Koronawirus drastycznie zmienił nasze życie, ale okazuje się, że zmienił również nasz język.
Sformułowania związane z pandemią weszły do mowy potocznej. Jak wyglądają te zmiany w Polsce i na świecie bada profesor Piotr Zbróg, językoznawca z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego.
Jak tłumaczy, widać bardzo wyraźnie, że w naszych wypowiedziach pojawiła się nomenklatura medyczna ze słowem koronawirus na czołowym miejscu.
– Ludzie zaczynają posługiwać się tym terminem na różne sposoby, mówią koronawirus, mówią SARS, COVID. To są terminy fachowe. Zaczynają analizować, ale mylą na przykład przyczynę pandemii czyli koronawirusa ze skutkiem chorobowym, z COVID-19 – mówi językoznawca.
Profesor Piotr Zbróg podkreśla, że społeczny odbiór pandemii w różnych krajach jest bardzo zbliżony. W tytułach prasowych dominują takie, które są nacechowane negatywnie. Koronawirus kojarzy się ze strachem, ze śmiercią, z drastycznymi ograniczeniami w życiu. Jak mówi językoznawca niekiedy są jednak wyjątki i koronawiurs bywa łączony z czymś pozytywnym.
– Na przykład w prasie religijnej, co ostatnio również badałem, pojawia się takie skojarzenie, że koronawirus to może być nadzieja. Koronawirus może zmienić ludzkość. Czyli pojawia się swego rodzaju oksymoron, że pandemia to jest coś dobrego – twierdzi profesor Piotr Zbróg.
Językoznawca przygotowuje publikację na temat wpływu koronawiursa na naszą mowę. Jak mówi zmiany, które spowodowała pandemia w języku są ciekawe również dla naukowców spoza naszego kraju.