Mimo, że Wisła podtopiła domy w Płocku, a około 100 osób zostało ewakuowanych w związku z zagrożeniem powodzią, lodołamacze we Włocławku nie będą na razie kruszyć lodu. Byłoby to zbyt niebezpieczne.
Jak mówi Urszula Tomoń z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie, przy tak niskich temperaturach kruszenie lodu na Wiśle pogorszyłoby tylko sytuację.
– Ta połamana pokrywa lodowa będzie się sklejać. Często ta pokrywa lodowa jest gruba, i nie mówimy o 3 centymetrach lodu, tylko często jest to znacznie więcej. Kiedy te kawałki się skleją, stworzą jeszcze grubszą pokrywę, wielkie bryły lodu, które będą niebezpieczne w czasie spławiania ich w kierunku stopnia wodnego, a potem przypuszczania przez obiekt. Mogą też być zagrożeniem dla samych jednostek, dla bezpieczeństwa ludzi, którzy na tych jednostkach pracują. Lodołamacze niezmiennie pozostają w gotowości, czekamy na dogodne warunki – mówiła Urszula Tomoń.
Przypomnijmy, że wezbrana z powodu zatoru lodowego Wisła nadal przekracza stany alarmowe w Płocku. Prezydent Płocka Andrzej Nowakowski apelował o uruchomienie stacjonujących we Włocławku lodołamaczy.
Od poniedziałku (08.02.) w Płocku obowiązuje tam alarm przeciwpowodziowy. We wtorek popołudniu prezydent miasta zdecydował o ewakuacji mieszkańców ul. Gmury, która sąsiaduje z rzeką. W siedmiu położonych nad Wisłą gminach powiatu płockiego – Wyszogród, Gąbin, Mała Wieś, Słupno, Bodzanów, Nowy Duninów i Słubice – wprowadzono pogotowie przeciwpowodziowe.
Wszystkie służby w Płocku są w najwyższej gotowości. Sytuacja na Wiśle wydaje się jednak stabilizować – twierdzą władze miasta. Poziom rzeki wciąż rośnie, ale zdecydowanie wolniej niż wczoraj – mówi prezydent Płocka Andrzej Nowakowski. Mieszkańcom pomagają strażacy.