Wyjątkowy zwyczaj wigilijny praktykowali sadownicy z rejonu Sandomierza.
Podczas kolacji wigilijnej, stawiali w czterech kątach izby snopki zboża. Po wieczerzy, z pochodzącej z nich słomy gospodarz skręcał powrósła, którymi obwiązywał drzewka owocowe w przekonaniu, że dzięki temu będą lepiej rodziły.
– Przy okręcaniu drzewek wypowiadano słowa: jak nie będziesz w przyszłym roku rodziła jabłonko, to cię na drugi rok wytnę – opowiada regionalista Andrzej Cebula.
Niemal w tym samym czasie co wigilijne ucztowanie, rozpoczynało się kolędowanie. Młodzi ludzie chodzili po wsi, przebrani za anioła, diabła, śmierć, króla, Żyda i inne postaci. Gospodarze chętnie wpuszczali ich do domów, dając parę groszy.
W wigilię młodzi chłopcy mieli w zwyczaju dokuczać gospodarzom.
– Gdy oni ucztowali z rodziną, młodzież zdejmowała furtki i bramy, przenosząc je w inne miejsce. Czasami leżały gdzieś aż do wiosny, ponieważ z powodu śnieżnych zim, gospodarzom nie udawało się od razu ich odnaleźć. Chłopcy zdejmowali też drzwi od stodoły, rozbierali stojące na podwórkach furmanki i wynosili je na drogę – dodaje Andrzej Cebula.
W zwyczaju było także wysypywanie w wybranych miejscach sieczki i polewanie wodą, tak żeby zamarzła i nie dało się jej sprzątnąć. W ten sposób oznaczano miejsca, w których mieszkały dziewczyny, które nie dbały o porządek.