Załogi Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z Warszawy mają coraz więcej pracy. Ratownicy z tygodnia na tydzień mają nawet o 40 misji więcej. – W marcu liczba interwencji szybko rośnie – przyznaje Justyna Sochacka, rzecznik prasowy LPR.
– Widzimy, że z każdym tygodniem przybywa wezwań. Mniej więcej o 40 misji więcej z tygodnia na tydzień realizujemy, więc nie wykluczam, że ta sytuacja może jeszcze eskalować – mówi Justyna Sochacka.
Rzeczniczka wyjaśnia, do jakich wezwań najczęściej latają teraz załogi LPR: – W pierwszej kolejności są to misje do pacjentów z udarem bądź podejrzeniem udaru. Druga kwestia to są nagłe zatrzymania krążenia. W tym roku dochodzą jeszcze mdlenia czy zapaści – mówi.
Rzeczniczka przyznaje, że na początku roku, kiedy liczba zakażeń koronawirusem nie była tak wysoka, wzrostu w liczbie interwencji rok do roku nie było.
Karetki na pełnych obrotach
Więcej pracy mają też karetki. W stolicy i ościennych miejscowościach zespoły ratownictwa medycznego z Warszawskiego Pogotowia Ratunkowego wyjeżdżają do pacjentów średnio 800 razy na dobę. To dwa razy więcej niż przed rokiem.
– Parkingi 38 stacji wyczekiwania są puste, a zespoły ratownictwa medycznego non stop są wysyłane przez dyspozytorów do kolejnych interwencji – informuje rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” SPZOZ w Warszawie Piotr Owczarski.
– Z pandemią walczymy od roku, ale tego, co teraz się dzieje nie można porównać z pierwszą i drugą falą. Mamy dwa razy więcej wyjazdów, niż w marcu 2020 roku, gdy średnio na dobę realizowaliśmy od 400 do 450 interwencji – mówi Owczarski.
Podkreśla, że od kilkunastu dni dyspozytorzy odbierają nawet 2000 telefonów na dobę. – Osiemset z nich kończy się naszym wyjazdem, ale są dni, że wyjeżdżamy nawet 1400 razy na dobę – wyjaśnia.
Od 30 do 40 proc. z nich dotyczy zakażonych COVID-19. Są to coraz młodsi pacjenci. Średnia wieku to 30–50 lat. – Często spada im saturacja (natlenienie krwi) poniżej 90 proc. i wymagają hospitalizacji – wskazuje.
Straż pożarna w pogotowiu
Do interwencji medycznych coraz częściej wyjeżdżają także strażacy. Zdarzało się, że brakowało wolnych ambulansów na Mazowszu dla pozostałych pacjentów.
– To zarówno proste, jak i bardziej skomplikowane interwencje – mówi Karol Kierzkowski z mazowieckiej straży pożarnej. – Na przykład ktoś potrącił rowerzystę; osoba jakaś nieprzytomna; osoba, która jest w mieszkaniu i też nie może się poruszać; takie zdarzenie, że ktoś sobie pilarką uszkodził nogę i jest zakrwawiony – wylicza.
W styczniu i w lutym mazowiecka straż pożarna pomagała pogotowiu około 30 razy. W marcu były już 44 takie interwencje.