Jest zdecydowanie mniej pacjentów przeziębionych, paragrypowych i grypowych. W centrum Krakowa w zasadzie grypy nie ma, ale po zluzowaniu obostrzeń to się może zmienić – powiedziała PAP dr n. med. Elżbieta Kryj-Radziszewska z Collegium Medicum UJ w Krakowie.
Z jej obserwacji wynika, że w tym momencie lekarze pierwszego kontaktu konsultują przede wszystkim pacjentów z chorobami przewlekłymi – są tu głównie teleporady, często chodzi o zmianę dawkowania leku, wypisanie e-recepty. Jeśli chodzi o wizyty stacjonarne, to zgłaszają się głównie rodzice z dziećmi do szczepienia, z dziećmi chorymi do dwóch lat i pacjenci z innych grup wiekowych, którzy wymagają osobistej wizyty.
– Porównując tę jesień do tych z lat poprzednich, to teraz jest zdecydowanie mniej zachorowań sezonowych – stwierdziła dr Kryj-Radziszewska, lekarz rodzinny i pediatra. Jej zdaniem jest to efekt noszenia maseczek i izolacji domowej.
Lekarz powiedziała także, że w centrum Krakowa, gdzie przyjmuje w jednej z poradni, jeszcze nie zaobserwowała grypy.
Z drugiej strony, jak przyznała, część osób nie chce się badać i w obawie przed zakażeniem koronawirusem woli pozostać w domu i leczyć się na własną rękę.
Dr Kryj-Radziszewska zwróciła jednak uwagę, że po zluzowaniu obostrzeń, polegających m.in. na otwarciu galerii handlowych, sytuacja szybko może się zmienić i za dwa tygodnie będzie wysyp przeziębień, paragryp i gryp, choć – jak podkreśliła – szczyt gryp, występujących w sezonie jesienno-zimowym, przypada na miesiące od stycznia do kwietnia.
– Obostrzenia przynoszą efekty, ale boję się najbliższego tygodnia, otwarcia sklepów, tego, że społeczeństwo stęsknione za kontaktami międzyludzkimi zapomni o rygorze sanitarnym – wyraziła zaniepokojenie dr Kryj-Radziszewska.
Zapytana o to, czy pandemia zmieni przyzwyczajenia Polaków, odpowiedziała: „Mam wątpliwości, czy po pandemii w Polakach pozostanie przyzwyczajenie do reżimu. Byłabym tu pesymistką. Jeśli nie czujemy zagrożenia, jeśli się nam nie przypomina o zasadach bezpieczeństwa, to zapominamy o rygorach”.