Pokazali, że są uważnymi obserwatorami i nie ma dla nich tematów tabu. Udowodnili, że mają wrażliwość, poczucie humoru, a przede wszystkim talent. Młodzi choreografowie z Kieleckiego Teatru Tańca zaprezentowali w niedzielę swoje pierwsze, samodzielne spektakle. Otrzymali długie i zasłużone brawa.
„Wieczór młodych choreografów” rozpoczęła utrzymana w baśniowej stylistyce „Noc na Łysej Górze”. Jej twórca, Kamil Zdańkowski, połączył historię o Jasiu i Małgosi z ludowymi wierzeniami i legendami, także tymi z ziemi świętokrzyskiej.
Jako drugi, widzowie zobaczyli „Cirrostratus”. Opowieść choreografa Aleksandra Staniszewskiego, w zestawieniu z otwierającym spektaklem była utrzymana w ascetycznej scenografii. Za to widowiskowych scen walk, do muzyki rodem z dalekiej północy, nie powstydziliby się prawdziwi wikingowie.
Niezwykle przejmujący był temat zaproponowany przez Dawida Pieróga w spektaklu „Słoneczniki bez słońca”. Inspirując się dziejami Romów, pokazał historię o grupie etnicznej, o tym, jak trudna jest jej droga w poszukiwaniu spokoju. To opowieść dwóch kobiet o sile pokonywania problemów podczas życia w jedności.
Z kolei Mateusz Wróblewski w choreografii „Venus de fresa” pokazał kobiecość w pięciu ujęciach: tradycyjnym, współczesnym, feministycznym, religijnym i w kulturze popularnej. A motywem przewodnim była truskawka-owoc, który podobno ze względu na swój soczysty kolor i sercowaty kształt, był niegdyś uważany za symbol Wenus, bogini piękna i miłości.
Po tym lekkim temacie, wieczór zamknął kolejny, dający do myślenia spektakl, zatytułowany „Ja i mój cień”. Praca dwóch choreografek: Małgorzaty Boruń i Marty Rolskiej zwróciła uwagę na traumy, fobie, problemy, które każdy z nas ma i które czasami dochodzą do głosu.
Na ten wieczór było zaplanowanych sześć choreografii. Jedna nie została pokazana, ponieważ podczas próby generalnej solistka uległa kontuzji.
Widzowie byli pod wrażeniem widowiska, na które złożyła się praca sześciorga twórców. Ola i Kalina w swoich ocenach były zgodne:
– Każdy spektakl miał coś w sobie, co zachęcało do oglądania i ciekawiło – mówiła Ola.
– Niesamowity szacunek widać, że bardzo dużo pracy w to zostało włożone, gratulacje – dodała.
– Ja mogę powiedzieć to samo, różniły się, dlatego z każdego można było coś wynieść – powiedziała Kalina.
Prace choreografów chwaliła także Elżbieta Pańtak, dyrektor Kieleckiego Teatru Tańca.
– Jestem bardzo dumna. To jest sześć spektakli, każdy jest o czymś innym, każdy jest w innej stylistyce, w innej energii i tutaj tancerze mają nie lada zadanie wcielać się co chwila w inne postacie, inne role, inną techniką. Dali sobie naprawdę trudne zadanie, ale podołali temu – podkreśliła.
Elżbieta Pańtak dodała, że co dwa lata ogłasza wśród swoich tancerzy konkurs na libretto i spektakl.
– W tym roku odzew przeszedł moje najśmielsze oczekiwania, ponieważ zgłosiło się osiem osób, które przygotowały sześć spektakli – wyjaśniła.
Wszystkie przedstawienia zostały nagrane. Jeśli działalność scen znów zostanie zawieszona, filmy będą prezentowane online.