Trzy myszołowy, jeden puszczyk i sowa tzw. pójdźka - wszystkie połączył jeden mianownik, przeszły rekonwalescencję w Ptasim Azylu w Złotej w powiecie pińczowskim. Dziś w Chrobrzu zostały zaobrączkowane i wypuszczone na wolność.
Sowa Puszczyk trafiła do azylu 15 stycznia.
– Ptak zablokował się w kominie. Był bardzo osłabiony i odwodniony – mówi Agnieszka Flakowicz w Charbinowic w gminie Opatowiec. – Na szczęście nikt wcześniej nie palił w kominku. Przy pomocy straży pożarnej udało się ją wydostać. O godzinie 23.00 zawieźliśmy sowę do azylu. Na szczęście nikt nas nie odesłał z kwitkiem. Nasze opowieści, o tym, że mamy sowę w kominku wywoływały wielu uśmiechu. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze – zaznacza.
Kolejnym wypuszczonym ptakiem był myszołów, który do ośrodka trafił 4 stycznia, dzięki Annie Steckiewicz, nauczycielce z Chrobrza. Jak mówi, został znaleziony przez pracowników, którzy remontowali dach. Z ich opowieści wynikało, że pies niósł go w zębach.
– Uwolnili go od psa i położyli przy maszynach. Idąc z moim synem Patrykiem, zobaczyliśmy tego myszołowa. Po czym wykonałam „telefon do przyjaciela” do Tadeusza Ptaka, który powiedział żeby go przywieźć. I tak ptak trafił do Złotej – opowiada.
Dziś wypuszczono na wolność także myszołowa, którego 6 stycznia przywiozła do Złotej policja. Wówczas w Podłężu w gminie Pińczów policjanci i strażacy brali udział w niezwykłej akcji ratowniczej. Uratowano myszołowa, który nagle wleciał przed nadjeżdżający samochód został przez niego potrącony – przypomina Damian Stefaniec z policji w Pińczowie.
– Policjanci dowieźli do Ptasiego Azylu rannego myszołowa, który doznał złamania skrzydła w skutek kolizji z pojazdem. Na początku wszyscy twierdzili, że obrażenia są na tyle poważne, że on już nigdy nie wróci na wolność, jednak dziś niespełna trzy miesiące po tym wydarzeniu możemy go wypuścić tak, żeby się cieszył pełnią swobody – zaznaczył.
Jakub Wyka, ornitolog zaznaczył, że ptakom zostały założone specjalne obrączki.
– Każda ma nazwę centrali. W tym przypadku jest to Polska-Gdańsk. Ma swój unikatowy numer, który składa się z kilku liter i znaków cyfrowych. Ptaki będą miały nadaną tożsamość. Obrączki to tak jak dla nas numer pesel czy numer dowodu osobistego – dodaje.
Tadeusz Ptak, właściciel ośrodka podkreślił, że jest bardzo zżyty ze swoimi ptasimi podopiecznymi. Dodaje, że każde wypuszczenie ptaka na wolność wzbudza emocje.
– Bardzo przeżywam takie momenty. Cieszy mnie jednak, że powracają do natury. To najprzyjemniejszy moment – zaznacza.
W sumie przygotowanych do wypuszczenia było dziś sześć ptaków. Jeden z puszczyków, który trafił do Złotej z uszkodzoną nogą i skrzydłem, ponownie wrócił do azylu. Jak się okazało, jest za ciężki i nie potrafił wzbić się do lotu.
– Trzeba mu zrobić dietę – podkreśla z uśmiechem Tadeusz Ptak.