych programów, które tak naprawdę co miesiąc są aktualizowane, nie stanowi podstawy do uzupełnienie materiału dowodowego – mówi.
Kolejna rozprawa odbędzie się we wrześniu.