Była sroga zima, drogi zasypane były białym puchem, a na dodatek rozpętała się zamieć śnieżna – w takich okolicznościach rozpoczyna się opowieść o rękawiczkach Królowej Jadwigi, które znajdują się w zbiorach Muzeum Diecezjalnego w Sandomierzu.
Królowa jechała z Sandomierza do Krakowa. Niedaleko wsi Świątniki orszak monarchini zgubił drogę. Królowej pomogli wtedy mieszkańcy tej miejscowości i orszak mógł ponownie ruszyć w drogę. Dobrzy ludzie zostali nagrodzeni przez królową. Okazała im swoją wdzięczność poprzez nadanie wielu przywilejów wsi Świątniki. Natomiast najbardziej zaangażowanemu w akcję mężczyźnie Jadwiga podarowała swoje rękawiczki. Wykonane były z białej, cienko wyprawionej skórki, najprawdopodobniej koźlęcej. Dobra fachowa, robota. Wieśniak był tak zachwycony tym cennym podarunkiem, że złożył je w skarbcu sandomierskiej kolegiaty (obecna katedra), gdzie przez wieki były przechowywane.
NIEZWYKŁY SKARB W SKRZYNECZCE
Doktor Urszula Stępień, kustosz w Muzeum Diecezjalnego w Sandomierzu powiedziała, że zachowała się relacja szlachcica-podróżnika, który połowie w XIX wieku zwiedział m.in. kapitularz katedry. Z jego relacji wynika, że widział wówczas rękawiczki królowej Jadwigi. Znajdowały się w gotyckiej żelaznej skrzyneczce, która – jak napisał – miała być również własnością królowej.
– O tej skrzynce nic nam nie wiadomo. Z katedry do muzeum rękawiczki zostały przeniesione w drewnianej, przeszklonej szkatule. Znajdują się tam również dwie złocone łupiny orzechów. Nie wiemy dlaczego tam są. Mogą nawiązywać do orzechów, które na Ziemi Sandomierskiej nazywane są „Jackami”. Niektórzy mówią, że rękawiczki są tak cienkie i delikatne, że po złożeniu zmieściłyby się do tych łupin orzechów – dodała kustosz.
Sandomierz. Muzeum Diecezjalne. Doktor Urszula Stępień, kustosz w Muzeum Diecezjalnym w Sandomierzu. W gablocie rękawiczki Królowej Jadwigi / Fot. Grażyna Szlęzak-Wójcik – Radio Kielce
Rękawiczki mają około 620 lat. Trudno bliżej określić ich wiek. Królowa Jadwiga zmarła w 1399 roku, ale kilka razy była w Sandomierzu i lubiła tu przyjeżdżać. Patrząc na rękawiczki pierwsze wrażenie jest takie, że miała bardzo wąskie dłonie. To jednak tylko wrażenie, ponieważ monarchini była kobietą postawną jak na tamte czasy. Rękawiczki po prostu skurczyły się wraz z upływem czasu. Mają ślady zmięcia skóry, co jest wynikiem ich przechowywania, ale sama skórka jest mocna. Tylko miejscami jest lekko zażółcona. Stan cennej pamiątki jest dobry, co świadczy o tym, że rzemieślnik, który je wykonał był naprawdę dobrym fachowcem.
Patrząc na rękawiczki wydaje się, że wykonane zostały z papieru, tak bardzo są cienkie. Można na nich zauważyć otwór w bocznej części co dla niektórych może być zastanawiające.
– Królowa miała prawo błogosławić, stąd ten otwór na kciuk. Rękawiczki są długie, mają około 43 cm. Mogły sięgać jej do łokcia – mówi Urszula Stępień.
RĘKAWICZKI KRÓLOWEJ INTRYGOWAŁY WIELU
Warto wspomnieć też o tym, że już w XIX wieku, oprócz wspomnianego wcześniej podróżnika-szlachcica o rękawiczkach, napisał też ksiądz Melchior Buliński w swojej pierwszej j monografii o Sandomierzu wydanej w 1879 roku. Opisał rękawiczki, które wówczas znajdowały się w kapitularzu katedry. Również w drugiej połowie XIX wieku napisał o nich ksiądz profesor Apolinary Knothe. Był wybitnym kaznodzieją i wykładowcą literatury w Wyższym Seminarium Duchownym w Sandomierzu oraz poetą – autorem zbioru pięknych wierszy o królewskim mieście. Później te opowieści zebrał ksiądz Józef Rokoszny, twórca Muzeum Diecezjalnego. Usystematyzował wszystkie wątki i znalazł dla nich odpowiednią formę literackiego przekazu w książce, którą można nazwać pierwszym zbiorem legend i opowieści po Sandomierzu. Nosi ona tytuł „Święte pamiątki Sandomierza” i została wydana w 1902 roku.
– Książka odkrywa duchowe wartości Sandomierza i można powiedzieć, że odniosła duży sukces wydawniczy. Ukazała się w nakładzie dwóch tysięcy egzemplarzy. 11 lat później ksiądz Rokoszny przygotowywał kolejne jej wydanie dodając nowe opowieści. Wszystko co później, już w XX wieku, zostało napisane przez innych autorów miało swoje początki sto lat wcześniej. Często zapominamy o tym, że właśnie z Wyższym Seminarium Duchownym związane było środowisko kapłanów mocno zainteresowanych przeszłością, badających historię i zajmujących się również opowieściami takimi jak rękawiczki królowej Jadwigi – stwierdziła doktor Urszula Stępień, kustosz w Muzeum Diecezjalnego w Sandomierzu.
