W ramach kolejnej odsłony cyklu „Żelazne Doliny” dziś wspominamy rozległe dobra cysterskie, zagospodarowane przez zakonników oraz kuźnice, które powstawały w Bzinie, Rejowie, Marcinkowe i Starachowicach, a w końcu także w Wąchocku.
– Funkcjonowały do kasaty zakonu w 1819 roku, a później Zarząd Główny Dyrekcji Górniczej w budynkach klasztornych osadził dozorstwa, które funkcjonowały tam przez kilkanaście – relacjonuje Wioletta Sobieraj z Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach.
Na bazie cysterskich kuźnic działały też dwie kosarnie, w których powstawały kosy i drobny sprzęt domowy. Nie były jednak dochodowe, a wręcz przynosiły straty, więc w 1827 roku książę Franciszek Drucki-Lubecki podjął decyzję o ich zamknięciu. To jednak otworzyło nową szansę przed zakładami w Wąchocku.
– Była to koncepcja Stanisława Staszica dotycząca ciągu fabryk na rzece Kamiennej. W 1833 roku zmodernizowano przepust wodny z głównym jazem piętrzącym wodę. To pozwoliło na uruchomienie zakładu metalowego – opowiada Wioletta Sobieraj.
Był to zakład bardzo nowoczesny z ośmioma ogniskami, trzema młotami i miechami skrzynkowymi, a napędzały go turbiny wodne. Stanął na ruinach pierwszych kuźnic cysterskich, tworząc kolejne piętro przemysłu w Wąchocku.
– O wielkości zakładu świadczy wielkość budynku dla dozorcy, miał 25 łokci długości i 9 szerokości. Dodatkowo funkcjonowała tu wozownia, magazyny, piwnice oraz rozległe tereny z łąkami – dodaje Wioletta Sobieraj.
Zakład pracował do lat 60. XIX wieku, kiedy został zniszczony podczas wielkiej powodzi.