Białołęka podzielona na dwie osobne dzielnice? Takie hasła coraz częściej pojawiają się w północnej części Warszawy. Z jednej strony mieszkańcy skarżą się na zbyt długi czas załatwiania spraw w ratuszu przy Modlińskiej, z drugiej – na bardzo długie dojazdy z najdalszych części dzielnicy.
– Stąd propozycja oddzielenia od siebie tych terenów – mówi radny Filip Pelc. – Białołęka składa się tak naprawdę z dwóch obszarów: Tarchomina i Nowodworów, czyli takich starszych osiedli i Zielonej Białołęki, czyli takiego terenu, gdzie jeszcze do niedawna były pola, a teraz powstało tam bardzo dużo mieszkań. Te obszary nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego – wyjaśnia.
Mieszkańcy zadowoliliby się też filią urzędu we wschodniej części Białołęki.
– Na razie musimy zapewnić infrastrukturę dla mieszkańców – odpowiada Marzena Gawkowska, rzecznik dzielnicy. – Rocznie przybywa nam ponad tysiąc dzieci w wieku szkolnym. Powinniśmy budować jedną szkołę na tysiąc dzieci rocznie. Do tego od kilku do kilkunastu nowych dróg. To są ogromne koszty i niestety w tej chwili nie ma środków na budowę nowego ratusza na Zielonej Białołęce – tłumaczy.
Sytuacja wydaje się być poważna. Na forach internetowych co chwilę pojawiają się komentarze, według których załatwienie niektórych spraw wręcz graniczy z cudem i lepiej jest czasem pojechać do urzędu w innej dzielnicy. Chodzi przede wszystkim o sprawy obywatelskie – związane m.in. z meldunkami czy rejestracją pojazdów.
– Urzędników jest po prostu za mało – komentuje białołęcki radny Filip Pelc. – Nasza dzielnica jest bardzo dynamicznie rozwijająca się. Obecnie ma około 130 tys. mieszkańców, nie wiadomo ile niezameldowanych, a jeszcze dziesięć lat temu było mieszkańców o połowę mniej, więc jest bardzo duży przyrost – tłumaczy.
– Obecna sytuacja z kolejkami wynika z sytuacji epidemicznej – odpowiada rzecznik miasta Karolina Gałecka. – Mamy przede wszystkim ograniczoną liczbę zapisywania się mieszkańców. Ze swojej strony również musimy ograniczać liczbę osób, które obsługują te delegatury, aby zapewnić bezpieczeństwo i mieszkańcom, i samym pracownikom – mówi.
Stołeczny ratusz zapowiada, że przynajmniej do końca epidemii nie widzi możliwości zatrudnienia większej liczby urzędników.
Mieszkańcy tymczasem są zaniepokojeni, ponieważ np. na zarejestrowanie auta od momentu zakupu mają 30 dni. W przypadku przekroczenia – grozi im nawet do 1000 zł kary. Nie poniesiemy jej, jeżeli wina będzie po stronie dzielnicy – mówi Dariusz Brzozowski z kancelarii motoprawnik.com. – Sytuacja, w której urząd nie jest w stanie z nami współpracować, nie pozwala na nałożenie kary. Z drugiej strony – my musimy pokazać, że dołożyliśmy starań – dodaje.
Urząd dzielnicy cały czas przyjmuje wnioski stacjonarnie, a także online, jednak te będą rozpatrywane później. Dział rejestracji ma otworzyć się na nowo w poniedziałek.