FRAGMENT LEGENDY O RĘKAWICZKACH KRÓLOWEJ JADWIGI Z 1902 ROKU NAPISANY PRZEZ KSIĘDZA JÓZEFA ROKOSZNEGO, KTÓRY UKAZAŁ SIĘ W KSIĄŻCE PT. „ŚWIĘTE PAMIĄTKI SANDOMIERZA”. Czyta Urszula Stępień z Muzeum Diecezjalnego w Sandomierzu
UNIKATOWA PAMIĄTKA
Rękawiczki św. Jadwigi Królowej Polski to niezwykła i cenna pamiątka. Trudno wycenić ich wartość. Należy mówić o nich także w kategoriach emocjonalnych. Świadczy o tym chociażby fakt, że w 1950 roku, w związku z toczącym się procesem beatyfikacyjnym sługi bożej królowej Jadwigi, do Kurii w Sandomierzu zwróciła się Kuria Książęco-Metropolitalna z Krakowa prosząc o przesłanie wszystkich informacji na temat rękawiczek królowej. To niewątpliwie wskazuje na fakt, jak wyjątkowa jest ta pamiątka prezentowana obecnie w pierwszej sali Muzeum Diecezjalnego w Sandomierzu.
Sandomierz. Muzeum Diecezjalne. Rękawiczki Królowej Jadwigi / Fot. Grażyna Szlęzak-Wójcik – Radio Kielce
W mieście są też inne ślady bytności królowej Jadwigi. Jej imieniem nazwany jest najpiękniejszy lessowy wąwóz, którym prawdopodobnie spacerowała, a niektórzy przewodnicy twierdzą, że właśnie tam zgubiła swoje rękawiczki. Za wąwozem na wzgórzu po lewej stronie zauważymy szkołę katolicką, która również nosi jej imię, a w Muzeum Diecezjalnym pracują siostry ze Zgromadzenia Królowej Jadwigi. W tej placówce można także podziwiać ryciny ukazujące wizerunki królowej z XIX i z początku XX wieku.
Sandomierz. Muzeum Diecezjalne – Dom Długosza / Fot. Grażyna Szlęzak-Wójcik – Radio Kielce
W Sandomierzu są też wspaniałe dzieła sztuki, które są znakiem działalności fundacyjnej męża królowej – Władysława Jagiełły. To przede wszystkim freski bizantyńskie w prezbiterium katedry z cennym fryzem heraldycznym odsłoniętym podczas prac konserwatorskich rozpoczętych w 2008 roku. W zbiorach Muzeum Diecezjalnego zachował się też obraz przedstawiający króla Władysława Jagiełłę z początku XVI wieku, który według miejscowej tradycji, opowiadanej i pisanej od lat 80 XIX wieku, był uznawany za portret tego władcy. Najważniejszą pamiątką, związaną z rodziną królowej Jadwigi, jest relikwiarz Drzewa Krzyża Świętego. Jego górną część w oprawie złotniczej wykonaną w XIV wieku w Nadrenii, król ofiarował sandomierskiej kolegiacie po zwycięstwie pod Grunwaldem. W XV wieku do relikwiarza została dodana stopa, czyli jego podstawa.
KRÓLOWA DOTRZYMAŁA SŁOWA
Zdaniem dr hab. Tomisława Giergiela z Muzeum Okręgowego w Sandomierzu nie ma żadnych mocnych źródeł potwierdzających opowieść o rękawiczkach królowej Jadwigi. Faktem jest, że władczyni była zainteresowana Sandomierzem, zwłaszcza kolegiatą. Jest o niej mowa w przywileju nadanym przez królową mieszkańcom wsi Świątniki. Pergaminowy dokument zachował się do dziś.
– To był przywilej ustanawiający pomoc kolegiacie przez mieszkańców tej wsi. Ci ludzie zostali zwolnieni ze swoich codziennych obowiązków, a więc z pracy na roli i z oddawania danin, a w zamian mieli służyć w kolegiacie. Przede wszystkim pilnować jej nawet nocami, aby był spokój. Ciekawostką jest dla mnie, że dokument na pergaminie tak długo zachował się w tej wiosce. Co innego gdyby był w mieście. Tam było gdzie przechowywać takie akty. Dopiero w XIX wieku pergamin o przywilejach dla Świątnik został przeniesiony do archiwum kapituły – dodał dr hab. Tomisław Giergiel.
Na mocy przywileju królowej do sandomierskiej kolegiaty przychodziło codziennie kilka osób. Mieli prawo nocowania w zakrystii. W święta i w odpusty było ich więcej, zwykle kilkunastu mieszkańców wsi. Świątnicy mieli nawet specjalne stroje uszyte z szarego sukna, które krojem przypominały ubiór duchownego. Służba w kolegiacie była dla nich nobilitacją.
– Zostali zwolnieni z tego obowiązku w 1867 roku. Był to czas po uwłaszczeniu włościan w Królestwie Polskim, ale wcale nie wiodło im się potem lepiej – dodaje Urszula Stępień, kustosz Domu Długosza.
Mieszkańcy Świątnik do dziś okazują wdzięczność św. królowej Jadwidze. W tamtejszym kościele jest obraz z początku XX wieku ukazujący scenę przekazania rękawiczek.