W 26. kolejce trzeciej ligi piłkarskiej Wisła Sandomierz wywalczyła cenny punkt dzięki wyjazdowemu remisowi 2:2 z Klubem Sportowym Wiązownica. Do przerwy prowadzili gospodarze 2:0, ale dzięki bramce Mateusza Stańczyka i samobójczemu trafieniu Wojciecha Trochima goście doprowadzili do wyrównania.
Sandomierzanie po dwóch kolejnych, minimalnych porażkach (po 0:1 z Siarką Tarnobrzeg i Podhalem Nowy Targ) zapowiadali przerwanie złej passy.
Początek rywalizacji w Wiązownicy jednak kompletnie im nie wyszedł. W 10. minucie Jurewicza pokonał były piłkarz sandomierskiej drużyny – Kacper Rop, który skutecznie wykorzystał rzut karny. W 41. minucie były napastnik KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski – Wojciech Trochim podwyższył na 2:0.
Wizyta w szatni kompletnie odmieniła Wiślaków. Dało to efekt w 52. minucie spotkania, gdy swoją drugą bramkę w historii występów w biało-czerwono-niebieskich barwach zdobył Mateusz Stańczyk. Przewaga podopiecznych Rafała Wójcika rosła, a miejscowi pogubili się w obronie. W 64. minucie Wiślakom pomogło szczęście, gdy niefortunnie interweniujący Trochim skierował piłkę do własnej bramki. Sandomierzanie w końcówce przetrwali napór beniaminka, który groźnie atakował. Na szczęście dla Wisły w trzeciej minucie doliczonego czasu gry Rop spudłował w idealnej sytuacji i remis stał się faktem.
– Szybko stracona bramka trochę podcięła nam skrzydła, a gol do szatni był przygnębiający. Ale od czego jest przerwa? W szatni powiedzieliśmy sobie, że nie mamy nic do stracenia i dało to efekt – z radością mówił po meczu trener Wisły Rafał Wójcik.