– To najwyższy wyrok w historii polskiego sądownictwa, orzeczony wobec psuedohodowców – mówi Marcin Kosiński – oskarżyciel posiłkowy w procesie Izabeli i Romana G. z Dobrcza. Para została skazana na karę odpowiednio 18 i 14 miesięcy bezwzględnego więzienia.
Sąd pierwszej instancji skazał kobietę na rok, a jej męża na osiem miesięcy więzienia. Od tego wyroku odwołała się prokuratura.
– Sprzedawali psy chore, które przebywały w skrajnym niechlujstwie. To nie było humanitarne traktowanie zwierząt. One służyły jako maszynki do zarabiania pieniędzy. Mój pies był chory w momencie już zakupu, później wyniknęły w trakcie sprawy kolejne komplikacje. Takich osób jak ja, w akcie oskarżenia było 28. Łącznie postawiono 29 zarzutów. Jeden to był zarzut traktowania ze szczególnym okrucieństwem, reszta – oszustwa wobec kupujących – mówi Marcin Kosiński, oskarżyciel posiłkowy z procesie Izabeli i Romana G.
Zarzuty oszustwa zostały odrzucone przez sąd. Przypomnijmy, pseudohodowla psów i kotów w Dobrczu koło Bydgoszczy została zlikwidowana w lutym 2017 roku. Zwierzęta przez wiele lat były tam rozmnażane w niewiarygodnie złych warunkach, stłoczone w małych klatkach, brodziły we własnych odchodach.
Małżonkowie G. na poczet kary, jaka zasądził im sąd okręgowym, będą mieli zaliczone osiem miesięcy aresztu tymczasowego. Sąd na sześć lat zakazał im też posiadania zwierząt i prowadzenia wszelkiej działalności związanej ze zwierzętami. Ponadto muszą zapłacić 40 tys. zł nawiązek dla organizacji działających na rzecz zwierząt.