W cyklu Radia Kielce „Żelazne Doliny” od kilku miesięcy przemierzamy szlak staropolskiego okręgu przemysłowego: stare fabryki, kuźnice czy huty wzdłuż rzeki Czarnej i Kamiennej.
Przemysł nie powstałby jednak na tych terenach gdyby nie bogate złoża rud żelaza.
Stanisław Staszic zaobserwował, że usiana była nimi cała okolica. Złoża rozciągały się od Końskich i Stąporkowa, aż po Starachowice i Ostrowiec Świętokrzyski. Jak przypomina historyk dr Maciej Chłopek początkowo, aby wydobyć rudy żelaza, kopano w lasach niewielkie doły do kilku metrów pod ziemią. Z czasem stopniowo je pogłębiano.
– XIX-wieczne kopalnie składały się z kilkudziesięciu szybików, nad którymi ustawiano zwykłe kołowroty. Na linach spuszczano drewniane wiadra tzw. kible, a w nich górników. Później tym samym kołowrotem wyciągano z dołu urobek, surowce – wyjaśnia.
Dopiero w czasie międzywojnia zaczęto łączyć ośrodki w większe kombinaty, które zmechanizowano. Największym utrapieniem ówczesnych górników była woda dostająca się wraz z deszczem do szybów, która paraliżowała pracę kopalni na długie tygodnie. Kolejnym problemem był zbierający się na niższych warstwach trujący tlenek węgla.
Jak dodaje Maciej Chłopek, do dziś można znaleźć w lasach pozostałości dawnych kopalni rud żelaza. Wśród najlepiej zachowanych obiektów związanych z dawnym górnictwem jest Kopalnia Edward w Czarnieckiej Górze.
– Zachował się główny budynek nadszybia, fragmenty dawnej infrastruktury kopalni. Widoczne są zarysy i miejsca, którymi przebiegała kolej wąskotorowa, którą transportowano urobek na stację w Stąporkowie, a stamtąd do huty w Starachowicach – podkreśla.
W lasach są widoczne także dawne warpie, czyli hałdy pogórnicze. Niektóre mają nawet do stu hektarów powierzchni.