Zegar na sandomierskim ratuszu bije z dokładnością sekundy na milion lat. Jest nowoczesnym, kwarcowym urządzeniem, sterowanym drogą radiową. Centrum czasu atomowego znajduje się pod Frankfurtem.
Zegar jest bezobsługowy. Jedynie raz na pół roku przechodzi przegląd. Wyłączany jest tylko wtedy, gdy na zdjęcia plenerowe do Sandomierza przyjeżdża ekipa serialu „Ojciec Mateusz”, której bicie zegara utrudnia pracę, zwłaszcza przy nagrywaniu dubli. W tym roku minie 20 lat od momentu zainstalowania go na ratuszu. Od początku opiekuje się nim Andrzej Chlibiński, były zegarmistrz oraz Piotr Dudek, właściciel zakładu elektronicznego w Sandomierzu.
W dotychczasowej historii tego zegara zdarzyło się, że na starówkę musiał przyjechać samochód strażacki z tzw. zwyżką, ponieważ trzeba było naprawić wskazówki, do których można się dostać tylko od zewnątrz. Dwukrotnie z powodu uderzenia pioruna w wieżę ratuszową zegar uległ awarii i wymagał interwencji specjalistów.
– Przy zmianie czasu zegar automatycznie sam się przestawia. Posiada nietypową tarczę. Cyfry umieszczone są bezpośrednio na murze. Zachowany został wzór wskazówek, jakie były w poprzednim czasomierzu. W dzień bije głośniej, a od godz. 22.00 ciszej – poinformował Andrzej Chlibiński.
Dzięki odtwarzaczowi w południe z wieży słychać hejnał sandomierski.
Piotr Dudek stwierdził, że praca przy tym zegarze daje dużo satysfakcji, ponieważ wtopił się on w krajobraz miasta. Zdarza się, że przy biciu zegara ludzie zatrzymują się, sprawdzają swoje zegarki, turyści fotografują i filmują.
Pierwszy zegar z ratusza pochodził z końca XIX wieku. Do dzisiaj jest on w pomieszczeniu przy wieży ratuszowej, jednak nie działa i jest częściowo rozebrany.